czwartek, 22 stycznia 2015

Kierunek Indie...



Czas mija tak szybko.. kolejne Swieta przeminely, Nowy Rok,. a ja pomimo, iz wielokrotnie zamierzalam powrocic do pisania, nieustannie doswiadczam brak czasu, ktory moglabym poswiecic na przygotowanie zdjec, napisanie choc kilku slów.. Moje zycie uczelniane jest duzo bardziej absorbujace, anizeli sie tego spodziewalam. Poza tym, codzienne dojazdy, powoduja, iz wolnego czasu, praktycznie nie mam wcale..ale zycie jak to bywa  w moim przypadku, zabiera mnie tam, gdzie skrycie pragnie moja dusza..coraz glebiej wierze, iz marzenia naprawde sie spelniaja, musimy jedynie bardzo mocno chciec, aby doszly do skutku...oczywiscie nie zapominajac, iz i my sami musimy pomóc aby staly sie one rzeczywistoscia...wówczas caly wszechswiat przygotowuje droge tak, abysmy mogli doswiadczac tego, co jest dla nas najlepsze, a conajmniej takie jakie my pragniemy.. moja osobista teoria...

Mam nadzieje, iz kazdy z Was, rozpoczal ten rok z wiara w sercu, iz to co najlepsze czeka na Was za zakretem.. wystarczy podjac decyzje i odwazyc sie za ów zakret zajrzec..po czym pojsc droga, która zawiedzie Was w nieznane i niezwykle miejsca...

Mój zakret, tym razem zaprowadzil mnie do Indii, w ramach wymiany studenckiej. Od dwóch tygodni, smakuje Indie sukcesywnie, malymi kesami, zupelnie jak indyjskie dziewczeta podczas posilku..urywajac male kawalki capati wraz z malenka iloscia, pikantnych warzyw. 
Indie smakuja pikantnie, slono, gorzko..nadmiernie slodko..a aromatyczna chai  masala , smakuje najlepniej na swiecie, mysle, iz tylko herbata Reki moze jej dorównac, ale przeciez Reka pochodzi z Tybetu a wychowala sie w Indiach...
Indie to oczywiscie kalejdoskop zapachów.. sandalowego drzewa, przyprawy  jakze charakterystyczne do tutejszej kuchni..banany nie tylko o smakowitym zapachu, ale i zapomnianym z dziecinstwa smaku.. i choc nadal uwazam, iz banany, które jadlam w Laosie byly najlepsze z najlepszych, to jednak i te smakuja nieprawdopodobnie dobrze. 

Indie dostarczaja mi emocji, które mozna byloby ubrac na wiele sposobów..pomylalam, iz pomimo tego, ze tak naprawde wolnego czasu nie mam az tak wiele..tzn, znacznie wiecej anizeli w szkocji, jednak tutaj, kazda chwile jesli to mozliwe, zapelniam tym co niesie ze soba dana chwila..miejsca, ludzi, zwierzat.. obrazami, które pochlaniam jak cieple bulki..nasycam sie nimi do granic mozliwosci, tak aby po powrocie nie pozostala najmniejsza wolna przestrzen. Pomyslam, iz na tyle ile bedzie to mozliwe, chialabym zapisywac ulatujace chwile równiez tutaj, dzielac sie z nimi z Wami oraz sukcesywnie robionymi przeze mnie zdjeciami, tym samym pozwole aby zapomniany przeze mnie blog, na nowo odzyl... : )

Zapraszam Was zatem, do wspólnej podrózy, po niewielkiej, jednak mysle niezapomnianej czesci Indii, która bedzie trwac 4 miesiace.. Mam nadzieje, ze znów bedziecie moimi towarzyszami, pomimo tego, iz opuscilam to miejsce tak dawno...



Pierwszy tydzien minal niepostrzezenie. Pierwsze obawy z dotarciem do Indii, pozegnane.. Po optymistycznie sprawnym dotarciu do Delhi a nastepnie metrem za jedyne 100 Rupi, do New Delhi, bardzo szybko pozostawilam poza soba wypieszczony, wrecz nieprzyzwoicie bogaty swiat - w porównaniu z tym co czekalo mnie, w okolicach dworca.
Zaledwie, kiedy opuscilam schody podziemia, otoczyla mnie grupka umorusanych dzieci, kobiety, wszyscy pytajac o drobne rupie. Nieopodal kilkanascie riksz wraz z wlascicielami, a ja zawedrowalam na dworzec, wypelniony meskim towarzystwem bacznie przygladajacym sie mojej skromnej osobie - jedynej przedstawicielce swiata zachodniego, a dodatkowo plci zenskiej.. Zawedrowalam do jednej, nastepnie do drugiej kolejki, aby dowiedziec sie, iz pociag z tutejszego dworca odjezdza zaledwie wczesnie rano i poznym wieczorem.. poza tym, bedac obcokrajowcem, zmuszona bylam do udania sie do obslugi turystycznej, aby przedstawiajac swoj paszport, zabukowac bilet (riksza za 20 rupi - o tym poinformowal mnie pewnien czlowiek, ktory jak mniemam byl swego rodzaju porzadkowym - zaznaczajc, iz nie mam godzic sie na wiecej anizeli owe 20 rupi, w koncu sam zaprowadzil mnie do kierowcy mowiac, gdzie ten ma mnie zawiesc).
I w taki o to sposob, rozpoczelam swoja prawdziwa przygode z Idniami..

Byl mokry, nieprawdopodobnie mglisty poranek, ulice z wolna zapelnialy sie, kolejnymi rikszami, przemieszczajacymi sie mezczyznami..z zadka kobietami.. mijalismy wózki wypelnione po brzegi slodkimi pomaranczami, a od czasu do czasu, male skupiska osób przy cieplym ogniu..

Na miejscu okazalo sie, iz z powodu nadmiernych mgiel, niektóre pociagi i autobusy zostaly odwolane a szansa na kupno biletu, spadla do zera! Kolejny mozliwy przejazd bylby wolny dopiero za dwa. trzy dni... 
W koncu, biorac pod uwage, iz bylam juz spózniona o tydzien, nie spalam od 24 godzin,  postanowilam przemierzyc odcinek z Delhi do Jaipur taxi...cóz w przypadku jednej osoby, dosc kosztowna wyprawa, ale biorac pod uwage  wszystkie okolicznosci, postanowilam dotrzec do Jaipur jak najszybciej..zatem, nie koniecznie tania taksówka..
Biorac jednak pod uwage, walory mojej podrózy - szalona jazde niczym pokonywanie slalomu, pomiedzy kolorowymi ciezarówkami, konmi..czasem swietymi krowami, motocyklistami, a nawet sloniem..nie zapominajac o wielbladach - bez jakichkolwiek zasad - przygladajac sie codziennej kszataninie nieopodal wiekszych zabudowan mieszkalnych.

Tak minela droga, która zaprowadzila mnie do do rózowego miasta Jaipur, ktore tak naprawde zdaje sie byc kolorem lososiowym - tymniemniej symbolizuje ono, goscinnosc..a goscinnosc ów doswiadczam wielokrotnie, od poczatku mojego przylotu.. przygarnia mnie swoimi ramionami dajac poczucie, iz jestem w odwiedzinach u dawno niewidzianych krewnych...



Po przybyciu na miejsce, dowiedzialam sie, iz wlasnie trwa festiwal latawca - cale miasto zaobsorbowane bylo puszczaniem kolorowych latawców, bawiac sie przy tym napawde wybornie.. zupelnie bez znaczenia na wiek.









Pozdrawiam Was serdecznie z Indii o wielu twarzach...

ps. wybacznie za pisownie, jednak moja klawiatura nie posiada polskiego slownika. 

wtorek, 31 grudnia 2013

Zyczenia na koniec zblizajacego sie Roku...

Dwanaście miesięcy konczacego się roku, minelo szybko...
Nadchodzi nowe i nieznane.. mam gleboka nadzieje, iz dla każdego z Was, będzie to rok dobry, pelen niezapomnianych chwil, malowanych miloscia i radoscia.
Mam jednak rowniez nadzieje, iz ten mijający przyniosl nie tylko smutek, ale tez poczucie szczescia.. iz drobne szczegoly codzienności stworzyły obraz pozostawiający dobre wspomnienia w Waszych sercach!
Tiziano Terzani, powtarzał, iz zdjęcia robione podczas Jego długoletnich podróży, sa jedynie a moze i az, zapisem - uzupełnieniem slow, których nie zawsze mozna wyrazić..
Podczas mojej 12 miesięcznej wędrówki ostatniego roku, zebrałam kolekcje, która niewątpliwie przywołuje Plejadę różnorodnych emocji..
Kilka dni temu, w księgarni natrafiam na maleńka ksiazeczke Helen Exley "Giftbook"
Piękne slowa na koniec Roku...
Pozwoliłam sobie zapozyczyc je, dopelniajac calosci wybranymi zdjęciami...

Dziękuje wam za Wasza obecnosc, wiem, ze strasznie malo mnie tutaj a i nie maialam tak naprawdę czasu aby Was odwiedzać.. Jednak zawsze mysle i przesyłam serdeczności, w kazdy zakątek Świata, gdzie jesteście Wy!
. . .


"We are a part of all that is.
The branching trees find echoes
in our veins.
The spring that calls
the buds to break
and the swallows to return
- waken us to joy.
May you, today
and always,
share the wonder
of the world."



. . .


"...when the mind discovers
undreamed-of things.
...when the eye is suddenly astounded.
...when the ear is overwhelmed by glory.
...may this be one of the days
of new beginning
when we seem to see
to the very edges of the universe."


. . .


"A most ordinary morning.
A most ordinary STREET.
The cold of winter.
And, yet,
each privet hedge
is strung with pearls of light.
The world's aglitter in the rising sun.
AND ALL IS YOURS."


. . . 


"I wish you.. growth and form and scent,
Leaf and bud and flower,
Discovered or nurtured,
Brief, precious, 
Unique.
LIFE RETURNING AFTER WINTER."


. . .


"Good luck always.
May the doors you knock on
open to you
- and reveal the unexpected
and the wonderful."


. . .


"I wish you
the beauty of silence,
the glory of sunlight,
the mystery of darkness,
the force of flame,
the power of water,
the sweetness of air,
the quiet strength of earth,
the love that lies
at the very root
of things."


. . . 


"MAY EVERY ROAD YOU TAKE BE EASY FOR YOUR FEET.
May you always choose the path
that leads to the greatest HAPPINESS."





"May the road lead 
through a sunlit countryside.
May no river be too deep to wade,
NO ROCK BE TOO DIFFICULT TO CLIMB.

May you travel to wonderful places,
See wonderful things,
MEET WONDERFUL PEOPLE.
May you discover things
you'd never dreamed of." 


. . .


"May there always BE FRIENDS
to share your laughter,
your troubles
and your victories."


. . .


"May there always, always
be something you want to learn,
somewhere 
you want to go,
something you want to do,
someone you want to meet."



. . .



"Here is a gift.
A night of gentle rain.
The scent of grass.
A pattering against the window pane.
a sighing
of soft air shifting
the spangled leaves.
a time to share in silence."


. . .


"|Have fun.
Enjoy the year that lies ahead.
Open your arms
to all the delight - 
of music,
every lovely thing.
Of adventure and astonishment.
Of love.
Of friends.
Be brave.
Be curious. Be courteous.
DISCOVER A WIDER WORLD."

. . . 



"I hope for you.. and myself..
the discovery of what you are really good at
and what you really want to do.
and the luck
that makes your dreams come true."




I WISH YOU JOY
AND PEACE
AND DEEP CONTENTMENT.
AND ALWAYS,
ALWAYS,
LOVE!

ZYCZE WAM RADOSCI
I SPOKOJU
 WEWNETRZNEGO ZADOWOLENIA
ORAZ ZAWSZE,
ZAWSZE,
MILOSCI!

SZCZESLIWEGO NOWEGO 2014 ROKU!



piątek, 25 października 2013

Prosba o pomoc dla Oliwki!


Kochani, nie było mnie tutaj bardzo długo. Dni mijają tak szybko, jesień mija, a za oknem coraz czesciej wczesno - zimowe podmuchy wiatru..chociaż bywają również piękne, słoneczne dni, które umilają mi podróż na zajęcia. Od dawna zabieram się, aby pokazać Wam kilka zdjec z moich pierwszych kroków w tkactwie, jednak bardzo pozne powroty do domu, powodują, iz nie mam juz sil lub najzwyczajniej czasu aby zasiasc przed laptopem.. dzis czesc dnia spędzam w domu, a ponieważ od wieków nie zaglałam na zaprzyjaznione blogi, postanowiłam szybciutko wykorzystać czas przy porannej kawie.. i tak dotarłam do bloga Mili, byc moze czesc osób zna Domilkowy Domek - czas płynie tak szybko, nasze zycie przemija niepostrzezenie i byc moze ważne sprawy umykają gdzieś cichutko.. Wiem, ze kazdy z nas uwikłany jest w swoja codziennosc, byc moze nie tak łatwa, jak widza to inni.. ale, jednaoczesnie pomyslałam, ze moze znajdzie się choc kilka osób, które mogłyby pomoc małej Oliwce - czasem, kiedy słysze kwoty potrzebne do przeprowadzenia danego leczenia, operacji, zatrwaza mnie to jak duze sa to pieniądze. Niedawno jednak ogladałam wywiad przeprowadzony dawno temu z Paula, chora na raka.. Paula powiedziała, cos co sptrawiło, iz napelnila mnie nowa wiara w to, iz jesteśmy w stanie uzbierać takie kwoty, aby pomoc sobie nawzajem.. Paula pomyslała, ze skoro w Polsce żyje okolo 40 mil ludzi, to wystarczy maleńka kwota aby kazdy z nas przesłał, a potrzebne pieniądze sa na wyciągniecie reki. Przyznam, iz matematyka nie jest moja mocna strona, ale dokonałam maleńkiego obliczenia - jeśli około 30 mil ludzi przesłałoby 5 zl (to takie uproszczenie), na konto Oliwki wpłynełoby znacznie więcej pieniędzy, aniżeli potrzeba. Powstaje pytanie, jak przekonać te 30 milionów ludzi aby to uczynili?? Prawda jest taka, ze sa osoby, które mogłyby przekazać znacznie więcej, ale kazdy z nas moze pomoc choc maleńka kwota. 


Kochani, pozostawiam Was z prośba, która pozwoliłam sobie skopiować z bloga Mili (mam nadzieje, ze zostanie mi to wybaczone, a wręcz, pomoże choc w maleńkim stopniu dotrzec do jak największej liczby osób, które mogłyby pomóc). 

Pozdrawiam Was serdecznie i dobrego weekendu Wam zycze.

Drogie blogowe Koleżanki
Zwracam się dzisiaj do Was z wielką prośbą o pomoc.

Córeczka moich Kuzynów jest poważnie chora i niezbędna jest szybka operacja serduszka (to już nie pierwsza operacja Oliwki).
 Z tego tytułu potrzebna jest szybka zbiórka pieniędzy na ten cel. Wiem że już nie raz pomogłyście, Wiem też że internet  to niesamowite narzędzie do rozgłoszenia tego typu akcji - niezwykle skuteczne.
Kochani nie bądźmy obojętni, bo to właśnie Nam - Oliwki serduszko będzie biło dalej.
Liczy się każdy grosik, naprawdę każdy. Wiem, że nie mam prawa wymagać ale mogę jedynie Was poprosić o pomoc.

Operacja ma być przeprowadzona w Monachium i trzeba zebrać kwotę ok 150 000 PLN. To olbrzymia kwota, którą Rodzice Oliwki nie dysponują. MY możemy pomóc.

Oliwka jest pod opieką Fundacji Dzieciom „ Zdążyć z Pomocą” organizacji pożytku publicznego uprawnionej do pozyskiwania 1% podatków od darowizn na leczenie dzieci. KRS: 0000037904
Wpłaty można dokonać na podane konta Fundacji Dzieciom „ Zdążyć z Pomocą” :
Nr konta na wpłaty złotowe 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615
Tytuł przelewu: Oliwia Grzędzińska  nr 8661

Nr kont na wpłaty walutowe:
SWIFT kod = IBAN: BPHKPLPK
dla EURO: PL11106000760000321000196510
dla USD: PL48106000760000321000196523
 Tytuł przelewu: Oliwia Grzędzińska  nr 8661

Akcję wspiera również na swojej stronie CATERING PODLASKI dostępny również na FC o tuhttps://www.facebook.com/Catering.Podlaski.

Kochani proszę opublikujcie na swoich stronach ten apel, im więcej osób wie tym większe szanse będą na zebranie pieniędzy na operację.
Ze swojej strony również pomóżmy . 
Proszę ja, proszą Rodzice Oliwki i cała nasza Rodzina

W tym tygodniu wystawię parę swoich prac do sprzedaży. Pieniądze przeznaczę na pomoc dla Oliwki. A może i Wy chciałybyście przeznaczyć jakąś swoją pracę na sprzedaż by pomóc Oliwce?
Dam Wam jeszcze o tym znać u siebie na blogu.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin