Kiedy byłam małą dziewczynką z niecierpliwością czekałam na Święta Wielkiej Nocy..
Świąteczny nastrój wypełniał moje serce na wielu płaszczyznach..
Począwszy od porządków jakie towarzyszą w tym szczególnym czasie, po wypieki serników, mazurków, bab.. wówczas oczywiście pomagałam mojej mamie w przygotowywaniu wszystkich smakołyków - a wypieki niejednokrotnie przeciągały się do późnej pory nocnej, zakończone marszem w kierunku piekarni, w której to wszystkie nasze ciasta były wypiekane... niezapomniany, jednakże utracony bezpowrotnie już czas - każda wizyta w piekarni była wyjątkowym doznaniem - widok wyciąganego z pieca świeżego chleba, a przede wszystkim niepowtarzalny zapach, przenikający najgłębsze zakamarki naszych zmysłów - to wspomnienie, które do dziś drzemie bardzo wyraźnie w mojej duszy... A dziś, choć często ciasta, niejednokrotnie pyszne chleby, wypiekamy w domu - nic nie jest w stanie dorównać tym ciastom jak i bochnom chleba wypiekanym w ówczesnym piecach... nocnym powrotom z cudnie pachnącej piekarni wraz z mistrzowsko wypieczonym sernikiem!
Począwszy od porządków jakie towarzyszą w tym szczególnym czasie, po wypieki serników, mazurków, bab.. wówczas oczywiście pomagałam mojej mamie w przygotowywaniu wszystkich smakołyków - a wypieki niejednokrotnie przeciągały się do późnej pory nocnej, zakończone marszem w kierunku piekarni, w której to wszystkie nasze ciasta były wypiekane... niezapomniany, jednakże utracony bezpowrotnie już czas - każda wizyta w piekarni była wyjątkowym doznaniem - widok wyciąganego z pieca świeżego chleba, a przede wszystkim niepowtarzalny zapach, przenikający najgłębsze zakamarki naszych zmysłów - to wspomnienie, które do dziś drzemie bardzo wyraźnie w mojej duszy... A dziś, choć często ciasta, niejednokrotnie pyszne chleby, wypiekamy w domu - nic nie jest w stanie dorównać tym ciastom jak i bochnom chleba wypiekanym w ówczesnym piecach... nocnym powrotom z cudnie pachnącej piekarni wraz z mistrzowsko wypieczonym sernikiem!
Oczywiście Święta to nie tylko wypieki - to czas wewnętrznego wyciszenia.. rekolekcje...
a w Wielką Sobotę - czas święconki, aby w niedzielę skosztować świąteczne śniadanie!
Żurek przygotowany przez moją mamę - dzieło wyśmienite!
W pamięci mojej zachował się jeszcze jeden miły obrazek - razem z moim młodszym bratem, urządzaliśmy niemalże wyprawy, po suchą trawę, która miała wypełnić gniazdko dla naszego wyczekiwanego zajączka! I choć zazwyczaj przynosił on nam skromne upominki - zazwyczaj słodycze - był to nasz miły rytuał, powtarzany przez kilka lat..
Natomiast po świątecznym już śniadaniu - razem z rodzicami rytuałem był spacer po lesie tętniącym ptasim świergotem... zapewne dlatego tak bardzo kocham długie włóczęgi po lesie, bowiem gdzieś w głębi serca kryje się obraz niemalże doskonałej harmonii - naszego wspólnego bytowania, cieszenia się tak wyjątkowym czasem.... za którym tęsknię, a w dalekich zakamarkach mej duszy wierzę, że jeszcze powróci!!
Pięknych, radosnych Świąt Wielkiej Nocy!
Nieustannej Wiosny w sercu życzę Wszystkim!
Serdeczności wiele!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.