Czas mija tak szybko...
Tyle myśli i chwil minionych, o których warto pamiętać..
Tym razem będzie to naprawdę długi post.. od kilku dni, do komputera nie zasiadam prawie wcale.. no może nie zupełnie to prawda, ale sama nic nie piszę, choć w głowie mej myśli tak wiele..
Raz tylko w nocy, kiedy przepełniona różnymi uczuciami zrodzonymi pod wpływem obejrzanego filmu - wymusiły niejako moje pisanie.. ale i ono pozostało w postach roboczych...
..Były dwa długie dni spędzone w szpitalu.. tym razem bardzo refleksyjne i smutne..
..Był kolejny wyjazd do Glenshee - znów pełny słońca i nieznikającego śniegu.. ale ostatecznie o to właśnie chodzi, kiedy pragniemy cieszyć się jazdą na snowboardzie :) tudzież spacerami wśród ośnieżonych gór..
..Był tort urodzinowy mojego brata.. ale o torcie i innych wypiekach, następnym razem..
..Był Nowy Chiński Rok wraz z walentynkami, który spędziliśmy w Himalaya Shop - wyjątkowe chwile - piękna muzyka, prawdziwa himalajska herbata z kardamonem... chwile medytacji..
To miejsce jest bardzo szczególne - prowadzone przez młodą Tybetankę, która realizuje kilka założeń - sklep, maleńką kafejkę z jedzeniem wegetariańskim, fundację wspierającą Tybet oraz miejsce spotkań - muzycznych, medytacyjnych itp... przyznam, iż jest to kwintesencja tego, czego pragnie moja dusza w codziennej wędrówce przez życie.. być może moja wizja różni się delikatnie w szczegółach, jednak ostatecznie nasze pragnienia są bardzo podobne.. niedawno Natalie - moja bratnia dusza, poznawszy Reke - przeprowadziła z Nią bardzo interesującą rozmowę.. jeszcze nie wiemy co z tego wyniknie, jednak rodzą się pewne plany, które mamy nadzieję wspólnie zrealizować.. byłoby cudownie!!!
Maleńka migawka z niedzielnego wieczoru...
..oraz kilka zdjęć ze znanego już Wam Glenshee...
...szczęśliwcy - Natalie i Damian podczas śnieżnych wyczynów..
..szczęście zrodzone w bieli...
..im bliżej Edinburgha - śniegu coraz mniej...
Tyle myśli i chwil minionych, o których warto pamiętać..
Tym razem będzie to naprawdę długi post.. od kilku dni, do komputera nie zasiadam prawie wcale.. no może nie zupełnie to prawda, ale sama nic nie piszę, choć w głowie mej myśli tak wiele..
Raz tylko w nocy, kiedy przepełniona różnymi uczuciami zrodzonymi pod wpływem obejrzanego filmu - wymusiły niejako moje pisanie.. ale i ono pozostało w postach roboczych...
..Były dwa długie dni spędzone w szpitalu.. tym razem bardzo refleksyjne i smutne..
..Był kolejny wyjazd do Glenshee - znów pełny słońca i nieznikającego śniegu.. ale ostatecznie o to właśnie chodzi, kiedy pragniemy cieszyć się jazdą na snowboardzie :) tudzież spacerami wśród ośnieżonych gór..
..Był tort urodzinowy mojego brata.. ale o torcie i innych wypiekach, następnym razem..
..Był Nowy Chiński Rok wraz z walentynkami, który spędziliśmy w Himalaya Shop - wyjątkowe chwile - piękna muzyka, prawdziwa himalajska herbata z kardamonem... chwile medytacji..
To miejsce jest bardzo szczególne - prowadzone przez młodą Tybetankę, która realizuje kilka założeń - sklep, maleńką kafejkę z jedzeniem wegetariańskim, fundację wspierającą Tybet oraz miejsce spotkań - muzycznych, medytacyjnych itp... przyznam, iż jest to kwintesencja tego, czego pragnie moja dusza w codziennej wędrówce przez życie.. być może moja wizja różni się delikatnie w szczegółach, jednak ostatecznie nasze pragnienia są bardzo podobne.. niedawno Natalie - moja bratnia dusza, poznawszy Reke - przeprowadziła z Nią bardzo interesującą rozmowę.. jeszcze nie wiemy co z tego wyniknie, jednak rodzą się pewne plany, które mamy nadzieję wspólnie zrealizować.. byłoby cudownie!!!
Maleńka migawka z niedzielnego wieczoru...
..oraz kilka zdjęć ze znanego już Wam Glenshee...
...szczęśliwcy - Natalie i Damian podczas śnieżnych wyczynów..
..szczęście zrodzone w bieli...
..im bliżej Edinburgha - śniegu coraz mniej...
..wieczór coraz piękniejszy.. niebo malowane cudnymi pejzażami...
Po chwili namysłu.. niechaj i one odnajdą tutaj swoje miejsce...
Mijają tygodnie, a my budzimy się każdego dnia z poczuciem, iż pragniemy czegoś więcej.. inaczej, planujemy i podążamy za własnym przeznaczeniem..
w naszych głowach rodzą się kolejne pomysły na życie.. a ono przecież trwa.. ono jest tutaj i teraz!
Obieram kierunek, po czym mniej lub bardziej udolnie staram się podążać jego śladem.. jednak kiedy tylko w odbiciu lustra widzę oczy pełne niepokoju - zastanawiam się czy tego właśnie pragnę? Czy to dokładnie ta droga, którą zamierzam kroczyć? A jeśli nie - dlaczego nie mam odwagi tego zmienić?
Czego tak naprawdę się boję? Górnolotnych wyzwań, czy może zwykłej codzienności, nie pozbawionej trudu i niepewności?
Wokół mnie tak wiele osób, a każda z nich to oddzielny wszechświat - nieznana galaktyka, do której mam dostęp jedynie w kilku procentach!
Znam swoje myśli i to jedyne jest pewne, a świat który mnie otacza jest jedynie zaczarowaną baśnią, do której nie mam wstępu..
Co sprawia, ze jesteśmy szczęśliwi? Bogactwo - jakie? materialne? Jak wiele musimy posiadać aby odczuwać poczucie spełnienia? Bezpieczeństwa? I czym bywa owo bezpieczeństwo?
A. - pamięta, że ma córkę, która regularnie odwiedza Ją i asystuje przy posiłku.. jednak w rzeczywistości żyje w swoim świecie.. uśmiecha się kiedy kieruję do Niej słowa pachnące słodyczą.. pragnie całować mój policzek, kiedy mówię Jej, iż jest moim aniołem..
P. - zawieszona w dziwnej przestrzeni, pomiędzy nierealnością pogłębiającej się demencji a przebłyskami realnego odbioru rzeczywistości - świat postrzega wybiórczo.. pyta o rodziców.. pomimo tego, iż sama jest 90 letnią kobietą.. pragnie wrócić do domu, gdzie wraz z własną siostrą może żyć w swoim świecie - w domu, gdzie koty piją wodę z kryształowych miseczek! Gdzie jako wolny człowiek może skosztować szklaneczkę cherry!
Jej pragnienie było tak wielkie, iż zdołała wymknąć się ze szpitala (który ostatecznie nie jest więzieniem! Choć w Jej przypadku - niestety nim bywa..), w nieznany nam sposób udało Jej się dotrzeć do domu, a tam delektować się wspomnianym wcześniej trunkiem, siedząc we własnym fotelu wraz z rodzoną siostrą!
S. pomimo bardzo ograniczonej pamięci, spowodowanej poważnym wylewem - zapytał mnie kiedy będą walentynki? Pomyślał przez moment, po czym powiedział, ze musi przygotować kartkę dla swojej żony.. powiedział, iż ma wiele szczęścia w swoim życiu - ma żonę, która obdarowała Go 6 dzieci.. które wyrosły na dobrych ludzi! Jednocześnie ze smutkiem w głosie, powiedział, iż przykro mu tylko, że tak rzadko go odwiedza..
..Mój przyjaciel, powiedział mi kiedyś, że nie jest szczęśliwy - ale żyje dla swojego syna, z którym z niezrozumiałych dla nas przyczyn, ma prawo widywać się tylko raz w miesiącu.. lub podczas wakacji chłopca.. powiedział mi również, że dziecko to największe szczęście - czy zatem naprawdę jest nieszczęśliwy?! A może Jego życie wypełnione jest tylko chwilami szczęścia, które pojawiają się jak fale oceanu, po czym odpływają niemo i skrycie..
..Kiedy byłam w liceum, moja przyjaciółka w tajemnicy przed swoją rodziną, przyjeżdżała do mnie, zawsze powtarzając, że tutaj czuje się jak w domu.. na czym polegała różnica? Dlaczego mój dom był jej bliższy od Jej samego?
..Kiedy byliśmy w Nepalu, przemierzając kolejne wzgórza, w pewnym momencie za Damianem zaczął podążać mały chłopiec.. szedł za nim niemalże godzinę prosząc aby mógł ponieść Damiana plecak, a wszystko po to aby mógł zarobić odrobinę pieniędzy dla swojej babci i młodszego brata, bowiem rodzice Jego zmarli, starsze rodzeństwo żyje w innym rejonie gór - a on pomimo 10 lat czuł się odpowiedzialny za utrzymanie rodziny!
Jego upór jak i siła woli były wielkie! Mogłyby przenosić góry!
W końcu otrzymał mały podręczny plecaczek Damiana i w taki o to sposób stał się naszym towarzyszem podróży przez kolejne 3 dni.. tylko 3 - bowiem nie spodziewanie spotkaliśmy Jego starszego brata, który zabrawszy plecak kazał wracać chłopcu do domu.. tym razem to On był tym odpowiedzialnym za losy młodszego rodzeństwa..
..a my? My mamy siebie...mamy cudowną rodzinę, która choć daleko - sercem zawsze jest blisko.. mamy też Moccę, która bywa najbardziej szalonym kotem pod słońcem.. najlepszym piłkarzem - dacie wiarę, że odbija piłeczkę w sposób jakby grała ze mną w podawanego? Czy inne koty tak robią? Być może.. Ja jednak choć widziałam już wiele kotów - czegoś takiego jeszcze nie :)
Bywa szalona i nieobliczalna, ale kiedy wracamy do domu a ona wygląda zza drzwi pokoju i mruczy radośnie na powitanie, lub kiedy po szalonej gonitwie nagle wskakuje na kanapę kładąc się na moje nogi, tudzież rozciąga się pomiędzy mną a Damianem - staje się najsłodszą kruszyną na świecie... sprawia, ze nasza przystań staje się domem, w którym słychać śmiech i radość..
Co zatem jest największą wartością?
Nie potrzeba błyszczącego złota, aby być bogatym! Bogactwem są nasi najbliżsi, miłość jaką nas obdarzają.. dopiero jeśli jesteśmy jej pozbawieni - wówczas naprawdę jesteśmy ubodzy!!!
Życząc nam wszystkim takiego bogactwa - serdecznie pozdrawiam!!!
ps. Moja niespodzianka jeszcze nie gotowa, jednak wkrótce zdradzę szczegóły :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOczywiście że nie potrzeba złota aby być bogatym . Wszak najważniejsze bogactwo jest w nas samych. A wiec być może dlatego twoja przyjaciółka z lat szkolnych przychodziła do twojego domu bo tam się lepiej czuła. A na pewno to co masz w środku siebie i atmosfera Twojego domu tak działa. Z tego co piszesz i jak piszesz na pewno tak jest. Pozdrawiam Cie gorąco choć w dalszym ciągu zimowo bo przez ostatnie trzy dni sypało non - stop.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny
Tybet... to jedno z moich marzeń, tych które penie nigdy nie doczekają spełnienia. Kiedyś zbierałam przedmioty z Tybety, wyszukiwałam ich na aukcjach. Zraziłam się gdy wyszło że to tylko Made in China a nie żaden tam Tybet. Zazdroszczę Ci.
OdpowiedzUsuńAnuś, buziaki dla Ciebie, Damiana i głaskano kitki...
OdpowiedzUsuńPiękny post napisałaś, dziś był mi potrzebny jak nic innego. Uściski.
Przepięknie jak zawsze u Ciebie Aniu. Ja ostatnio dużo zastanawiam się nad szczęściem i tym czego tak naprawdę pragnę w moim życiu. Szczególnie teraz kiedy od kilku dni minęłam kolejną magiczną barierę urodzinową;)Wydaje się,że niczego mi nie brakuje.Jest rodzinka i choć jeszcze daleko to wiem,że mnie kochają i zawsze mogę na nich liczyć,a kiedyś w końcu wrócę;)Od niedawna jest Ktoś kogo lubię bardzo, bardzo;) Są Przyjaciele i znajomi,miejsca które uwielbiam odwiedzać, a jednak czegoś brak. Nie wiem czego ale mam od kilku tygodni poczucie marnowania czasu. Może za dużo życia odkładam na później,a później nie zawsze istnieje. Może to tylko chwilowy zastój i energia powróci wraz z prawdziwą wiosną...
OdpowiedzUsuńDziękuję za posta i piękne zdjęcia i Twój uśmiech na tym śnieżnym;)
Bogactwo zawarte jest w nas samych, w naszych czynach i sercach. Odnajdźmy drogę do serc innych.
OdpowiedzUsuńhmmm masz niebywałą zdolność malowania słowem, tworzenia klimatu swoimi wersami.. wiele osób bywa w cudnych miejscach, ale tylko nieliczni potrafią nas tam zabrać;-) Dziękuje
OdpowiedzUsuńOch, Aniu, szczęście to dzielenie się miłością. Obdarowywanie miłością i doznawanie jej czyni nas szczęśliwymi.
OdpowiedzUsuńP.S. Wierzę, że Twoja kotka jest niezłym graczem. A nasza Buba śpiewa.
Zacznę od powitania, bo dopiero dziś trafiłam do Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńCzytając to co piszesz mogę wrócić myślami do szkockich klimatów, które troszkę poznałam w trakcie krótkiego pobytu.
Byłam w Szkocji 8 lat temu, w niezwykłej dla mnie podróży.
Niektóre z Twoich zapisanych tu myśli odczytuję jako własne refleksje, ale ten post pomógł mi także w moim aktualnym systematyzowaniu życiowych plusów i minusów.
Pewnie zajrzę tu jeszcze nie raz...jak miło jest znaleźć dla siebie to lawendowe serce...
Pozdrawiam serdecznie