niedziela, 30 sierpnia 2009

Książki, kartki, listów pisanie...

"Ktoś list dostał. Komuś serce bije.
Idzie czytać pod kwitnące jabłonie.
Czyta. Chwyta się ręką za szyję
i dno traci, i w powietrzu tonie."
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Rozmyślając dziś o książkach, myśli moje zmieniły delikatnie swój bieg by w tęsknocie za listów pisaniem - odrobinę wyjść im naprzeciw..

Kiedy byłam w Polsce, odkryłam u moich rodziców pokaźnej wielkości karton, który o dziwo krył skarby o których dawno zapomniałam. Tudzież nie spodziewałam się, że nadal są one właśnie w domu moich rodziców.. ów karton okazał się pełen listów, które otrzymałam w przeszłości od moich przyjaciół.

Ze wzruszeniem w sercu, zaczęłam je czytać i odkrywać na nowo słowa dawno już zapomniane..
A kiedy kilka dni temu spotkałam się po wielu latach z moją koleżanką z liceum
i wspomniałam Jej o listach - ona powiedziała, iż do tej pory przechowuje wszystkie listy, które otrzymała ode mnie..

Pisanie listów to jakby zamierzchła epoka.. co prawda nigdy nie przestałam listów pisać, jednak czynię to zdecydowanie rzadziej aniżeli czyniłam dawniej.. a szkoda - słowo pisane zawsze kryje w sobie pewną magię i czar..

Poczta email-owa ma swoje plusy, jednak nigdy nie będzie tym czym były listy pisane ręcznie, następnie przesyłane pocztą tradycyjną..

Sięgając po garść wspomnień z dzieciństwa (po raz kolejny :)) - pamiętam stosy listów wyciąganych z worków jutowych na poczcie mojej mamy, następnie długie stemplowanie znaczków oraz segregowanie ich do odpowiednich przegródek.. nie jestem pewna, czy powinnam takie wspomnienia wynurzać na światło dzienne - dowiem się, kiedy moja mama przeczyta tego posta :)

Jednakże pamiętam, iż jako mała dziewczynka odczuwałam ogromną frajdę, kiedy pozwalano mi owe listy stemplować, oczywiście z dużą dozą ostrożności - stępel zawsze musiał być wyraźny!

Ach, ileż wówczas ludzie pisali listów!!
A dziś??

Ja z tęsknoty za słowem pisanym, pięknym papierem listownym, wybrałam się niedawno do sklepu papierniczego, gdzie zakupiłam kilka kartek papieru czerpanego, kilka kopert i innych cudnych drobiazgów..


A sama zrobiłam dziś kartki.. bardzo skromne ale moje własne :)



Nocy pełnej pięknych snów Wam życzę!!!



Powiew lata w przedsionku zbliżającej się jesieni..

"Ja jestem niezmierzoną utajoną mocą stwórczą wszystkiego, co było,
jest i będzie , a moje pragnienia są niby nasiona zasiane w ziemi:
czekają na właściwą porę, by rozwinąć się w piękne kwiaty i potężne drzewa,
czarowne ogrody i majestatyczne lasy"
- Deepak Chopra (Prawa obfitości i bogactwa)
Zawsze kiedy wracam z Polski zostaję obdarowana książkami, tudzież sama je namiętnie kupuję.. taka moja przypadłość z którą przyznam szczerze całkiem mi dobrze... tylko Damian załamuje ręce, bo miejsca u nas jak na lekarstwo a książek przybywa.. a co by było gdybym zwiozła wszystkie te, które czekają samotnie w kartonach w Polsce??
Jednak ciche wieczory z moją ulubioną książką, po którą mogę sięgnąć w każdej chwili, kiedy tylko mam na to ochotę - to uczucie absolutnej radości.. tam gdzie są moje książki - mam poczucie, iż jestem w domu! Bowiem u mnie w domu książki zawsze były czytane i "święte" miejsce zajmowały!
Lubiłam również wyprawy do biblioteki - przecież nie sposób w domu mieć wszystkich interesujących nas książek, a biblioteki to skarbnica, z której można czerpać do woli..
Jednak pamiętam z dzieciństwa czwartkowe popołudnia - wówczas na pocztę przychodziła zaczarowana paczka dla pani prowadzącej naszą miasteczkową księgarnię. Moja mama będąc kierownikiem poczty - owe paczki zawsze zanosiła osobiście - a ja razem z nią zazwyczaj dreptałam z entuzjazmem w sercu i dreszczykiem miłych emocji - ponieważ zawsze, moja mama choćby jedną książką mnie obdarowywała. Zresztą tych książek zawsze kilka wędrowało na nasz regał..
Nie jestem pewna, czy wówczas moja mama otrzymywała wypłatę w każdy czwartek :) jednak, kiedy ja zaczęłam zarabiać swoje pierwsze pieniądze, chyba większość z nich przeznaczałam na zakup książek, które w szczególny sposób zawładnęły moim sercem..
Dziwne, właściwie to nie zamierzałam pisać o moich książkowych wspomnieniach - po głowie mi chodzą letnie wspomnienia - kwiaty na łące, kąpiele w ciepłej wodzie odwiedzanych przeze mnie w tym roku jezior - do tej pory raduje mnie fakt, iż w Polsce jeszcze pełnia lata - choć czytam na Waszych blogach i sama zaczęłam dostrzegać pierwsze oznaki jesieni. (Ale wierzcie mi - u Was naprawdę lato jeszcze w pełni - tutaj w Szkocji jesień czuć każdą komórką ciała).
W Polsce, do późnej pory wieczornej, ciepło w krótkim rękawku, a woda w jeziorze była tak ciepła, iż kąpiel w nim, była największą przyjemnością.. poza tym wieczorne cykady - tutaj choćbym znalazła się w najpiękniejszym miejscu - tych cykad nie usłyszę, a są one dla mych uszu jak najpiękniejsza muzyka!
Pozwalam na moment swoim myślom swobodnie płynąć.. zauważam nurt rzeki, którym przemierzają kolejne kilometry nieznanej przestrzeni.. tak wiele światów odkrywam, choć znajduję się w jednym miejscu - wystarczy kilka spotkań, przeczytanie książki, obejrzenie filmu.. kilka rozmów z bliskimi o tych pięknych, czasem błahych, niejednokrotnie jednak również trudnych sprawach - a w głowie mej zaczynam tworzyć tysiące obrazów.. tysiące przestrzeni, które muszę pokonać..
W chwili tej pojawia się kolejna myśl wypowiedziana i spisana kiedyś przez wedyjskiego mędrca:
"Nie martwię się przeszłością ani nie obawiam przyszłości, ponieważ moje życie jest doskonale skoncentrowane na chwili obecnej i zawsze przychodzi do mnie właściwa odpowiedź, jak zachować się w każdej sytuacji."
..No właśnie, bez względu na trudności w jakich się znajdujemy - jeśli wsłuchamy się w samych siebie - odpowiedź pojawia się jak napływająca fala.. choć znów pojawia się pytanie, czy zawsze? W każdej sytuacji??
Może powinnam pozwolić zanurzyć się własnym myślom w bajecznej plejadzie barw maków i chabrów, rosnących beztrosko na jednej z letnich łąk...

Dość tych filozoficznych rozważań... niewiele w istocie z nich wynika.. rodzą się kolejne myśli i pomysły na przyszłość.. jednak żyć należy teraźniejszością!
A teraźniejszość, to miłe wyróżnienie, które otrzymałam od Kasandry!
Dziękuję moja droga!!
Tym razem nie wyróżniając nikogo z osobna - przekazuję je Wam wszystkim, którzy mnie odwiedzają, a i ja z przyjemnością bywam częstszym lub rzadszym gościem!



Na koniec już - ostatni cytat, z książki, którą otrzymałam w prezencie, a którą właśnie kończę czytać.. chyba jeszcze przez jakiś czas będę Was raczyć tymi myślami - nie chcę pożegnać się z nimi wraz z ostatnią przeczytaną kartką, dlatego spisuję je tutaj - być może i dla Was będą iskierką inspiracji.. lub po prostu pozostaną gdzieś na skraju Waszej duszy!
"Expressing - oznacza wyrażanie szczerego uznania i podziękowań wszystkim osobom, które nam pomagają. Nie należy nigdy udawać uznania, ale jeśli je czujemy, powinniśmy je okazywać. Okazywanie wdzięczności ma potężną moc, która stwarza jeszcze więcej niż już otrzymaliśmy."
Naprawdę już na koniec - utwór który zapewne już znacie, ale dziś słyszę go głęboko w duszy mojej bardzo wyraźnie..
Poza tym pięknej niedzieli Wam życzę!!!


sobota, 29 sierpnia 2009

Spacer ścieżkami mego dzieciństwa..


"Nieskończona liczba światów pojawia się
i znika w ogromnej przestrzeni mojej świadomości,
jak pyłki kurzu tańczące w promieniu światła."

- Starożytne powiedzenie wedyjskie

Jeszcze kilkanaście godzin temu spacerowałam uliczkami Poznania, a dziś wpatrzona w mój mały ogród szargany podmuchami wiatru - powracam myślami do chwil spędzonych w domu.

Mój dom, jest tam gdzie serce moje - a to oznacza, iż tak naprawdę domów mam wiele..
Niewątpliwie jednak dom moich rodziców, zawsze będzie tym, który wiąże się z moim całym dzieciństwem - a to ono przecież jest fundamentem całego mojego życia!
Dom moich rodziców, przywołuje słodkie wspomnienia pełne beztroski i bezpiecznej wędrówki przez życie..
To długie samotne włóczęgi wśród łąk, lasów dookoła jezior... samo wspomnienie powoduje, iż znów jestem szczęśliwym dziewczęciem, pełnym ideałów i marzeń na przyszłość..
Podczas mojej krótkiej wizyty, udało mi się w końcu po długim czasie, znów wędrować ścieżkami mego dzieciństwa..
Nieopodal domu moich rodziców, znajduje się położone w malowniczym miejscu jezioro - niestety nie należy ono do najlepszych biorąc pod uwagę kąpiele, jednak spacer dookoła jeziora - to przyjemność najwyższej rangi :)
Ja będąc nastolatką, w każdej wolnej chwili wędrowałam, biegałam tudzież jeździłam na rowerze, każdą możliwą ścieżką odczuwając pełnię radości, jaką może doświadczyć szczęśliwy człowiek - takie były moje małe szczęścia tworząc mozaikę mego dzieciństwa, które teraz odżywa wraz z obrazami, ukazującymi się podczas mojego spaceru... na który i Was zapraszam!

Jesień coraz bliżej...


Wraz z upływem czasu, wszystkie maleńkie drzewka przeistoczyły się w dojrzałe, dorodne drzewa..




Kiedy byłam dzieckiem, zawsze intrygowało mnie co znajduje się za tymi okiennicami.. dziś są naprawdę stare i opuszczone.. wciąż jednak intrygują mnie swoim tajemniczym wnętrzem..



Błyszczące w słońcu wody jeziora..





Kolejne oznaki przemijającego już lata... jednakże urok ich stanowi piękne preludium zbliżającej się jesieni..



Lato powolnym krokiem zbliża się do końca swojej wędrówki, jednak kwitnące nadal kwiaty oraz piękne motyle, tudzież niezwykłe w swej budowie owady - stanowią cudowną kompozycję letnich pejzaży..








Pomimo niedosytu, jaki odczuwam po mojej kilkudniowej wizycie w Polsce - z radością wracam do mojego życia tutaj w Szkocji - z przyjemnością wracam również do Was - dziękuję Wam za wszystkie serdeczne słowa, miło mi niezmiernie, że i Wy wracacie do mnie!
Mam nadzieję, ze i tym razem miło było Wam wędrować ze mną ścieżkami pełnymi słońca, choćby w wirtualny sposób :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę pięknego weekendu!!

niedziela, 23 sierpnia 2009

Poranne odkrycie..

O poranku zajrzałam na swój balkon.. deszczowo za oknem jednak "spacer" po balkonie to czysta przyjemność..
Zaglądając w różne kąty mojego małego ogrodu - dostrzegłam, iż mój pomidorowy gigant w końcu zaowocował!
Dziwne, jednak do tej pory nie zwróciłam na to uwagi - podlewam go regularnie, jednakże pomidorków nie widziałam. Kilka dni temu żaliłam się znajomym, że z tego miłego wielkoluda, pozostaną mi tylko żółte zasuszone kwiatki :(
A przecież u Oli zaowocowały one już tak dawno... cóż Szkocja to nie Anglia ;) zdecydowanie mniej u nas słońca...
Dziś jednak dostrzegłam maleńkiego pomidorka - nawet nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam!! Kiedy zaczęłam dokładnie przeglądać krzaczek - okazało się, ze wśród wielu liści, kryją się całkiem duże już pomidorki!!
Niestety obawiam się, iż tak mała ilość promieni słonecznych oraz brak ciepła - sprawi, iż nigdy nie zarumienią się one soczystą czerwienią...
Będę cierpliwa! Zobaczymy!!



Jutro wylatuję do Polski - dlatego pomyślałam, że upiekę coś słodkiego..
Przeglądając bloga An-ny zwróciłam uwagę na takie pyszności, jak jogurtowe ciasto z truskawkami i malinami.
Wyglądało tak smakowicie, iż postanowiłam i ja go upiec!
Aromaty unoszące się z piekarnika były cudne - ciasto wyrosło pięknie... ale jakież było moje rozczarowanie, kiedy dziś rano po przekrojeniu ciasta, okazało się ono zakalcem :(
Smakuje dobrze, ale to wciąż zakalec :(
Zdjęcie zrobiłam przed przekrojeniem i niech tak już zostanie :)
Polecam wizytę u An-ny aby zobaczyć jak ciasto powinno wyglądać w całej swej okazałości.. ja tymczasem mam nadzieję, ze mój brat, który za dawnych lat twierdził, iż przepada za zakalcami - i tym razem nie pogardzi moim ciastem..


Na koniec jeszcze jeden wypiek - tym razem obyło się bez zakalca :)
Przepis również An-ny (tartaletki z wiśniami), ja jedynie troszkę go zmodyfikowałam, jednak wyszedł znakomicie..
Zamiast wisienek, dodałam masę karmelową oraz banany, a olejek waniliowy zamieniłam migdałowym.. bardzo słodkie, jednak warte pokusy :)



Pozdrawiam Was bardzo ciepło i życzę pełnego inspiracji tygodnia!!!


sobota, 22 sierpnia 2009

Popołudniowe impresje...

Od tygodnia znów chodzę do pracy - co prawda w bardzo okrojonym wymiarze godzin, jednak czas upływa mi teraz nieco odmiennie..
Wczoraj po pracy, zaskoczyła nas niemalże niespodziewanie - piękna pogoda - tutaj w Szkocji - lato odchodzi bardzo szybko - coraz częściej odczuwa się powrót jesiennych szarug.. czasem jednak słońce wygląda zza chmur rozpościerając aurę letniej sielskości..
Tak było wczoraj - po krótkim odpoczynku, postanowiliśmy wybrać się na spacer.
Ja zapragnęłam choćby namiastki górskiej wędrówki - dlatego cel który obrałam było pasmo niewielkich gór Pentland Hils - to jedno z moich ulubionych miejsc w okolicach Edinburgha, które dawniej odwiedzaliśmy bardzo często - niestety odkąd złamałam nogę, przyglądam im się tylko z daleka z delikatnym uczuciem tęsknoty..
Wzgórza od dłuższego czasu pokrywają piękne wrzosy - bardzo chciałam poobcować przez chwilę w tym magicznym miejscu, zatem wybraliśmy się na krótką wędrówkę, która była obietnicą realizacji moich małych pragnień :)

...Tak - spacer zapowiadał się pięknie - jednak przez częste deszcze, w pewnym momencie przywitała nas taka oto cudowna kałuża!!! Doprawdy nie było mowy o dalszej wędrówce, ponieważ poziom wody w okalających ścieżkę chaszczach - był zdecydowanie za wysoki :(
Poza tym - jak to bywa w Szkocji - pogoda zmienną jest, a co się z tym wiąże - nagle napłynęły złowrogie chmury, po czym przywitała nas orzeźwiająca ulewa :)
Uroczo i romantycznie!!!


Nie pozostało nam nic innego, jak tylko zawrócić i iść w stronę słońca... tam gdzie niebo było jeszcze jasne i promienne..


Impresje murkowe...



Cóż.. do wrzosowych wzgórz nie dotarliśmy - następnym razem!!
Ale to już po moim powrocie z krótkiej wizyty w domu!
W poniedziałek wylatuję do Polski - już nie mogę doczekać się spaceru po pachnącym lesie.. oraz cichej włóczęgi uliczkami Poznania :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę pięknego, słonecznego weekendu!!

wtorek, 18 sierpnia 2009

Nocne inspiracje..



Zasłuchałam się wczorajszego wieczoru w muzykę Herbiego Hancocka - zakochałam się w Jego mistrzowskich dźwiękach..

Wieczór przerodził się w ciemną noc...

Otrzymałam również wiadomość od mojego znajomego - piękną opowieść wysnutą z odrobiny wspomnień z krainy przez Niego ukochanej..

Z tej krótkiej wspólnej nocnej pogawędki - Mariusz połączywszy nasze myśli - wydobył z nich kwintesencję utkaną poezją..


W górach..
Znów chcę być w górach;
nasycać się ciszą chłodnych poranków
i oczy słońcem wschodzącym porażać.
Pogrążona w nocnej tęsknocie,
usypiam z myślami rozdartej duszy...



Mariuszu - dziękuję i przepraszam, że piszę o tym.. ale powstrzymać się nie potrafiłam...

Pięknego dnia wszystkim moim wirtualnym gościom życzę!!

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Welcome to Festival... part III

"Enjoy a wild night of rum, rumba and reggeton with the hottest dancers from the heart of Havana."
"Havana Rumba" - to kolejne show prezentowane podczas tutejszego festiwalu, na którym miałam okazję po raz kolejny pozachwycać się tańcem :)
Dla sympatyków tańców latynoamerykańskich oraz tych, którzy mają ochotę przenieść się na moment w okolice Havany - sympatyczna, nieskomplikowana propozycja!
Ja bawiłam się wybornie, bowiem tańce takie jak - salsa, rumba.. wprawiają w ruch każdą komórkę mego ciała - unosząc skrzydła mojej duszy ponad granice zwyczajności..









LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin