niedziela, 31 października 2010

Tears in heaven....

"O, zaszumieć jak morze! Otworzyć ramiona
i wszystkich brać w objęcia jak Maria z Magdali!
Nie czekać, aż przypłynie fala przeznaczona!
Nie wierzyć, że nas życie od życia ocali!"
- Maria Pawlikowska - Jasnorzewska (Westchnienie)


..ocalić od zapomnienia,
okruchy jesiennej zadumy
skąpane w słońcu liście
malowane miodową słodyczą.. 
..zanurzać się w błękicie jasnego nieba
unosząc skrzydła
ponad codzienności chwilą..


Myślami dziś powracam do miejsc i osób o których szczególnie pragnę pamiętać..
Wśród podmuchów wiatru dotykam wspomnień dobrych  i ważnych..
Słowa zachowane głęboko w sercu i liczne uśmiechy..
Blask oczu i każdy grymas zapamiętany..
Wspólne chwile, podarowane nam niczym dar od losu..
Tych wszystkich, którzy sprawili,
 iż moje życie stało się ważniejsze..

W wędrówce przez życie, docieramy do miejsc różnych, jedne pamiętamy wyraźniej inne rozmywają się niepostrzeżenie wraz z upływem czasu.. Jednak te, które zachowały się w niezmierzonej przestrzeni naszych serc, trwają i nawołują do powrotów..
Dla mnie jednym z takich zakątków, jest Orłowska Gdynia - kilka lat temu, kiedy miałam możliwość mieszkać w tym miejscu, pomimo tego, iż była to zaledwie krótka chwila, do dziś pamiętam uczucia, jakie towarzyszyły mi w tamtym okresie..
Codzienne powroty do domu brzegiem morza (pracowałam wówczas nieopodal plaży w samym sercu Sopotu..) była to zima, a wyludnione  zazwyczaj ulice emanowały cichą melancholią, podobnie plaże..
Ja i morze kołysane wiatrem, pokrzykiwanie mew..
Codzienne spacery na Orłowskie molo, a potem długie minuty cichego zatracenia..
Orłowo, to również wieczory wraz z wyśmienitą grą aktorów występujących na scenie letniej.. muzyka i wiatr szargający napływające fale..
To magia, która trwa i czaruje nieustannie, podczas kolejnych powrotów..

Tym razem również tam wróciliśmy.. zanurzeni w szeleszczących liściach, porozrzucanych wśród szepczących alejek..  samotne plaże przemawiające tęsknotą, za nami cisza.. przed nami niekończąca się przestrzeń spokojnego morza..
..oraz niezapomniany aromat kawy, unoszący się w Chatce Żeromskiego, a do kawy - szarlotka na gorąco, pachnąca słodycz przemijącej jesieni..








Dobrej nocy Wam życzę!!

 

niedziela, 24 października 2010

Złoty październik...

Maria Pawlikowska - Jasnorzewska napisała o październiku:
"Brzozy są jak złote wodotryski.
Zimno jest jak w ostatnim liście.
A słońce jest jak ktoś bliski,
który ziębnie i odchodzi.
Lecą liście.."

.... w czwartkowy poranek okraszony płatkami śniegu, wyruszyliśmy w podniebną podróż, aby po dwóch tygodniach pobytu w Polsce, powrócić w ramiona naszej szkockiej rzeczywistości..
Przywitało nas niebo spowite jasnym błękitem oraz ciepłe, choć zdecydowanie późno jesienne powietrze..
Podobnie jak w Polsce, drzewa malowane złotymi liśćmi, kreują obrazy wyjątkowe, choć tak ulotne...
Jeszcze zaledwie kilka tygodni a opatuleni w ciepłe szale, będziemy witać zimę.. jednak dziś, mrużąc oczy w kierunku  popołudniowego słońca, wędruję tam gdzie aleje pełne złocistych liści..
Kiedy spragnieni zapachu lasu, odbywaliśmy choćby krótkie spacery, wydawało mi się, iż dwa tygodnie to przestrzeń, niezwykle odległa - dziś w towarzystwie mruczącej Mocci, przeglądając kilkanaście zdjęć z minionego pobytu, odczuwam cichy niedosyt, który niestety nieodłącznym mym towarzyszem jest..
Spędziliśmy kilka dni w domu moich rodziców, gdzie z przyjemnością zaglądałam w coraz bardziej zarośnięte zagajniki - czy oznacza to, iż mieszkańcy coraz rzadziej odbywają spacery, choćby w niedzielne popołudnia, zastępując je długimi godzinami przed telewizorem?
Przyznam, iż od wielu lat ilekroć wracam w rodzinne strony, podczas moich leśnych wędrówek, spotykam znikomą ilość ludzi.. szkoda - lasy mamy takie piękne, pachnące igliwiem, kołysane podmuchami wiatru..
Mam jednak nadzieję, iż mimo wszystko mieszkańcy naszego miasteczka nie pozbywają się tak niezaprzeczalnej przyjemności jaką jest spacer leśną dróżką.. nieopodal szemrzącego jeziora..


..Zawitaliśmy również z bardzo krótką wizytą w Warszawie.. bardzo krótką, dodatkowo z okropnym kaszlem, który po końskiej dawce witamin, jakimi uraczyła mnie nasza znajoma,  pożegnałam już po dwóch dniach, bez cienia żalu!



A powróciwszy do Gdyni - poddawaliśmy się urokowi jesiennym, Trójmiejskim pejzażom, poczynając od Witomińskiego lasu, po bulwar, czy też moje ulubione, Orłowskie plaże...







Piękna złota jesień, za jaką tęskniłam otuliła nas z całą swoją łaskawością... w tym miejscu nasuwa mi się jednak refleksja - czy możemy mieć nadzieję, że w najbliższym czasie, los człowieka w późno jesiennym okresie jego życia, może być równie piękny, pełny jasnych złocistych barw??
A podążając dalej tą myślą, czy życie człowieka chorego oraz jego rodziny, która opiekując się, często niemalże po omacku, zdana  sama na siebie, na własną intuicję, która niestety nie zawsze pozwala na możliwie najbardziej łagodne przejście przez proces trudny i często bolesny jakim jest choroba..
Często zastanawiałam się nad reakcjami ludzi, którzy pytali mnie czym zajmuję się mieszkając w Szkocji. Najczęściej padały słowa, iż oni nie wyobrażają sobie, iż mogliby pracować z ludźmi podlegającymi opiece paliatywnej. Niewątpliwie jest to ciężkie zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym  zajęcie, jednakże w moim odczuciu, bez względu na to jak bardzo chciałabym robić inne rzeczy - nigdy nie przestanę uważać, iż jest to specyficzny dar.. trudny, przysparzający niejednokrotnie dodatkowych łez, jednak, kiedy obserwuję,  naszych pacjentów, wiem, iż to co robimy jest słuszne i dobre.
Jednocześnie ból przeszywa moje serce, kiedy myślę, w jaki sposób traktowani są pacjenci zwłaszcza w przedziale późno-starczym w Polsce!
Czy można mówić o jakiejkolwiek opiece, kiedy jedyna porada lekarza, to - należy być cierpliwym (to prawdo podobnie łagodniejszy i milszy przejaw zainteresowania ze strony specjalisty!), lub też: "cieszcie się, że to krwotok zewnętrzny, a nie wewnętrzny!! 
Doprawdy  rodzą się we mnie grzmoty, podobne do tych podczas najgroźniejszej z burz!
Poradoksalknie, każdy z nas może pewnego dnia stać się ofiarą choroby, oczywiście bez względu na wiek, jednak to ludzie starsi, najczęściej narażeni są na bezsilną akceptację tego co brakiem opieki należałoby nazwać -  bez względu jak wiele serca i czasu poświęca najbliższa rodzina (jeśli takowa jest!), a co jeśli jej nie ma?
W naszych głowach wielokrotnie pobrzmiewa myśl, iż starszy człowiek oddany do domu opieki, to najgorsze zło - oczywiście są domy lepsze i gorsze.
Jednakże w obliczu zbliżającej się starości, często samotnej, czyż nie jest to droga lepsza?
Szkockie społeczeństwo zestarzało się bardzo drastycznie, gdyby nie fakt, iż wielotysięczne tłumy młodych obcokrajowców przybyły tutaj, wypełniając lukę sięgającą głębin - na ulicach moglibyśmy spotkać niemalże samych starszych ludzi.
Domów opieki jest tutaj prawdopodobnie więcej, aniżeli przedszkoli - jeśli kogoś nie stać na taki rodzaj opieki, można starać się o miejsce w szpitalu np. w takim, w jakim pracuję ja. Dodatkowo, jeśli osoba chora nie wymaga zaawansowanej opieki lekarskiej, państwo prowadzi pomoc doraźną - pracownik socjalny - opiekun - to prawdopodobnie odpowiednik naszej pielęgniarki środowiskowej, jednakże w przeciwieństwie do niej, taki pracownik pojawia się każdego dnia u chorej osoby, w zależności od potrzeb - pomagając przy myciu, ubieraniu, czasem tylko podaniu posiłku, czy też lekarstw.. takie działania znacznie odciążają rodzinę, a jeśli jest taka potrzeba - udzielają wskazówek w jak bezpieczny sposób, zarówno dla chorego, jak i opiekuna, np.  chorą osobę podnosić..
15 lat temu, mieszkając wówczas w Poznaniu, zamierzałam zostać wolontariuszem w tamtejszym hospicjum - idea opieki nad osobami umierającymi, w kompleksowym pojęciu tego słowa, wydawała mi się wówczas niezwykle mądra, zresztą nadal tak myślę i żałuję, że jej zakres pomimo wysiłku prowadzących, nadal jest tak niewielki. 
"..każdy człowiek w Polsce ma prawo do umierania w spokoju i godności"..
Czyż taki los czeka każdego człowieka?
Życie dostarcza nam różnorodnych doznań - piękno jakie dostrzegam zarówno w Himalajskich górach, czy Marokańskiej pustyni, otacza nas również w Polskich lasach, nad brzegiem morza, czy też pachnących sianem łąkach..  
Podobnie problemy oraz choroby jakich doświadczamy, dotykają ludzi zarówno na kontynencie Europejskim, jak i Amerykańskim.. to co najważniejsze, to fakt w jaki sposób potrafimy wykorzystać nasze możliwości, aby to co trudne stało się możliwe do zaakceptowania, aby nieść pomoc tym, którzy rzeczywiście jej potrzebują - aby wykwalifikowani specjaliści, podobnie jak profesor Jacek Łuczak - bez względu na przeciwności, pomoc niósł i szerzył wśród tych, którzy są wstanie cokolwiek zmienić.

...

Czy myśli me stanowią składną i poprawną wypowiedź?
Niechaj pozostanie to kwestią sporną, natomiast ja sama mam głęboką nadzieję, iż zamiast niewiele wnoszących sporów jakie mają miejsce w naszym rządzie - nastąpią zmiany, pozwalające wielu ludziom, rzeczywiście w godny sposób, przechodzić jakąkolwiek chorobę - bowiem, jeśli chory i jego rodzina nie posiada wystarczającej ilości pieniędzy -trudno czasem mówić o jakiejkolwiek godności!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z resztkami okruchów popołudniwego słońca!
Dziękuję Wam za każdy wpis, odwiedziny - słowa pełne serdeczności! Zaległości w czytaniu i pisaniu namnożyły się niemiłosiernie, aczkolwiek przed nami długie, jesienne wieczory. Zatem do zobaczenia niebawem!! :)


niedziela, 3 października 2010

A jesień maluje swoje obrazy..

" Muszę coś zrobić z włosami,
muszę coś zrobić z oczami,
bo tak mi jakoś ciemno.."
- Agnieszka Osiecka

zmieniłam kolor włosów..
Teraz są ciemne, zbyt ciemne ..
jednak - głębokie jak dno oceanu
o barwie aksamitnej i wyrazistej..
jesienne, jak złociste kasztany
zbierane o poranku...


..a na balkon kupiłam słoneczne dynie, w pomarańczowe i zielone prążki
dokładnie tak jak lubię..


..w maleńkich doniczkach - moi skalni ulubieńcy - od niedawna w moim zielonym zakątku.



Po południu, zupełnie bez zapowiedzi i niespodziewanie - zza chmur wyjrzało cudowne słońce..
Pośpiesznie spakowałam aparat, farby, pędzle i mały słoiczek wody.. 
Droga do pokonania, okazała się zgoła nie małą, jednak warto było - ostatnie już promienia słońca sączyły się delikatnym strumieniem z kolorowego nieba..
Otulały słomiane liście kasztanowca, nadając im ciepłej, optymistycznej barwy..
W tak cichej przestrzeni, zrodziła się nadchodząca powolnym krokiem wraz  z chłodnym powiewem,
 wieczorna  osobliwość - nocą zwana
pełna gwiazd i jasnym księżycem...






Dzień piękny, pełen słonecznych niespodzianek, dobiega końca - mam nadzieję, że i Wasz był taki.. może piękniejszy, pachnący kasztanami i szeleszczącymi liśćmi..

Na zakończenie chciałabym zaprosić Was w pewne miejsce.. jakiś czas temu otrzymałam zaproszenie - była to dla mnie ogromna niespodzianka.. szalenie mi miło - zaproszenie do wzięcia udziału w konkursie na kulinarne talenty - Pani Beato, bardzo dziękuję, naprawdę -  długo o tym myślałam bowiem, pomimo tego, iż osobiście nie sądzę abym miała jakiekolwiek szanse, gotować, piec, odkrywać nowe smaki uwielbiam.. kiedyś myślałam o tym aby uporządkować moje kulinaria i zebrać je w jedno miejsce. Skończyło się tylko na myśleniu, bowiem jak już sami zauważyliście - w czasach kiedy czasu miałam znacznie więcej, założyłam mojego podróżniczego bloga.. i cóż.. czasu poświęcam mu strasznie mało... ale, pokusa znów zawitała, kiedy pojawiło się wspomniane zaproszenie.. pomyślałam, że może kiedyś, jak już będę miała więcej czasu..
Cóż, kiedy po operacji wróciłam do nadesłanej wiadomości, naszła mnie ochota, aby.. może choćby spróbować - tak więc jest! Kochani, mam kolejnego bloga - co szaleństwem małym uważam jest.. ależ czy ja szalona nie bywam??
Większość wpisów, to te z tutejszego zakątka, poprawiłam jednak zdjęcia a i same wpisy ograniczyłam tylko do tematyki związanej z mymi kulinarnymi podróżami - cokolwiek to znaczy.. : )
Dwa dni temu upiekłam, naprawdę pyszne ciasto czekoladowe z delikatną nutą marcepanu i imbiru  - idealne na jesienne wieczory! Polecam.

Zatem, jeśli polubiliście moje wypieki, a czasem podróże kulinarne - zapraszam Was w świat moich Picanterii!

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną swoimi uwagami, myślami... 
Tymczasem pozdrawiam Was bardzo ciepło.. i zapraszam do stołu!


..Oczywiście z muzyką w tle!

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin