czwartek, 26 listopada 2009

W księżycowym gaju...

Późna noc nastała..

Wsłuchana w Sonatę księżycową, spoglądam na płynący po niebie księżyc..

Słucham Jego opowieści, tych z odległych krain..
W księżycowym gaju, gdzie rosa delikatną mgiełką pokryła zmęczone jesienną szarugą ostatnie tego roku liście, na samotnej ławce przysiadło dwóch wędrowców..

Nic o sobie nie wiedząc, nie zadając zbędnych pytań, trwali przez dłuższą chwilę w cichej, łagodnej bytności..

Spoglądając w tym samym kierunku, podążali drogą ku jasnej poświacie, która tuląc świat w swych ramionach, była ostoją i otuchą każdej samotnej istoty..

A kiedy brak porozumienia zabiera ostatnie tchnienie wiary w miłość i radość, jaka może towarzyszyć nam w codziennej wędrówce jaką jest życie - unosi swe szerokie ramiona, aby wskazać kierunek.. umocnić nas w prawdzie jedynej i słusznej!

Zadając pytanie - dlaczego czas marnujemy na zbędne żale i niedopowiedziane złości - szargamy swe życie jak wiatr szarga ostatnie już liście...
Kroczymy samotną drogą usłaną niepotrzebną, zadającą ból ścieżką... Biegniemy w kierunku światła, choć przez tkwiące w sercu urazy nie widzimy piękna, które nas otacza.. nie widzimy drugiego człowieka, który czeka na jedno choćby życzliwe słowo - słowo, które może odmienić nasze wspólne życie!!







... Obiecałam pokazać moje szyszkowe wariacje :)
Dziś dla odmiany piękne słońce zagościło na kilka godzin.. niestety większość czasu spędziłam w szpitalu w oczekiwaniu na wizytę z lekarzem, który kilka miesięcy temu mnie operował.. strasznie długa procedura: oczekiwanie w pierwszej poczekalni.. czas kolejny spędzony w poczekalni przed zrobieniem zdjęcia nogi... po czym kolejna - zielona - optymistyczna ;) poczekalnia, od której już tylko kilka kroków do gabinetu lekarza.... niestety ludzi ze złamaniami wszelkimi wielu, więc i czas oczekiwania długi.. a wszystko po to aby dowiedzieć się, że zdaniem lekarza - moich ukochanych śrub, to On nie poleca wyciągać zbyt szybko - wszystko dla dobra mojej zmaltretowanej kości, która w przeciwnym razie znów mogłaby się połamać!! A tego przecież nie chcemy!
Lekarzem nie jestem, więc ufam, iż słuszna to rada - choć przyznam szczerze, iż troszkę odebrało mi to moją optymistyczną wizję na przyszłość - gdybym prowadziła osiadły tryb życia - nie byłby to zbyt duży problem - jednak w mojej sytuacji, pozbawia mnie to przez kolejne kilka miesięcy szansy na powrót do dawnej aktywności.. I jest mi naprawdę przykro z tego powodu!! Wiem, to nie koniec świata - to tylko chwilowe smutasy... wszytko będzie dobrze.. w końcu Wanda Rutkiewicz wybierając się na jedną z wypraw w Pakistanie - maszerowała dzielnie o dwóch kulach! Zdobyła 8-tysięcznik, choć stan Jej nogi zupełnie temu zaprzeczał!
Wybaczcie - troszkę pomarudziłam... miałam nadzieję, że w styczniu odbędę kolejną operację i szybciutko wrócę do normy... a to wszystko tak długo trwa!!
:(

No tak, miałam pisać o szyszkowej twórczości ;) a skończyłam na żalach...

Wczorajszego dnia z szyszek wykleiłam małą kulę w tonacji brązowej, zabarwionej różaną słodyczą oraz cynamonowym (jak zwykle..) posmakiem..

Wieniec - bardzo naturalny.. być może zbyt mało optymistyczny, jednak wersja początkowa, jedynie wzbogacona zapachem pomarańczy, pałeczkami ulubionego cynamonu.. wraz z małymi masosolnymi gwiazdkami.

Wkrótce Mikołaj - dlatego spiesząc się przed przyjazdem moich rodziców (bowiem ma to być upominkowy drobiazg dla moich bratanków, który przekazać im mieli właśnie moi rodzice), uszyłam dwa Mikołajkowe buty..


Tym optymistycznym akcentem - pozdrawiam Was bardzo ciepło i serdecznie.. bardzo już późną porą!
Księżycową porą...

środa, 25 listopada 2009

Żegnając jesień...

Złota, piękna jesień przeminęła...
Świat szargany deszczem, wiatrem oraz bezgraniczną szarością, przyodziewa smutną szatę jesiennej szarugi..
Takiej jesieni nie lubię - wzmaga smutne poczucie nieuchronnego końca... czegokolwiek co dobre, piękne i radosne.. wzmaga niepokój i poczucie niemocy..
Na szczęście zapalając latarenki, pachnidła wszelakie.. wsłuchując się w dźwięk płynącej muzyki, przywołując obrazy przesycone optymistyczną aurą - oddalam niechcianą szarugę..
Przebudzona dzisiejszego dnia szalejącym wiatrem, z bólem opuściłam swoje ciepłe legowisko :(
Jednakże świadomość tego, iż czasu ostatnio mam bardzo mało, a święta coraz bliżej - szybciutko pozbierałam wątłe me ciało, ogarnięte poranną niemocą ;) a posiliwszy się cudownie pachnącą kawą - zabrałam się za pracę..
Zamierzałam kontynuować produkcję kartek... jednak ponieważ od dawna w planie miałam zrobienie wieńca jak i innych tworków z pieczołowicie zbieranych tej jesieni szyszek - produkcja kartek została przełożona na później...
Przyznam szczerze, iż nie spodziewałam się, że zajmie mi to tyle czasu - ale zważywszy na fakt, iż wyklejanie szyszkowego wieńca było bardzo przyjemnym zajęciem - nie miało to większego znaczenia :)
Udało mi się również, zrobić małą kulę szyszkowo - różaną... (efekty końcowe pokażę Wam następnym razem).
Moje świąteczne przygotowania wzmogły we mnie poczucie, iż nieuchronnie przemija kolejna pora roku.. z którą powolnym krokiem żegnam się, aby powitać zimowe pejzaże... nagle postanowiłam również zmienić odrobinę wystrój mojej małej internetowej przestrzeni... tylko odrobinkę :)
Nutka nostalgii przesycona cynamonowym aromatem..
Na zakończenie - żegnając jesienne krajobrazy - ostatnie zdjęcia zrobione podczas pobytu moich rodziców..








Wbrew wszechobecnej szarudze - dużo słońca Wam życzę moi drodzy goście!!!

niedziela, 22 listopada 2009

Świąteczne przygotowania... oraz Kasiulkowe wyróżnienie!

Wczorajszego wieczoru otrzymałam przesympatyczne wyróżnienie od Kasiuli :)
Przyznam szczerze, iż ta miła niespodzianka, skłoniła mnie do chwilowej refleksji natury twórczo-wykonawczej :)
Bowiem, kiedy za każdym razem przeglądam Wasze blogi, pełnych pięknych prac jakie tworzycie - odczuwam niezmiennie niedosyt tego co sama mogłabym robić.. pomysłów w mojej głowie co prawda wiele, jednak czasu do realizacji dużo mniej, poza tym prawda jest taka, iż wiele umiejętności, choć chciałabym - niestety nie posiadam :( np. nigdy nie haftowałam, choć obiecałam sobie, iż jeszcze w tym roku rozpocznę naukę, zwłaszcza iż niedawno otrzymałam śliczne wzory od
Agnieszki!
Bardzo chciałabym malować, szyć i szydełkować.. niestety nie potrafię :(

Uwielbiam za to przystrajać , dekorować.. kreować maleńkie masosolne oraz gliniane tworki... gotować oraz robić zdjęcia z lepszym lub gorszym efektem..

Czy to wystarczy aby zasłużyć na takie wyróżnienie?? Nie wiem, jednak bardzo Ci Kasiu dziękuję!!

Późna już pora, dlatego nie będę już dziś typować osób, którym chciałabym przekazać owo wyróżnienie, ale obiecuję, iż uczynię to wkrótce!



Kolejny tydzień minął, święta coraz bliżej a ja czasu mam jak na lekarstwo..
Po pracy wracam tak zmęczona od kilku dni, iż najskrytsze pragnienia tworzenia świątecznych ozdób, upominków, kartek pozostaje w sferze zwaną przyszłością..
Co prawda kiedy tydzień temu miałam urlop, udało mi się zrealizować kilka postanowień, z czego bardzo się cieszę, a dziś wieczorem zapaliwszy wszystkie możliwe świeczki i latarenki - postanowiłam sfotografować kilka drobiazgów, które zrobiłam..
Nie ma ich wiele, jednak światło palących świec wraz z migoczącymi płomykami, iskrzącymi się radośnie - stworzyły magiczną atmosferę...

.. Wśród tych kilku drobiazgów, znajdują się kartki (jedną z nich sfotografowałam, choć muszę przyznać, iż muszę jeszcze popracować nad napisem..), w świątecznej kolekcji znajduje się świeczka (jedynie przyozdobiona przeze mnie, jednakże w tej szacie znacznie bardziej mi się podoba). Ostatecznie aniołki masosolne wraz z małymi dzwoneczkami oraz gwiazdkami, które wykorzystuję do przyozdabiania prezentów, kartek...


Zresztą sami zobaczcie...

















Serdecznie Was wszyskich pozdrawiam życząc pięknych snów!!!






czwartek, 19 listopada 2009

Jesienna nostalgia... część II

"Płomień
żyje doskonale bo krótko
i w ciągu życia - które trwa
nie dłużej niż
olśniewającą chwilę.."
- Halina Poświatowska

Wędrówki ciąg dalszy...
Podążając ku północnym krańcom Szkocji, doświadczaliśmy magicznej chwili - blask słońca przenikał każde źdźbło trawy emanując świetlistą poświatą..
Przez chwilę otaczająca nas przestrzeń, rozpalona ciepłem zachodzącego słońca - wibrowała w podniebnym tańcu, niczym sznur łabędzi na błękitnym niebie..












...gdzieś na końcu świata, w kamiennej posturze - zatrzymani wśród spalonych jesiennym słońcem traw - dawni kochankowie, przyjaciele i bratnie dusze.. wypatrujący nachodzącego jutra...







Pięknych snów Wam życzę!!!

Jesienna nostalgia... część I

Odkąd wróciliśmy z Polski, czas upływa tak szybko.. za szybko!!!
Mam poczucie, iż tysiące spraw czeka na mnie, a ja nienadążam z realizacją tego wszystkiego co powinnam :(

Dodatkowo, wczorajszego wieczoru, po wylocie moich rodziców -wiatr z niemiłosierną siłą zaczął dokuczać moim roślinom.. Jego przeraźliwy świst skutecznie wzmagał niepokój, który cichaczem zakradał się do mojej duszy, zupełnie jakby pragnął wywiać wszystkie pozytywne emocje..
A dziś o poranku - straszna szaruga, zawieja i deszcz...
Zrobiło się smutno i nostalgicznie...

Pozostało mi jeszcze troszkę czasu do wyjścia, dlatego postanowiłam, iż szybciutko podzielę się z Wami cząstką tego co było piękne i inspirujące podczas ostatnich dwóch dni!

Moi rodzice gościli u bardzo krótko, jednak muszę przyznać, iż był to czas tak bardzo intensywny a jednocześnie słoneczny - na pewno pozostanie w moim sercu na bardzo długi okres....

Chcąc pokazać Im odrobinę Szkocji - wybraliśmy się na wycieczkę w kierunku północno-wschodniej części kraju, przemierzając rozległe pasma górskie Grampian - piękne, niezaludnione tereny, tchnące przenikliwą nostalgią - zważywszy na ciągle jeszcze jesienną aurę..

Dziś pozostawiam Was wraz z muzyką, która towarzyszyła nam w podróży (a którą ja osobiście uwielbiam), wśród pejzaży malowanych słońcem... gór za którymi zawsze tęsknię i wracam z radością..








Przemierzając górskie bezdroża - naszą uwagę zwrócił pewien zameczek - z ciekawości zatrzymaliśmy się na moment - okazało się, iż jest to hotel - jednak tuż za jego murami rozciągał się cudownie pachnący las z szemrącym potokiem!

Rudości opadłych już liści - cudownie współgrały z wszechobecną ciszą, przenikającą w najgłębsze zakamarki mego jestestwa...












Słońca Wam życzę w te ostatnie jesienne dni.. śląc najserdeczniejsze pozdrowienia!!


LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin