Dzień rozkwitł niemalże w ciepłych promieniach słońca, co przyczyniło się do wyjątkowej frekwencji, głównie młodzieży grającej w rugby - widok zacny i przyjemny, niestety troszkę za tłoczno dla mnie... jednak podążając w dół parku - dochodzi się do miejsca, gdzie w malowniczym zaciszu rozpościera się niewielki staw - moje sekretne miejsce, w którym siedząc w ciszy na jednej z ławeczek - pozwalam aby myśli nieskrępowanie przemierzały przestrzenie, których wrota bywają otwarte tylko wówczas, kiedy serce, dusza i umysł znajdują się w idealnej harmonii z naturą..
Tym razem po prostu stałam i przyglądałam się łabędziom, unoszącym się na wodzie bez pośpiechu - mój wzrok skupiłam na jednym z łabędzi, który emanował niezwykłą aurą - jego śnieżno-białe pióra lśniły w promieniach słońca, skrzydła swe unosił ponad wodą z wysublimowaną gracją... pojedyncze piórka tańczyły wraz z powiewem wiatru, niczym wiotkie baletnice... zaczarowana tym ujmującym widokiem - pozwalałam aby jej czar przenikał przez okna i bramy mego wnętrza...
Tym razem po prostu stałam i przyglądałam się łabędziom, unoszącym się na wodzie bez pośpiechu - mój wzrok skupiłam na jednym z łabędzi, który emanował niezwykłą aurą - jego śnieżno-białe pióra lśniły w promieniach słońca, skrzydła swe unosił ponad wodą z wysublimowaną gracją... pojedyncze piórka tańczyły wraz z powiewem wiatru, niczym wiotkie baletnice... zaczarowana tym ujmującym widokiem - pozwalałam aby jej czar przenikał przez okna i bramy mego wnętrza...
... Z tego błogiego letargu, wytrącił mnie głos starszej Pani, której włosy były równie śnieżno-białe jak skrzydła mego łabędzia!
Spytała, czyż nie są one piękne - po czym zadała kolejne pytanie, a mianowicie, czy mieszkam w Edinburghu? Kiedy potwierdziłam - Pani powiedziała, że w takim razie muszę je dobrze znać!
Po czym życząc mi miłego dnia odeszła, pozostawiając mnie z przedziwnie miłym uczuciem wyjątkowości tego co miało miejsce kilka chwil wcześniej...
Być może, ta odrobinę dziwna konwersacja, tak naprawdę nie miała wydźwięku niezwykłości, jednak w chwili tak magicznej - słowa tej starszej Pani, spowodowały, iż ten zwykły dla wielu ludzi łabędź - ze wzmożoną siłą stał się częścią mego świata - upiększył go nie jako przypadkowo dostrzeżone piękno - lecz podobnie, jak czerwona róża Małego Księcia - stał się moim łabędziem!
Jak powiedział lisek do Małego Księcia - "Dobrze widzi się tylko sercem - najważniejsze jest niewidoczne dla oczu!"
Dobrze jest czasem, spoglądać na świat z perspektywy serca - niejednokrotnie pozwala dostrzec rzeczy, które umykają nam w zatłoczonej rzeczywistości...
Nie zabrałam niestety, tym razem aparatu... a szkoda, drzewa pokryte białymi, czerwonymi tudzież różowymi płatkami - wyglądają niezwykle.. odszukałam jednak zdjęcia, które zrobiłam w październiku - nie ma w nich takiej świeżości jaka towarzyszy rodzącej się na nowo roślinności - jednakże, mam nadzieję, iż wystarczająco oddają charakter tego miejsca!
...A to lubię szczególnie - urocza para, której nie potrafiłam nie sfotografować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.