Za oknem ciemna noc spowiła płaszczem tajemniczości przygotowujące się do snu wszelkie stworzenia... zakrada się niepostrzeżenie cisza przeplatana wątłym śpiewem oddalonych cykad..
Przeglądam utrwalone w kadrze scenki z dzisiejszego dnia, doznając miłego uczucia szczęśliwości..
Minął kolejny dzień przepełniony ciepłymi promieniami słońca - nasze mieszkanie chłonie to światło tak intensywnie, iż o godzinie 20.30 czujemy się jakby był środek południa!
Błogosławieństwo to wielkie w kraju deszczy i mglistych symfonii okalających posmutniały świat.. jednakże w takim dniu jak dziś - rzeczywistość nabiera innego wymiaru - każdy kto żyw opuszcza cztery ściany własnego domostwa, poddając się absolutnej rozkoszy jednoczenia się z naturą!
My również szybciutko spakowaliśmy sprzęt biwakowy : ) aby na naszej pobliskiej polance rozkoszować się pięknym dniem..
Wydawałoby się, że zwykła proza życia nie może przyspożyć człowiekowi miłych doznań zarówno estetycznych jak i duchowych.. proza życia jednak, niejednokrotnie przyodziewa poetycką szatę zabarwioną świeżością i melodycznym posmakiem harmonii..
Nasza ulubiona polanka znajduje się zaledwie 5 min od naszego mieszkania, dzięki czemu każdą wolną chwilę możemy spędzać w otoczeniu drzew, a podążając dalej - wzdłuż kamienistego wybrzeża, przesiąkając morską bryzą i smaganym nieustannie wiatrem..
Kiedy przybyliśmy, polanka emanowała nieprzeniknioną ciszą - dobiegały tylko ptasie świergoty umilając nam popołudniowe leniuchowanie...
Jak ja lubię tę błogość, która każdorazowo bywa jedyną i niepowtarzalną - to taki mały substytut naszych biwakowych wypraw..
Nawet taka chwila może nastroić nas twórczo : ) oczywiście twórczo przez małe "t" jednak zawsze! Kolorowo podane skromne dania - emanują iście królewskim smakiem :) a zapachy unoszące się w powietrzu, łechtały nie tylko nasze nozdrza - co kilkanaście minut, przybiegały rozochocone psiaki, w nadziei na mały kąsek... w końcu jeden z nich - a właściwie jedna - jak poinformował nas właściciel, z ujmującym wdziękiem rozsiadła się tuż przy naszym stole, delektując się podobnie jak my jakże ulotną chwilą! : )
Kiedy rozkoszowanie nasze dobiegało końca - w oddali zobaczyłam małego króliczka - te małe stworzenia (naprawdę małe!!) są tak dojmująco urocze, iż za każdym razem kiedy je widzę, doznaję uczucia radości niezmiernej!!
Kiedyś, pewna osoba zapytała mnie, co sprawia, iż czuję się szczęśliwa? Dziwne - ale pierwsza myśl, jaka wówczas pojawiła się w mojej głowie - to chwile, kiedy widuję te małe istotki - przy czym ze szczególnym uwzględnieniem kilku małych króliczków, które spotykałam wielokrotnie na ścieżce rowerowej jadąc do pracy lub wracając z niej.. Pewnego dnia zorientowałam się, że odczuwam swego rodzaju tęsknotę, bowiem nie widziałam ich od bardzo dawna - i cóż zobaczyłam wracając do domu?? Oczywiście moje małe króliczątka : ) Moja radość była ogromna co dało mi podstawę do stwierdzenia, iż są one niewątpliwą przyczyną mojej szczęśliwości!!
Niestety, źle ustawiłam czas naświetlania, w związku z czym zdjęcie nie jest najlepsze, ale drugiego nie zdążyłam już zrobić : (
Na koniec naszej sielskiej prozy życia, zabarwionej nieśmiałą dozą poezji, krótki spacer wzdłuż wybrzeża okolonego drzewami..
Kiedy przybyliśmy, polanka emanowała nieprzeniknioną ciszą - dobiegały tylko ptasie świergoty umilając nam popołudniowe leniuchowanie...
Jak ja lubię tę błogość, która każdorazowo bywa jedyną i niepowtarzalną - to taki mały substytut naszych biwakowych wypraw..
Nawet taka chwila może nastroić nas twórczo : ) oczywiście twórczo przez małe "t" jednak zawsze! Kolorowo podane skromne dania - emanują iście królewskim smakiem :) a zapachy unoszące się w powietrzu, łechtały nie tylko nasze nozdrza - co kilkanaście minut, przybiegały rozochocone psiaki, w nadziei na mały kąsek... w końcu jeden z nich - a właściwie jedna - jak poinformował nas właściciel, z ujmującym wdziękiem rozsiadła się tuż przy naszym stole, delektując się podobnie jak my jakże ulotną chwilą! : )
Miłe to było spotkanie, zwłaszcza, iż właściciel poinformował nas, że Jego psinka musiała nas bardzo polubić - zazwyczaj tak się nie zachowuje.. hmm... szkoda, że ona sama nie może nic powiedzieć - zapachy dobiegające z grilla działają zachęcająco nawet na mnie, choć mięs raczej nie jadam...
Kiedy rozkoszowanie nasze dobiegało końca - w oddali zobaczyłam małego króliczka - te małe stworzenia (naprawdę małe!!) są tak dojmująco urocze, iż za każdym razem kiedy je widzę, doznaję uczucia radości niezmiernej!!
Kiedyś, pewna osoba zapytała mnie, co sprawia, iż czuję się szczęśliwa? Dziwne - ale pierwsza myśl, jaka wówczas pojawiła się w mojej głowie - to chwile, kiedy widuję te małe istotki - przy czym ze szczególnym uwzględnieniem kilku małych króliczków, które spotykałam wielokrotnie na ścieżce rowerowej jadąc do pracy lub wracając z niej.. Pewnego dnia zorientowałam się, że odczuwam swego rodzaju tęsknotę, bowiem nie widziałam ich od bardzo dawna - i cóż zobaczyłam wracając do domu?? Oczywiście moje małe króliczątka : ) Moja radość była ogromna co dało mi podstawę do stwierdzenia, iż są one niewątpliwą przyczyną mojej szczęśliwości!!
Niestety, źle ustawiłam czas naświetlania, w związku z czym zdjęcie nie jest najlepsze, ale drugiego nie zdążyłam już zrobić : (
Na koniec naszej sielskiej prozy życia, zabarwionej nieśmiałą dozą poezji, krótki spacer wzdłuż wybrzeża okolonego drzewami..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.