piątek, 29 maja 2009

Just a perfect day..

Wrota mojej duszy z tęsknotą otwieram na każdy promień słońca..
Powiew wiatru i słodycz pachnących traw..
Na szum płynącego w oddali potoku oraz muzykę płynącą z serca zielonego lasu..
Kolejny dzień uraczył nas piękną pogodą! Po skończonej fizjoterapii, grzechem doprawdy byłoby wracać tak po prostu do domu! A ponieważ od dawna miałam ochotę znów zawitać w Rosslyn Chapel - postanowiłam tam właśnie dziś pojechać..
Na pewno kojarzycie to miejsce - każdy kto czytał książkę, tudzież film oglądał, pamięta je doskonale!
Pamiętam, że kiedy podjęliśmy decyzję o przyjeździe do Szkocji - kupiłam na tę okazję, dwie książki - pierwszą "Cień wiatru", dzięki bardzo sugestywnej namowie Asi.. a drugą - jakże popularną wówczas - "Kod Leonarda da Vinci", aby po przylocie do Edinburgha rozpocząć nową - zarówno czytelniczą, jak i życiową przygodę...
W Rosslin byłam już kilkakrotnie, ale niestety nigdy, w środku katedry - na szczęście zaległości zawsze można nadrobić jeśli naprawdę tego pragniemy, tak też i ja dziś postanowiłam w końcu katedrę od wewnątrz zobaczyć :)
Przyznam, że słyszałam różna opinie, nie zawsze te pochlebne - choć dziś bardzo intensywnie zastanawiałam się dlaczego??
To miejsce szczerze mnie zachwyciło - spędziłam tam ponad 3 godziny, a gdyby nie fakt, iż zbliżała się pora zamknięcia - z przyjemnością pobyłabym tam dłużej!
Katedra nigdy nie została wybudowana do końca - człowiek, który zapragnął wybudować świątynię, w której oddawałby cześć Bogu - budował z pasją 40 lat. Jednak po Jego śmierci, budowę zaniechano. Tym niemniej powstała piękna budowla, bogato zdobiona - wydaje mi się, iż tak ogromne bogactwo zdobień, rzeźb, ornamentów i pięknych witraży widziałam tylko w Barcelonie, podziwiając dzieła, niepodważalnie najznakomitszego architekta - Gaudiego.. choć oczywiście, należy wziąć pod uwagę, iż wciąż bardzo mało widziałam..
Czas, który upłynął niepostrzeżenie - spędziłam po części w samej katedrze, ale również na zewnątrz - wygrzewałam zachłannie, spragnioną ciepła twarz, wsłuchując się w subtelny śpiew ptaków.. Oczy rozkoszowałam soczystą zielenią, okalających katedrę lasów oraz wszechobecną bielą płatków kwitnących drzew..


Kipiąca zieleń, przyjaznym ramieniem, okala zarówno położoną na wzgórzu katedrę jak i ukryte wśród drzew ruiny zamku..








Dzień, który otrzymałam dziś w prezencie - w pełni należał tylko do mnie... chwile cichej kontemplacji przeniosły mnie na moment w świat wędrujących templariuszy - niezliczone rzeźby wykonane z misterną precyzją - zachwyciły, pozostawiając zdecydowany posmak niedosytu..






Późno ( a może wcześnie powinnam napisać), nagle się zrobiło :)
Ptaszęta cudnie świergocą, szkoda zasypiać w takiej scenerii... ale jeśli jutro (lub dziś o poranku), słońce pięknie zaświeci - znów na jakąś miłą włóczęgę warto by się wybrać :)
Pozdrawiam i pięknego poranka życzę :)

4 komentarze:

  1. Aniu czytając i ogladając tą bardzo sugestywną relację na chwile przeniosłam się....i chyba wiem gdzie;).Gratuluję.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ammo! Cieszę się bardzo :)
    Pozdrawiam słonecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie jestem zauroczona ... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę?! Dziękuję!!
    POzdrawiam również!!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin