niedziela, 2 sierpnia 2009

Przypływy i odpływy...

W przypływie nadmiaru wrażeń, zrodziła się tęsknota pisania...
Chęć poskładania myśli w jedną sensowną całość...
Siedząc nad brzegiem morza, wsłuchiwałam się szum fal..
Fale popychane wiatrem, rytmicznie uderzały o kamienny brzeg.. Czy odczuwały ból??
Unosząc śpiew morza pozostawiały niedopowiedziane dźwięki, rozkołysane przez ramiona niestrudzonego wiatru..
A ja zatracałam się w czytanej książce...
Książce o miłości pomiędzy dwojgiem ludzi.
Gdyby nie fakt, iż jest to opowieść starszego człowieka, mieszkającego wraz z żoną chorą na Alzheimera, w domu starców - można byłoby przyjąć, iż jest to zwyczajna opowieść o romansie.. miłości przedstawionej w niejednej powieści..
Przyznaję, iż bywam bardzo sentymentalna i czasem zaczytuję się w książkach, w których tematem przewodnim bywa miłość.. nie czytuję romansideł, jednak o miłości lubię czytać..
Ta urzekła mnie wyjątkowo, ponieważ oprócz młodzieńczego uczucia, które zrodziło się w sercach bohaterów, starszy pan opowiada o niezmiennej, choć bardzo trudnej miłości do swojej chorej zony.
Opowiada o skrawkach piękna, które jeszcze doświadcza i o niewypowiedzianym bólu, jaki temu towarzyszy..
Opowieść ta przywołała bardzo wyraźny obraz - jak przypływająca fala, pojawił się nagle, wprowadzając mnie po raz kolejny w głęboki stan zadumy.. zadumy nad naszym życiem.. często bardzo skomplikowanym, zagmatwanym... usłanym wieloma odcieniami uczuć..
Zobaczyłam jedną z moich pacjentek - chorą na demencję, co równe jest chorobie Alzheimera.
Od kilku już lat, przebywa Ona w szpitalu, ponieważ jej mąż, nie jest w stanie sam się Nią opiekować - jednak, pomimo słabego stanu zdrowia, niestrudzony przychodzi do Margaret regularnie.
Jest doprawdy wyjątkowym człowiekiem.. ale tez jego niezmienne uczucie do Margaret jest wyjątkowe!
Oboje są w bardzo sędziwym wieku, On zawsze uśmiechnięty, choć czasem zatroskany, iż bywa nierozpoznany przez żonę, oraz, iż czasem nie uśmiecha się do Niego..
Pomimo bardzo słabego kontaktu - Alek przychodzi zawsze a swoją wizytę rozpoczyna od pocałunku, czesze Jej włosy, dokonuje drobnych kosmetycznych upiększeń...
Zawsze kiedy przyglądałam się temu co robi, odczuwałam głębokie wzruszenie, bowiem poprzez każdy Jego gest emanowało prawdziwe, piękne uczucie, do kobiety, którą kochał całe życie, i pomimo bolesnej sytuacji przed jaką postawił ich los - nadal kocha i okazuje całym sobą, pomimo tego, iż dla Margaret bywa On już zupełnie obcym człowiekiem..
Pomimo to nigdy nie zapomina o kwiatach i drobnych słodkościach, które wspólnie spożywają celebrując swoje ostatnie wspólne chwile... zawsze tez karmi Margaret, a kiedy jeszcze mogła spożywać normalne posiłki raz w tygodniu przynosił ulubione danie swojej zony, aby choć w ten sposób stworzyć możliwie najbliższe ich normalnego życia warunki...


"Zmierzch - to tylko złudzenie, gdyż słońce jest albo nad horyzontem, albo za nim. A to znaczy, ze dzień i noc łączy szczególna więź, nie istnieją bez siebie, ale też nie mogą istnieć równocześnie."


...Kiedy myślę o Margaret i o Alku -sądzę, iż On wie co to znaczy "być dniem i nocą; zawsze razem i nieustannie osobno..."


W życiu, podobnie jak nad brzegiem morza, pojawiają się przypływy i odpływy... każdy może dopowiedzieć swoją własna historię...
Moja dzisiejsza historia związana jest również z Laurą - córką mojej znajomej, a z którą wybrałam się dziś na spacer..
Dzisiejszy dzień był pełen ciepłych promieni słońca... jeden z piękniejszych dni tego lata!

Spacer właściwie nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym, jednak oprócz samej przyjemności obcowania z tak uroczym dzieciątkiem, zaowocował on kilkoma zdobyczami...



Ścieżka, którą spacerowałyśmy, obfitowała w pięknie kwitnące dzikie róże...




...oraz czerwieniące się w słońcu główki tych, których płatki niestety już opadły...




Pamiętając marmoladę, którą zrobiła moja znajoma dawno temu, z owych główek, które wspólnie zbierałyśmy, pomyślałam, że i ja mogę ją teraz usmażyć...
No więc nazbierałam ich tyle ile było to możliwe...


Wyglądają pięknie..


Na koniec jeszcze jedna zdobycz... piękna malinka - oczywiście uwieczniona moim aparatem :)




Wsłuchana w przypływy i odpływy mojego życia... kończę dzień i witam noc.. właściwie środek nocy....

7 komentarzy:

  1. Popadłam w zadumę i najchętniej pobiegłabym z Twoim postem nad brzeg morza ... Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Nettiko! Bardzo!!
    JA równieżbardzo serdecznie pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach... Aniu! Jak Ty piszesz cudownie.... Calkiem odplynelam zadumana na zyciem i pieknem milosci...

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucynko dziękuję kochana!
    Wkrótce zadzwonię!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz od serca i...do serca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. ..Kolano czasem dokucza - ale nie jest najgorzej :) Dziękuję!!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin