"My mind is a bridge"..
... mój umysł jest jak most łączący dwa światy
ten, w którym kroczę aleją dogasających latarni
nad ranem, kiedy księżyc kończy swój wieczorny spacer..
nadal pełen blasku, tchnący mistyką..
ten, który natchnieniem bywa poetów.
Ten, w którym trwać pragnę, kiedy ma dusza szuka samotności..
Nad ranem zaś, odkrywam świat pachnący jasnym blaskiem
słodyczą kwiatów i smakiem gorzkiej czekolady..
uśmiechem i płaczem
jak deszcz i rodzące się po nim słońce..
jak krople rosy o poranku..
Dwa światy, splatające okruchy mistyki z realną stroną rzeczywistości...
Moja przygoda z Paryżem, niespodziewanie rozpoczęła się w pociągu, w którym to utknęliśmy chwilę po opuszczeniu lotniska. ściśnięci jak przysłowiowe ogórki w konserwie, udało nam się zaledwie pokonać dwie stacje, po czym bez wyjaśnienia pociąg stanął. Minęły niemalże dwie godziny zanim ruszyliśmy ponownie, jednak bardzo szybko pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji - w ten sposób nasza podróż z lotniska do miejsca, gdzie znajdował się nasz hotel, trwała dłużej aniżeli sam lot z Edinburgha do Paryża.
Chwile te nie należały do najprzyjemniejszej części mojego pobytu w mieście artystów, na których spotkanie jechałam.. jednakże bardzo szybko nawiązaliśmy rozmowę z dwoma mężczyznami stojącymi nieopodal nas. Zapytałam czy orientują się gdzie znajduje się dom Victora Hugo? Niestety w moim przewodniku nie znalazłam adresu, a ponieważ moja ręka nie pozwalała mi na zapisanie potrzebnej mi informacji, pomimo internetu, adresu nie posiadałam. Jeden z Panów, wytłumaczył mi dokładnie gdzie znajduje się dom mego mistrza , po czym po chwili, ku mojemu zaskoczeniu, zapisał dane na kartce, którą wręczył mi opowiadając o całej okolicy oraz samym domu pisarza. Nasza rozmowa była przesympatyczną częścią przedłużającej się drogi. Jednak jakże miłym zaskoczeniem było dla mnie, kiedy zapytałam czy ów człowiek słyszał kiedykolwiek o Krzysztofie Kieślowskim - oczywiście słyszał, mało tego doskonale zna większość Jego filmów. Mój rozmówca zaskoczył mnie jeszcze bardziej, kiedy zaczął opowiadać o Wajdzie, Żuławskim i oczywiście Polańskim. Przyznam, że ów rozmowa napełniła mnie optymistyczną aurą, która zdecydowanie przyćmiła niewygody podróży.
Następnego dnia rozpoczęliśmy wędrówkę ku Operze Narodowej, która wywarła na mnie ogromne wrażenie - przepych i bogactwo potrafi porazić, jednak spacer wśród tchnącej przeszłością przestrzeni wprawia w stan swego rodzaju zauroczenia. Oczywiście nie każdemu musi podobać się owa przestrzeń, jednakże kiedy wyobraziłam sobie aktorów oraz muzyków, dzięki którym możemy doświadczać głębokich doznań estetycznych - popłynęłam wraz z muzyką dobiegającą z jednej z sal, w świat który daleki bywa nam w codziennym życiu.. niezwykłe doznanie.
Po południu, po zaspokojeniu głodu przepyszną zupą oraz rozpływającą się w ustach bagietką w jednej z maleńkich uroczych kafejek, udałyśmy się w poszukiwanie domu Victora Hugo oraz muzeum miasta Paryża.
Sam spacer wąskimi uliczkami, wśród pięknych kamienic z uroczymi balkonami, licznymi latarniami, napełniał mnie nieustannie uczuciem wielkiej szczęśliwości, bo choć z natury jestem człowiekiem lasu..gór - uwielbiam stare kamienice, miasta, które opowiadają przeszłość swoją architekturą.
Z łatwością dotarłyśmy do muzeum Paryża, jednak kiedy postanowiłyśmy wstąpić na kawę, przed dotarciem do muzeum Hugo, pomyślałam, iż chciałabym móc zagubić się gdzieś w Paryżu, podążając bez określonego planu, jedynie poddając się napływającym impulsom.
Myślę, że wielu z Was przytrafiają się takie chwile w życiu, kiedy Wasze pragnienia po prostu stają się faktem.. tak bywa często w moim życiu... przyznam jednak, iż zaskoczyło mnie jak szybko ów pragnienie się urzeczywistniło - zaledwie po 20 - 30 minutach, w chwili kiedy fotografowałam jakiś obiekt, moje koleżanki postanowiły wejść do jednego ze sklepów, tym samym błyskawicznie znikając mi z oczu. Zaskoczona jak szybko, po prostu zniknęły, przez jakiś czas krążyłam w okolicy, wierząc, iż nawet jeśli wstąpiły gdzieś, w końcu znów je zobaczę.. niestety tego dnia nie spotkałyśmy się już ponownie, a pech chciał, iż bateria w moim telefonie, również postanowiła zastrajkować.
Zatem korzystając z okazji, pozwoliłam zagubić się gdzieś w nieznanym mi Paryżu. Zapytałam tylko o kierunek do Notre Dame, do której bardzo pragnęłam dotrzeć o zmierzchu, aby ujrzeć Ją w blasku zapalonych latarni.. nie korzystając jednak celowo z mapy, krążyłam pomiędzy cichymi uliczkami, pozostawiając tym samym zaludnione główne ulice.
..oczywiście nie obyło się bez pysznej kawy wraz z małą apetycznie wyglądającą kanapką a na deser maleńką tartą jabłkowo - migdałową.. która to o zgrozo! kosztowała mnie zaledwie 17 €! Biorąc pod uwagę, iż za tę cenę można spokojnie zjeść pyszny obiad wraz 3! kieliszkami wina w typowo Francuskiej jadalni (restauracji) :) ..cena wydaje mi się bardzo wygórowana.. cóż, nie zawsze przyjemności bywają tanie..
W końcu, po około 2 godzinnym marszu (który według Pani, którą pytałam o drogę miał trwać zaledwie 15 min), dotarłam do Notre Dame - Pani, która zachwyca zarówno w blasku księżyca, jak i w świetle słońca.. którego niestety tego dnia nie uraczyłam.
Do Katedry dotarłam w porze, kiedy odbywało się nabożeństwo - piękna chwila, niczym niezwykły dar.. śpiew, muzyka organów oraz atmosfera cichego skupienia, nadały mej wizycie podniosły, pełen mistyki charakter..
..a kiedy opuściłam wnętrze, Katedrę otulała szata mroku. Iluminacja świateł oraz dumna postawa Notre Dame przeniosły mnie w świat magii..
Rozświetlony Paryż, oraz światło to pojawiające się, to znikające na przemian z oddalonej wierzy Eiffel stało się pokusą nie do odparcia, aby kontynuować rozpoczęty spacer..
Godzina jednak była coraz późniejsza, a niestety nie miałam jeszcze pojęcia jak powrócić do hotelu. Tym niemniej, postanowiłam poddać się wieczornemu urokowi, niczym bohater z filmu Woody Allena, krocząc przed siebie, biorąc za wskazówkę jedynie blask wierzy.
Moja wędrówka trwała jeszcze co najmniej 3 godziny, jednak dotarłam wszędzie tam, gdzie pragnęłam tego dnia - co prawda przykro było patrzeć na zamknięte drzwi Muzeum d'Orsay, do którego bardzo pragnęłam dotrzeć, jednak kiedy wewnętrzny głos kazał mi iść dalej :) aż w końcu niespodziewanie dotarłam do domu Rodina - była to dla mnie ogromna niespodzianka i choć wiedziałam, że powrócę tam w czwartek, specyficzny rodzaj radości ogarnął mnie w tamtej chwili, wprawiając w stan lekkiej błogości.
Spacer mój zakończyłam tuż przy wieży Eiffel, kolejny raz uraczona miłą niespodzianką - tuż po moim dotarciu, zaledwie przez 3 minuty, wierza
Na zakończenie, po raz kolejny odczuwając delikatny głód, z przyjemnością zakupiłam czekoladowego Crepsa, zjadając go w takich oto okolicznościach przyrody :)
Pozdrawiam Was serdecznie... z deszczowego dziś Edinburgha.
cudownie Aniu!
OdpowiedzUsuńide teraz na twoja artystyczna strone...na wieczorna wystawe twoich prac...
przytulam
M.
Magdaleno.. dziekuję!
OdpowiedzUsuńI ja przytulam.
Pięknego dnia moja droga!
Chciałabym też zgubić się w Paryżu...Ciekawa relacja i piękne zdjęcia!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńParyż jest magiczny:) Kto wie, może kiedyś i mnie się przytrafi;) Młoda spędziła w nim dwa całe tygodnie stycznia oprowadzana przez swojego narzeczonego, który mieszkał w nim osiem lat. Zazdroszczę wam obu, chociaż tak sobie myślę,że to własnie miasto dla młodych, choćby nawet z racji odległości i rozległości, no i ten romantyczny czar:) Pozdrawiam z wiosennej już Warszawy.
OdpowiedzUsuńAnielino dziękuję :)
OdpowiedzUsuńWiesz, do Paryża pojechałam w ramach edukacji artystycznej :) ..to jeden z naszych collegowych wyjazdów. Przyznam, iż z niecierpliwością czekałam na ten wyjazd, zwłaszcza na "spotkania" z tak wieloma artystami.. ale gdzieś w zakamarkach duszy rodziła się nuta tęsknoty za możliwością samotnej włóczęgi uliczkami tego malowniczego miasta (w każdym razie ja go tak odbieram). Nie sądziłam, że będzie to miało miejsce podczas tego wyjazdu.. ale jak widać jak się czegoś bardzo chce, to często się to wydarza ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę spełnienia marzeń :)
Kaprysiu zdecydowanie tak.. potrafi oczarować i wprowadzić w świat magii.. oh, 2 tygodnie!! Dwa tygodnie pozwoliłyby mi dotrzeć w większość miejsc, których nie zdążyłam zobaczyć.. choć mój znajomy, który mieszka w Paryżu, twierdzi, iż na Paryż zawsze mało czasu.. zawsze są miejsca, które można zobaczyć po raz pierwszy.. cóż ja tymczasem ciągle cieszę się moimi 4 dniami. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kaprysiu i życzę dobrego tygodnia.
CO TU DUŻO MÓWIĆ, ZACHWYCIŁAM SIĘ I ZATĘSKNIŁAM ZA PARYŻEM , CAŁE WIEKI TAM NIE BYŁAM ... CHĘTNIE BYM TAM POWRÓCIŁA I POSPACEROWAŁABYM TYMI ULICZKAMI BY POCZUĆ ZNÓW TEN KLIMAT JAKŻE INNY I JEDYNY W SWOIM RODZAJU :D DZIĘKI ZA CUDOWNY WIRTUALNY SPACER , SWOJĄ DROGĄ FANTASTYCZNE ZDJĘCIA :D POZDRAWIAM !!!!
OdpowiedzUsuńw zeszłym roku odbyłam spacer po Paryżu z Allenem, a raczej jego bohaterami, teraz z Tobą.. chciałabym móc powiedzieć, że za 3-cim razem będzie to nareszcie mój spacer.. pięknie Aniu;-)
OdpowiedzUsuńIsso, oh dopiero zaglądam do komputera.. dziekuje, miło mi,że wraz ze mną mogłaś ponownie przenieś się w miejsce, które wzbudza twoje sentymentalne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuń..życzę powrotu.. nie tylko wirtualnego!
Pozdrawiam serdecznie z odrobiną mistycznej nutki..
Jazziku, ja jeszcze nie skończyłam ;) niestety nie mam czasu aby usiąść i zająć się do końca zdjęciami, ale może jutro lub w niedzielę dodam kolejną porcją.. ale już potem, niechaj wiatry powieją Cię w kierunku Paryża! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam I Ciebie z opadającą mgłą w tle.. :)
Urokliwe zdjęcia, zwłaszcza te bardziej detaliczne, faktycznie pięknych kamienic gdzie jak gdzie ale w Paryżu mnóstwo :)
OdpowiedzUsuńCudownie było się zanurzyć w twoim Paryżu, szczególnie, że wizyta w tym mieście jest właśnie za mną. Paryskich klimatów nigdy dosyć. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziewczyny miło mi, ze zawitałyście w moim zakątku. Dziękuję za odwiedziny jak i Wasze słowa. Cieszę się, że mogłam zabrać Was w małą wędrówkę po zakątkach Paryża, w którym ja sama zauroczyłam się.. Io, przyznam, że chętnie wyruszyłabym ponownie choćby w kilkudniową podróż w tamte rejony. :)
OdpowiedzUsuńPięknego dnia Wam życzę i pozdrawiam serdecznie.