"Like every child growing up, they needs enough to eat, a safe place to live, and the chance to learn, and work, and live they life in peace!"
Dzieci w moim obiektywie...
Chciałam napisać o swoim dzieciństwie, które było niezwykłe!
Chciałam napisać o dzieciach z którymi pracowałam..
I o tych, które pokochałam..
O moich małych pociechach - czyli dzieciach moich najbliższych..
Jednak kiedy w mojej głowie tworzyłam obrazy i treści, które chciałabym zapisać - mój znajomy wspomniał o filmie, który chciałby zobaczyć.
Postanowiliśmy wspólnie go obejrzeć - zważywszy na fakt, iż film ukazuje absolutnie trudne i wstrząsające życie dzieci z kalkuckich dzielnic - niespodziewanie okazało się, iż kolejny raz pewne sytuacje zaczynają tworzyć łączącą się w całość mozaikę!
Temat dzieci, w dniu dzisiejszym był nie tylko mnie bardzo bliski..
I choć sama dzieci nie mam - z wieloma w swoim życiu miałam już do czynienia.. w różnych sytuacjach i na różnych płaszczyznach..
Niezmiennie rodzi się we mnie pytanie - w jaki sposób ja mogę zmienić los, choćby jednego dziecka??
W jaki sposób my wszyscy możemy zmienić los, milionów dzieci, które pozbawione są szansy na normalne życie!
Fotografia dziecięca - to jeden z tematów, który porusza mnie do głębi - ukazuje nadzieje, lęki i radości, z którymi borykają się dzieci na całym świecie!
Film, który obejrzeliśmy - "Przeznaczone do burdelu" Zany Briski - ukazuje wstrząsającą rzeczywistość dzieci żyjących w Kalkucie w Dzielnicy Czerwonych Latarni.
To jednak również historia, która ukazuje, iż nadzieja, choć niemalże niedostrzegalna - zawsze istnieje!!
Wstrząsająca, prawdziwa opowieść..
Filmu nie obejrzę, jestem tchórzem i boję się tego, co tam można zobaczyć. Po raz kolejny rozważam tylko, jak bardzo względne jest pojęcie 'szczęścia'...
OdpowiedzUsuńAniu, a próbowałaś (poza pracą z dziećmi) robić dla nich coś więcej? Jeśli tak, to w jaki sposób? To trudna sprawa, najprościej jest uciszyć sumienie wpłacając co jakiś czas pewną kwotę na szczytny cel (piszę o sobie). Pracując w szkole naoglądałam się różnych, czasem paskudnych rzeczy - chociaż u nas nie jest to tak oczywiste, jak w krajach Trzeciego Świata. Przykre, że nauczyciele w tych dziwnych czasach muszą unikać bliższych relacji z uczniami - żeby się potem nie tłumaczyć, bo każdy ciepły gest może być pretekstem do oskarżeń. Heh, nawet nie można przytulić zapłakanego dzieciaka, należy go wysłać do 'pedagoga szkolnego', który na ogół nie ma pojęcia o psychice dziecka.
Czy możesz napisać, w jakim zawodzie pracujesz?
To prawda, pojęcie szczęście jest bardzo względne!!
OdpowiedzUsuńJedna z dziewczynek występujących w filmie - powiedziała, że byłaby szczęśliwa, gdyby mogła opuścić ulicę i środowisko, w którym żyje i zamieszkać na wsi.. Nawet jeśli żyłaby bardzo biednie - byłaby szczęśliwa - oby tylko nie spotkał jej los jej mamy, siostry.. kobiet żyjących na jej ulicy..
Wiesz, czasem przeraża mnie fakt, iż nasza pomoc może być tak znikoma - przy odrobinie szczęścia możemy pomóc małej garstce dzieci.. ale może to lepsze aniżeli nic.. zawsze w takich momentach przypomina mi się to co zrobiła Kinga - podróżując po Afryce - na jednym z targów, wykupiła małą dziewczynkę, która prawdopodbnie skończyłaby podobnie jak Idyjskie dziewczynki.. Ona jednak otrzymała szansę i wraz z Kingą wróciła do swojej wioski - a teraz dzięki fundacji założonej przez mamę Kingi - zarówno ona jak i inne dzieci, mogą życ wśród swoich rodzin i uczęszczać do szkoły - a to tak naprawdę ich szansa na lepsze życie..
Ja sama, Daisy - odkąd jestem w Edinburghu, niestety ograniczam się do pracy z chorymi na raka, starszymi osobami - to dla mnie wiele - ale nie mam kontaktu z dziećmi praktycznie żadnego.. W Polsce pracowałam głównie z dziećmi z rodzin patologicznych oraz z niepełnosprawnymi - zazwyczaj prowadząc terapię manualną.. i choć była to praca (wcześniej w różnych miejscach jako wolontariusz), to wychodzę z założenia, że jeśli jest to możliwe - możemy pomóc dzieciom, pokazując im różne drogi, dzięki którym możemy wyrazić siebie samego, kształtować i rozwijać szereg zainteresowań, tak aby nuda i brak pomysłu na życie, nie pogrążały nas w środowisku, w którym żyjemy (jeśli jest ono patologiczne)- może byc drogą do zmiany ich życia.. oczywiście problemem jest fakt, iż zarówno w Polsce, jak i na całym świecie - dzieci głodują.. czasem tak jak w filmie - w takich Indiach - trzeba włożyć ogromny nakład sił, aby wyrwać dzieci ze środowiska w którym żyją, a i to nie zawsze jest gwarancją na to, iż zmieni to ich los.. Niesamowite w filmie było dla mnie to, w jaki sposób, prosty pomysł nauczenia dzieci robienia zdjęć, może wzbudzić nadzieję i chęć robienia czegoś innego - jeśli pokażemy im, że i one mogą być w czymś dobre - być może zapragną zmiany - a wtedy też dużo łatwiej jest im tak naprawdę pomóc.. O rany, ależ się rozpisałam - chiałabym pojechać do Afryki lub Nepalu i w taki sposób pracować z dziećmi - chwilowo, jednak mogę przekazać czek konkretnej organizacji, mając nadzieję, że pieniądze te rzeczywiście pomogą choć w małym stopniu.. w mojej głowie rodzi się kilka pomysłów na przyszłość.. ale to na razie tylko plany..