Czas mija nieubłagalnie.. minął już miesiąc od mojego pobytu w Paryżu, od ponad tygodnia ręka moja wolna jest od gipsu, a pogoda za oknem zmienna jak to w marcu..choć niespodziewanie zawitał już 4 kwietnia!
A przed nami już za moment Święta.. żonkile przekwitają a wczorajsza burza śniegowa, przywoływała raczej późno - zimowe wspomnienia, tym niemniej wiosna rozgościła się u nas na całego, więcej, w minionym tygodniu skłonna byłabym rzec, iż nastało już lato!!
Dosłownie niemalże w ostatniej chwili udało mi się sfotografować różaneczniki, wspomniane wcześniej żonkile oraz przepiękne magnolie.. ale o tym mam nadzieję!! niebawem :)
Dziś raz jeszcze chciałabym powrócić do Paryża..
Mój pobyt w tym niezaprzeczalnym mieście sztuki, skondensowanym do 4 dni, pozwolił mi zobaczyć wiele, choć.. wiele jeszcze do zobaczenia pozostało.
Drugiego dnia, wspólnie z grupą moich szkolnych znajomych, wybraliśmy się do Wersalu.
Był to wyjątkowo nieprzyjazny i deszczowy dzień, jednak bogactwo wnętrz rozbudziło wszelkie możliwe receptory, rozgrzewając przede wszystkim dogłębne zakamarki wyobraźni.
Wersal, to bogactwo historyczne, jak i przepych odzwierciedlający prawdziwą władzę, zwłaszcza w latach 1682 - 1789 kiedy to Wersal stał się prawdziwym symbolem francuskiej monarchii.
Przyznaję z żalem, iż moja wiedza historyczna pozostawia wiele do życzenia, dlatego kiedy w jednej z sal ujrzałam obraz Marii Leszczyńskiej (córki króla Polski Stanisława Leszczyńskiego), żony Ludwika XV, ogarnęło mnie "delikatne" poczucie zawstydzenia.. w mojej pamięci istniała luka, która nie pozwalała w żaden sposób powiązać osoby Marii Leszczyńskiej z panującą monarchią francuską.. jednak w miarę zagłębiania się w dzieje jakże odległe, dotarłam do wielu informacji, które ową lukę w dużym stopniu wypełniły, jednocześnie ogrom informacji oraz powiązania chociażby pomiędzy Polską a Francją, pozostaje dla mnie niekończącym się pokładem wiedzy, nadal wymagającym zgłębienia.
Na szczęście na naukę nigdy nie za późno, a przyznam szczerze, iż każdorazowy wyjazd w nieznane mi dotąd miejsce, bywa doskonałą szansą na pogłębianie wiedzy, której dotąd nie zdobyłam, lub też odkurzeniem tego, co zostało zapomniane.
Wersal to zdecydowanie temat na oddzielny post, choć ja prawdo podobnie pozostawię Was w tym miejscu, zaledwie przy kilku kadrach..
Po wizycie w Wersalu, zostałam zaproszona na przepyszną kolację w dzielnicy Paryża, gdzie zauroczył mnie ów kościół, zwłaszcza w blasku płynącego po niebie księżyca.. według mojego znajomego jest on najstarszym kościołem, choć przyznam, dotąd nie odszukałam dokładniejszych informacji na Jego temat.. tym niemniej jego tajemnicza postura wypełniła me serce magią, która niewątpliwie miała miejsce tego wieczoru..
Następnego dnia wczesnym porankiem wyruszyłam na spotkanie z wieloma artystami - a ściślej mówiąc z ich twórczością, którą możemy podziwiać w wielu galeriach Paryża.
Wcześniej jednak, pomyliwszy kierunki, dotarłam do mostu Aleksandra III, który niewątpliwie robi wrażenie, a nawiązuje do przymierza rosyjsko - francuskiego zawartego w roku 1892.
Pierwszym celem mojej wędrówki, było muzeum d'Orsay, który jako ciekawostka pierwotnie był dworcem kolejowym, zamkniętym po 39 latach. Następnie kilka lat, budynek wielokrotnie zmieniał swoje przeznaczenie, aby w końcu po decyzji wyburzenia budynku, która na szczęście napotkała się z ogromnym oburzeniem społeczeństwa, w roku 1978 wpisano na listę zabytków, a następnie zrealizowano pomysł aby przekształcić go na muzeum sztuki XIX wieku. Obok Luwru oraz Panteonu, to największe muzeum Paryża, zawierające liczne zbiory takich artystów jak Degas, Monet, Pierre-Auguste Renoir, Vincent van Gogh, Rodin oraz wielu, wielu innych. Spędziłam tam ponad 3 godziny, choć przyznam iż to zaledwie posmakowanie sztuki, która wypełnia ów muzeum.
Następnie powędrowałam ku Muzeum Auguste'a Rodina, które ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, niestety było zamknięte (ponownie otwarte wczoraj), na szczęście w budynku położonym przy muzeum była możliwa do obejrzenia czasowa wystawa rysunków artysty - bardzo ciekawy wgląd w twórczość rzeźbiarza z nieco innej perspektywy aniżeli sama rzeźba.
Poza tym ogród okalający willę, posiada ciekawy zbiór prac - ten temat jednakże również pozostawiam na później.. zastanawiam się, kiedy ja dam radę ogarnąć ten ogrom informacji, z którą chciałabym się z Wami podzielić..??
Po smacznym posiłku, składającym się z sushi, zakupionym w mijanym wcześniej barze, który czarował różnorodnością, kusząc oraz budząc sentymentalne wspomnienia z Seulu.. w obecności między innymi Wiktora Hugo (jednej z wielu rzeźb znajdujących się w ogrodzie), zawędrowałam ku budynkom należącym do Luwru, gdzie pragnęłam zobaczyć muzeum tekstylii - niestety tego dnia muzeum również było nieczynne! :( samego Luwru również nie odwiedziłam, głównie ze względu na brak czasu - ogrom zgromadzonych dzieł, zdecydowanie zasługuje na dłuższą kontemplację.. zatem następnym razem.
Podążając dalej, w kierunku domu Victora Hugo, mojego mistrza i niezmiennej miłości ;) napotkałam pięknie grającego człowieka.. tak po prostu na środku placu..
Po wysłuchaniu ulicznego koncertu, skierowałam się ku wąskiej uliczce, która, ku mojemu zaskoczeniu, zaprowadziła mnie do przepięknego kościoła Saint Eustache , który oczarował mnie zarówno swoją przepiękną architekturą, jak i pełnym mistyki wnętrzem. Z ciekawostek - został w nim ochrzczony sam Molier oraz wspomniany wcześniej Ludwik XIV, który przyczynił się do prawdziwego rozkwitu Wersalu.
Po dłużej kontemplacji, opuszczając miejsce, które przywołuje wspomnienia z czasów, o których czytamy w licznych księgach, ponownie poddając się nurtowi współczesnej rzeczywistości Paryża, udałam się tym razem już metrem w kierunku Place des Vosges, gdzie znajduje się dom twórcy między innymi: "Nędzników" oraz "Katedry Marii Panny w Paryżu", zapewne bliżej znanej jako Dzwonnik z Notre Dame. Niestety jakież było moje rozczarowanie, kiedy w końcu dotarłam do upragnionego celu.. zaledwie kilka minut po zamknięciu :(
..oczywiście nadal pozostawał jeszcze poranek piątkowy, a biorąc pod uwagę, iż dom Victora Hugo, znajdował się tak naprawdę dwie stacje metrem oddalone od naszego hotelu, rodziła się we mnie cicha nadzieja, iż mimo wszystko uda mi się tutaj w końcu dotrzeć. Niestety nadzieja ma złudną pozostała, bowiem wcześniejsze plany zobaczenia dzielnicy Montmartre, zdecydowały o tym, iż odwiedziny zostały oddalone w czasie i przestrzeni...
Dzień zakończony kolacją w jednej z prawdziwie francuskich jadłodalni, a następnie spacerem ku placu Pigall, gdzie życie toczy się bez względu na porę dnia, w kabaretowym tonie, niczym tancerki z Moulin Rouge, powróciliśmy do hotelu, by zasnąć snem niedźwiedzia, po dniu pełnym wrażeń.
Kochani, jeśli udało Wam się choć w połowie przebrnąć przez długi dzień moich wspomnień - cieszy mnie to bardzo.. Pozdrawiam serdecznie życząc spokojnego wieczoru!
..Niechaj muzyka przeniesie Was raz jeszcze w zaczarowany świat Paryża..
Wersal faktycznie może przyprawić o zawrót głowy, tyle historii i sztuki na raz, w otoczeniu cudnych ogrodów.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne ostatnie zdjęcie na moście, perełki gotyku uwielbiam, a taką gratkę jak Kościół Saint St. Germain-des-Pres z elementami sztuki romańskiej, nie dziwię się, że poczułaś magię :)
Dobrze to ujęłaś Jo, to prawdziwy zawrót głowy. Nestety mój spacer po ogrodach skończył się tak szybko jak tylko zaczął. Straszliwa ulewa szybko zagnała nas do kafejki. :( Zresztą ogród jaki widziałam na zdjęciach to jeszcze marzenie. W marcu nie ma w nim tyle roślinności, jaką mozemy podziwiać późną wiosną a tym bardziej latem. Tym niemniej widziałam potencjał :)
OdpowiedzUsuńA kościół.. oh, doprawdy nie spodziewałam się, ze do niego dotrę - a jest piękny, pełen mistyki.. co prawda jego zewnętrzne walory tak naprawdę były trudne do sfotografowania, poprzez totalnie rozkopane tereny dookoła.. ale, czy Ty nie wspominałaś, że dopiero tam byłaś? Może dobrze wiesz o czym mówię. :) Tak czy owak, była to kwintesencja dnia, jakiej w ogóle nie brałam pod uwagę, ale czasem otrzymujemy więcej anizeli byśmy pragnęli danego dnia :)
Dziękuję za zdjęcie, również je bardzo lubię :)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.