sobota, 27 czerwca 2009

Kilka migawek z podróży..

Od tygodnia jesteśmy w drodze..
Nie będzie to długi post - zaledwie kilka słów i kilka migawek z podróży - tylko te z Danii - która niezmiennie zachwyca mnie swoimi starymi domami wraz z dachami pokrytymi strzechą..
Czuję się jak innej epoce - w całkowitej harmonii pomiędzy duszą a ciałem - boso chodzę po trawie zroszonej poranną rosą.. zamykam oczy a wówczas tylko śpiew ptaków i delikatny powiew wiatru, wypełnia moje wnętrze.. cudowne uczucie - tego było mi trzeba..
Na świecie jest wiele miejsc, za którymi tęsknię i choć jeszcze 3 lata temu - Dania była tylko jednym z wielu punktów na mapie - zakochałam się w niej od pierwszego spotkania, a zachwyt nią trwa do dziś...






Kończąc to szybkie pisanie - pozdrawiam Was ciepło i słonecznie - serdeczności ślę wiele!
Do zobaczenia znów za kilkanaście dni - jeśli znów będę miała możliwość wglądu w internet : )

piątek, 19 czerwca 2009

Czas wyruszyć w drogę...

Jeszcze tylko chwil kilka i znów wyruszamy..
Nie jedziemy na koniec świata : ) ale czeka nas niemalże 6 tys. kilometrów nieznanych bezdroży..
Serce me rwie się w rytm, być może znanej Wam piosenki, a która zawsze brzmi w sercu mym kiedy zapach podróży okalać zaczyna mnie z wszech stron..
Już czekam z niecierpliwością i posmakiem niewiadomej...
Nie będzie mnie miesiąc - dlatego wszystkim Wam życzę pięknego lata - pięknych, niezapomnianych smaków, zapachów.. kąpieli... wędrówek leśnych i jakichkolwiek innych.... malin i jagód.. soczystych pomidorów :)
wieczorów w Waszych ogrodach i myśli tylko optymistycznych!!!

środa, 17 czerwca 2009

Misterne piękności!

Zaintrygowana tak misterną pracą - i ja zajrzałam do Mai - po raz pierwszy.
Od pierwszego spojrzenia też zakochałam się :) w pięknych cudnościach, jakie robi Maja i choć ja sama szczęścia we wszelakich losowaniach raczej nie miewam.. poza tym nie podałam swojego adresu, a drugi raz nie wiedzieć dlaczego (choć próbuję usilnie!), nie mogę pozostawić swojego komentarza - ale może Wam się uda :)
Poza tym prace Mai są tak śliczne - iż jeśli jeszcze nie byliście z wizytą, polecam serdecznie!

wtorek, 16 czerwca 2009

My ugly Quasimodo..

Piękno to pojęcie względne, prawda?!
Można jednak ujrzeć piękno płynące z wnętrza.. jak lawa gorąca i pełna ognistych strug, płynąca z szaloną pasją w dół niczym nieposkromione myśli..
Niczym muzyka płynąca z wnętrza duszy artysty..
Niczym taniec zatraconego w dźwiękach muzyki tancerza, płynącego wzdłuż fal wzburzonych dźwięków..
Niczym dzieło artysty.. choćby było ono najbrzydsze w oczach przypadkowego obserwatora..


Pragnęłam stworzyć pięknego anioła :)
Z mych rąk jednak powstał ten oto "ugly Quasimodo" - kiedy formowałam jego twarz, glina coraz twardsza, zgrabnie broniła się przed pięknym ukształtowaniem.. zupełnie jakby chciała zostać kimś zupełnie innym..
Początkowo, pomyślałam, ze stworzyłam tułów - jednak będzie on bez głowy - tymczasem, kiedy ujrzałam jego nos i skrzywione usta - ma myśl mi przyszła postać z powieści "Katedra Marii Panny w Paryżu" Wiktora Hugo - Quasimodo.
Przywołując w pamięci obrazy z dawno już czytanej książki - mój anioł po przejściach, nierozłącznie kojarzy mi się z tym szczególnym bohaterem.
No i tak już zostało... Teraz mam własnego Quasimodo : )



Pod wpływem napływających wspomnień fragment z filmu "Dzwonnik z Notre-Dame - nie tego, który ja pamiętam, z przed wielu lat - jednak ciągle to twarz Quasimoda.. poza tym taniec Esmeraldy...


poniedziałek, 15 czerwca 2009

"Ogrzej moje serce"


"Powinniście poświęcać czas innym ludziom. Nawet jeśli w grę wchodzi zrobienie czegoś naprawdę drobnego, uczyńcie to dla drugiego człowieka - zróbcie to nie dla zapłaty, lecz dla samego przywileju zrobienia tego."
- Albert Schweitzer


Dawno temu, otrzymałam od Agnieszki książkę "Balsam dla Duszy". Być może nie jest ona Wam obca, w każdym razie ja zaglądam do niej od czasu do czasu na zasadzie: co dziś mogę przeczytać kojącego moją duszę??
Biorąc do rąk tę słoneczną lekturę - przez moment trzymam ją w ręku, jakbym wypowiadała zaklęcie.. po czym otwieram na przypadkowej stronie, aby zgłębić się w tajemnicy słowa, przygotowanej dla mnie w dzisiejszym dniu..


..Dziś przeczytałam..

"Było to w Denver, w przeraźliwie zimny poranek. Trudno było przewidzieć, jakie niespodzianki może zgotować pogoda. Najpierw cieplejszy front spowodował stopnienie śniegu, który zniknął w studzienkach ściekowych lub bezszelestnie płynął wzdłuż krawężników (..) Potem powróciło mściwe zimno, okryło świat białym płaszczem śniegu i zmroziło pozostałości poprzedniego ataku zimy, tworząc z nich podstępne, śliskie pułapki niebezpieczne dla przechodniów .(..)
Drugim uciekinierem, który schronił się we wnętrzu sklepu, był wysoki, starszy dżentelmen (..)
Nie mogłem się obronić przed myślą, iż albo jest niespełna rozumu albo zgubił drogę. Ktoś, kto w taki dzień wyrusza z domu, by niespiesznie przeglądać towary nie może mieć wszystkich klepek na właściwym miejscu .(..)
Jakoś tak się dziwnie złożyło, ze starzec wyprzedził mnie w kolejce do kasy. Roberta się uśmiechnęła. (..) Okazało się, ze starzec wlókł się do sklepiku w tak obrzydliwy dzień po jakiegoś nędznego pączka i jednego banana.(..)
Na ladę spadło kilka monet monet i pomięty dolarowy banknot. Roberta przyjęła je tak, jakby położono przed nią drogocenny skarb.
Kiedy skromniutkie zakupy zostały umieszczone w plastykowej torbie, wydarzyło się coś znaczącego. Chociaż wiekowy przyjaciel Roberty nie wypowiedział dotąd ani słowa, pomarszczona dłoń wyciągnęła się wolno nad ladą.(..)
Na twarz Roberty wypłynął szeroki uśmiech. Kobieta pochwyciła drugą powykręcaną dłoń i już po chwili trzymała je obie na wysokości swojej brązowej twarzy. Potem zaczęła je rozcierać od góry do dołu, a następnie po bokach. Później przechyliła się przez kontuar i poprawiła szalik.. owinęła nim szczelnie jego szyję, starzec zaś nadal się nie odzywał. Stał tylko nieporuszony jakby pragnął na zawsze utrwalić tę chwilę.(..)
Wtedy to zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę wcale nie przyszedł tu po banana ani pączka, ale po to by się ogrzać, a właściwie ogrzać swoje serce.(..)Tak bowiem się składa, że dla Roberty każdy człowiek jest kimś wyjątkowym!"
- Scott Gross


Przeczytawszy tę krótką historię, przypomniała mi się jedna z pacjentek, którą poznałam zaraz na początku mojej pracy. Był to czas, kiedy okazało się, że moja, wydawałoby się komunikatywna znajomość języka angielskiego - ma się nijak do języka jakim operowali Szkoci!
Ku mojej głębokiej rozpaczy, przez pierwsze dni pracy w szpitalu, nie rozumiałam prawie nic...
Mówiono do mnie proste, banalne rzeczy, a ja usilnie starałam się zrozumieć co też do mnie mówią!
Podobnie było z Sadie - biorąc pod uwagę, iż posługiwała się ona typowo szkockim językiem, niestety zrozumienie Jej sprawiało mi niemałą trudność!
Jednak pewnego dnia odkryłam, że tak naprawdę, zawsze kiedy mnie widziała i próbowała coś mi przekazać, tak naprawdę pragnęła bliskości drugiej osoby, zawsze po chwili, kiedy widziała, że raczej mam problem ze zrozumieniem - po prostu brała moją rękę, głaskała ją, jak rękę małego dziecka, po czym przyciągała szybciutko aby mnie przytulić..

Tak naprawdę ona, jak i większość osób, których los postanowił spleść niewidzialną nicią z moim życiem - zawsze pragną ciepła i serdeczności drugiej osoby...

Czego i Wam z całego serca życzę!!







Zważywszy na moje, takie sobie samopoczucie - moja wena kulinarna była bardzo skromna dzisiejszego dnia, choć przypomniały mi się placki ryżowe, które nauczyła mnie robić moja znajoma wiele lat temu. Kiedyś za czasów licealnych, kiedy mieszkałam w internacie - stały się one hitem :) bardzo proste, szybkie w wykonaniu... no i naprawdę smakowite!
Tak dawno ich nie przygotowywałam, ze kiedy już usmażyłam, nabrałam ochoty, aby i Wam je pokazać.. może któregoś dnia i Wy spróbujecie :)
Przepisu, jednak dokładnego nie podam - należy przygotować ciasto naleśnikowe, po czym dodać do niego ugotowany ryż - nie za dużo, nie za mało :)
Miłego wieczoru Wam życzę!!

Very Inspired!!


Już drugi dzień mam poczucie, jakby moje gardło zwiększyło swój rozmiar trzykrotnie.. niezbyt fajne to uczucie, do tego krzta okropnego kaszlu.. uf - mieszanka wybuchowa - dziś jednak praktycznie po nieprzespanej nocy moje samopoczucie nabrało bardzo wyrazistych kształtów.. może daruję sobie dalsze opisy, każdy z Was na pewno miewał takie stany, najgorsze jest to, iż czeka mnie generalne sprzątanie - Damian skończył kładzenie płytek w łazience, poza tym za 4 dni wyjeżdżamy - pakowanie, spóźnione przygotowanie drobnych upominków.. wszystko to czeka! ..a miałam taki ambitny plan, że zrobię jeszcze kilka aniołów :(

..A ja co ? Muszę zrobić sobie pysznego :) "szota" i do łóżka :(
Bardzo inspirująco... za to buteleczki u Kasandry cudne :)




Tak.. A teraz odrobina inspiracji na dziś (jeśli zdjęcie nie zdołało jeszcze Was zainspirować ;))) oraz szalony spacer ulicami Edinburgha - przyznam, że często chodzę tymi samymi drogami.. jednakże zdecydowanie w mniej wyrafinowany sposób :(



Pozdrawiam Was serdecznie i pięknego dnia Wam życzę!!!

niedziela, 14 czerwca 2009

Kulinarnie i nastrojowo...

Lubię wstawać o poranku, jednak zdecydowanie jestem nocnym markiem..

Lubię szept nadchodzącej nocy i ciszę wzbogaconą muzyką nocnych cykad..

A nade wszystko, lubię pejzaże malowane na purpurowym niebie..

Wieczory wzbogacone smakowitą kolacją, wraz z muzyką łagodnie sączącą się z głośników - to chwile magiczne i niezapomniane...





Tarta Brokułowa

Ciasto:
300g mąki
60g masła
2 jajka
2 łyżki śmietany
1/2 torebki proszku do pieczenia

Farsz:
250g brokułów
225 ml śmietanki kremówki
2 jajka
125g twardego, startego sera
gałka muszkatołowa


Przygotowanie:
Do mąki z solą dodać pokrojone w kostkę masło i posiekać nożem. Dodać śmietanę, proszek do pieczenia i szybko zagnieść ciasto. Owinąć folią i wstawić do lodówki na 30 min.

Formę natłuścić i wyłożyć ciastem.

Ciasto nakłuć widelcem i podpiec w 200st. C do lekkiego zarumienienia.

Brokuły ugotować na półtwardo. Ostudzone pokroić na małe kawałki i rozłożyć na cieście.

Zalać dwoma jajkami rozmieszanymi ze śmietaną, 2 szczyptami gałki muszkatołowej oraz żółtym serem. Piec około 20 min.




Wraz z lampką wytrawnego greckiego wina - które nota bene niezwykłe jest w swoim kwiatowym posmaku możemy przenieść się w krainę naszych marzeń..




"Lubię nieba niepokój. Lubię, kiedy chmury

apokalipsą czarną kłębią się tam w górze,

bo wiem, że kiedy przetrwam ich wściekłość i burzę,

wbiję chciwy wzrok w niebo - i ujrzę lazury.."

- Anatol Stern


czwartek, 11 czerwca 2009

Moje dzisiejsze zachwyty..


"W twojej ręce jest świat. W twojej białej ręce.
Gdy zechcesz, będzie jasny, genialny, gorący,
muzyczny, malarski, kwitnący, szumiący..."
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska



Kilka dni temu zakwitł mój storczyk - kwiat o tak wyjątkowej urodzie..
Czekałam od kilku dni, aby płatki jego nabrały głębokiej bieli, a rozwinąwszy swoje skrzydełka pokazał całe swoje królewskie wnętrze..
Dziś w takt jasnych promieni słońca, odbyła się kolejna sesja zdjęciowa :)
Wdzięczny z niego model...
Zresztą sami zobaczcie!







środa, 10 czerwca 2009

Krople jak łzy słone.. oraz słodkie wyróżnienie


...Deszczową porą słodka melancholia przypływa niespodzianie..
Skrada się powoli szepcząc niespiesznie zaklęte, niezrozumiałe słowa..
Treść jednak trafia na dno stęsknionej duszy, której melodia uśpionych wspomnień
przenosi zaklęte słowa w rytm codziennej wędrówki...

..Deszczową porą maleńkie krople jak łzy słone
spływają niezmiennie po gałązkach roślin
jak po policzku wzruszonej istoty..








Deszczowo od samego rana...
Deszcz jednak tym razem nie przyprawia mnie o smutne poczucie niemocy..
Przyglądając się szalonej ulewie, zwróciłam uwagę na krople delikatnie opadające na listki moich kwiatów.. na bluszcz i pachnącą bazylię..W napływie sentymentalnych uczuć, zdjęć kilka zrobiłam roślinkom, nakrapianym srebrzystym pyłem..

Taka chwila poezji deszczową porą :)


A za balkonem - moja codzienna proza!
Odkąd złamałam nogę, z większą lub mniejszą fascynacją przyglądam się tutejszym budowlańcom.. czasem dosłownie rozbrajają mnie swoimi poczynaniami.. zazwyczaj jednak z podziwu wyjść nie mogę jak "ciężko i efektywnie" wygląda ich praca!!!
Dzisiejsza pogoda, naprawdę bardzo deszczowa - przyczyniła się jakoby do wielkich zmian w zachowaniu naszych towarzyszy losu :)
Z niecierpliwością czekam na koniec ich pracy, bowiem bałagan i ogólny nieład czasem doprowadza mnie do uczuć bardzo szczególnych ..
Tym bardziej patrzyłam z podziwem - jak to, przez większą część czasu - Panowie uwijali się dzisiejszego dnia jak mróweczki!!
Śmialiśmy się z Damianem, że deszcz zdecydowanie wzmożył aktywność ruchową budowlańców!!




...Bowiem zazwyczaj można tylko zobaczyć takie obrazki :)



Tudzież, nieustanne spacery, nie wiadomo po co i gdzie??

Oni zapewne wiedzą :0)




Kończąc deszczowe wspomnienia dzisiejszego dnia - miła niespodzianka!

Otrzymałam wyróżnienie od Elisse - dziękuję ślicznie Elizo!
Jestem mile zaskoczona - naprawdę, jeszcze 4 miesiące temu, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, iż będę częścią internetowej społeczności :)
Gdybym nie złamała nogi, na pewno nie przyszłoby mi do głowy aby zaglądać na jakiekolwiek blogi, które okazały się skarbnicą pomysłów, inspiracji i okazją do poznania wielu utalentowanych i wrażliwych osób!
Ostatecznie, nie sądzę abym sama wpadła na pomysł aby założyć własnego bloga.. dopiero, kiedy Asia przesłała mi linka na swojego - odkryłam nowy dla mnie świat :)
Wspominałam już o tym, jednak korzystając z okazji, raz jeszcze napiszę - kiedy zaczęłam odwiedzać kolejne blogi - pomyślałam, ze to naprawdę przesympatyczny sposób, aby dzielić się z innymi cząstką mojego świata - początkowo, pomyślałam, ze może kiedyś i ja go założę - ciekawość jednak zwyciężyła, i tak już zostało...
Jestem wśród Was i choć początkowo myślałam, że zaglądać będą do mnie tylko moi najbliżsi - tak teraz odkrywam, iż odwiedzają mnie różne osoby, a zważywszy na fakt, iż są i takie, które do mnie powracają - sprawia mi to ogromną radość i mam nadzieję, że z równą przyjemnością powracać będziecie!!
Być może to niebezpieczne, bo jak Damian powiada - epidemia się rozprzestrzenia :) a ja wsiąknęłam dość znacząco w ten wirtualny świat!
Kończąc - przekazuję z przyjemnością wyróżnienie:
.. które jako pierwsze zachwyciły mnie i zainspirowały do stworzenia własnego bloga.. oraz..
Oli - która inspiruje mnie od wielu lat, a która pomimo, iż bloga ma od niedawna, już teraz chciałabym, aby wyróżnienie moje przyjęła :)




Pięknych snów Wam życzę!!

wtorek, 9 czerwca 2009

Skrzynka na wino od Daisy!

Kilka dni temu umówiłyśmy się z Daisy na małą wymianę :)
Poczta jak się okazało, funkcjonuje w Wielkiej Brytanii doskonale!!
Wróciwszy dziś z fizjoterapii, dosłownie minutę po moim wejściu - usłyszałam pukanie do drzwi - okazało się, że paczka wysłana przez Daisy wczoraj - właśnie do mnie dotarła!
Przesyłka przesympatyczna - skrzyneczka, doprawdy śliczna!!
Bardzo mi się podoba.. już włożyłam w nią wino i z przyjemnością się jej przyglądam :)
Dodatkowo otrzymałam kamień - jak się okazało obie lubimy je i z pasją zbieramy :)
Zwieńczeniem wszystkiego, były czekoladki - ulubione Daisy - moje również :) a zważywszy na fakt, iż w Belgii będę niebawem - Daisy - smakowity przedsmak mojej podróży!!
Dziękuję Ci bardzooooooooooooo i srdeczności ślę!!!






niedziela, 7 czerwca 2009

Taki sobie łoś..

Obudziłam się dziś z nieprzyjemnym bólem głowy :(
Przejrzawszy szybciutko poranną prasówkę, pomknęłam na wygodną kanapę, aby w ciszy zagłębić się w krainę odległej Afryki, widzianą oczyma Kapuścińskiego - jednak po dłuższym czytaniu, choć pisanie Kapuścińskiego wyjątkowo do mnie przemawia, tym razem okazało się, że tematy przez niego poruszane bywają odrobinę za ciężkie na moją zbolałą głowę..
Spoglądając w niebo, myślami zawędrowałam w odległą mi Warmię, gdzie około 15 lat temu, w domu mojego znajomego artysty spędziłam niezapomniane chwile..
Mój znajomy jest malarzem oraz rzeźbiarzem, mieszka w swojej pustelni na warmińskiej ziemi.
Pewnego pięknego dnia, zaprosił mnie oraz kilkoro moich znajomych na długi weekend majowy.
Z przyjemnością zaproszenie przyjęliśmy, co też z ogromnym sentymentem wspominam do dziś :)
Z pobytu tego zachowało się zaledwie tylko jedno zdjęcie w moim albumie, ale odszukałam również wpis - kilka zdań, które zapisałam podczas tamtejszego pobytu..
"..Tutejsze poranki zachwyciły mnie do głębi..
Pełna gracji buczyna kryje w swych ramionach małe ptaszyny, które swym koncertem witają nowy dzień..
Słońca wygląda zza chmur, łagodząc swym ciepłem śmiałe poczynania porannego wiatru.
Niedogaszone ognisko, tli się delikatnie w ostatnich minutach swojej świetności.. roznosząc wraz z dymem wieczorne opowieści..
Ostatnie krople rosy, błyszczą pięknie jak perełki na młodych źdźbłach trawy..
Wszystko pełne harmonii i spokoju!"
Z miejscem tym, wiąże się wiele niezapomnianych wspomnień - jednym z nich to długie godziny spędzone przy palącym się ognisku, a zwłaszcza jeden z poranków (zazwyczaj noc spędzaliśmy zasypiając przy dogaszającym ogniu), kiedy zbudziły nas dziwne odgłosy - jakież było nasze zdziwienie, kiedy na tle wschodzącego słońca, zobaczyliśmy dwa bociany walczące o wyczekującą tuż obok w gnieździe - zniecierpliwioną bocianicę.
Doprawdy, czegoś takie w życiu nie widziałam!
Spektakularne i niezwykłe!
Po długiej walce, przegrany bocian odfrunął ze spuszczoną głową - zwycięzca natomiast - zbliżywszy się do gniazda, z niebywałą czułością końcem swego dzioba, dotykał dzioba swej partnerki.. a my zapatrzeni w tę niecodzienną scenę miłosną - odczuliśmy prawdziwy skrawek nieba :)
To było cudne, naprawdę!!
Innym, ważnym dla mnie wspomnieniem, była możliwość posmakowania życia prawdziwego artysty :)
Zważywszy na fakt, iż wychowałam się w miejscowości, do której studenci Akademii Sztuk Pięknych, przyjeżdżali każdego lata w plener.. a widząc ich niemalże w każdym ładniejszym zakątku, rozstawionych wraz ze swymi sztalugami - wzbudzali nieustanny mój zachwyt i chęć artystą bycia również.. którym niestety nigdy się nie stałam.. choć dusza moja nadal artystą być pragnie :)
Powracając szybciutko do naszego pobytu u Miki - nie omieszkaliśmy skorzystać zarówno z doskonałych walorów plenerowych, jak również doświadczenia naszego znajomego!
To dzięki Mice, pierwszy raz w życiu, miałam okazję poczuć zapach lipy - zanurzyć w jej aksamitną materię nad wyraz ostre dłuto.. i stworzyć swoje własne dzieło :)
Doświadczenie niebywałe, znane zapewne wszystkim, którzy choć raz rzeźby w drewnie spróbowali :)
Co nie oznacza, ze rzemiosło to łatwym bywa.. o ile dobrze pamiętam 3 palce boleśnie zraniłam, choć niczym to doprawdy z poczuciem szczęścia, jakie pojawia się w akcie samego tworzenia :)
Tak pogrążona w przyjemnych wspomnieniach, w końcu stwierdziłam, że kanapę swoją opuszczę, i łosia obiecanego już czas jakiś temu Gosi, własnymi łapkami ulepię..
Glina ponoć samoschnąca - zatem być może ominie mnie proces wypalania, zresztą zobaczymy..
Chwilowo łosia nieumalowanego :) w kilku odsłonach prezentuję..









Kolorowych snów Wam życzę!!

sobota, 6 czerwca 2009

Coś słodkiego na umilenie dnia..

Na ciasto truskawkowe miałam od dawna ochotę..
Za oknem pogoda nie najgorsza, jednak od rana niebo spowiły ciemne chmury, odstraszając od jakichkolwiek wędrówek..
Postanowiłam zatem umilić sobotnie, pochmurne popołudnie, odrobiną słodkości - ciasto okazało się pychotką - przepis na nie, znalazłam na blogu
Eli, do której lubię zaglądać w poszukiwaniu nowości kulinarnych. Jest nad wyraz proste, nie tuczące :) a nade wszystko pyszne!!

Przepis podaję według receptury Eli..


Lekkie i kremowe ciasto truskawkowe

tortownica 18cm

- 300g truskawek
- sok z polowy cytryny
- 3 lyzki cukru pudru (lub syrop z 2 lyzek cukru i 2 lyzek wody)
- 250g greckiego jogurtu naturalnego
- 3 platki zelatyny
- 1-2 lyzki goracej wody
- 12 ciastek maslanych (Leibniz)
- 2 lyzki miekkiego masla


Zelatyne namoczyc w zimnej wodzie. Ciastka i maslo wlozyc do blendera i zmiksowac na tzw. mokry piasek. Wysypac na dno tortownicy i przygniatajac dlonia rozprowadzic na calej powierzchni. Wstawic do lodowki. Owoce zmiksowac z sokiem z cytryny i cukrem. Nastepnie dodac jogurt i jeszcze raz szybko zmiksowac. Zelatyne odsaczyc i rozpuscic w lyzce goracej wody, dodac do masy jogurtowo-truskawkowej i dokladnie wymieszac. Schlodzony ciasteczkowy spod wyjac z lodowki i wylac na niego owocowa mase. Wstawic do lodowki na ok. 3 godziny.







Przy filiżance kawy i smakowitym truskawkowym rarytasie, pomykam w świat mojej książki...
Pięknego dnia, raz jeszcze Wam życzę!!!

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin