niedziela, 23 stycznia 2011

Różne aspekty życia..

..Płaczesz kiedy świat nie daje Ci tego czego tak pragniesz
łzy ronisz, kiedy życie nie układa się po Twojej myśli,
kiedy bezradność i niemoc ogarnia całe  Twoje jestestwo..

..ale czy słyszysz jak pięknie gra uliczny grajek,
choć należy do tych najuboższych..
jak ptak świergocze tuż po wschodzie słońca?
Czy widzisz  błękit jasnego nieba,
który nie jest dany zobaczyć Tym, którzy wzroku zostali pozbawieni dawno temu?
Czy widziałeś z jaką gracją,  motyl układa swoje skrzydła na pachnącym kwiecie?
A delikatna tancerka w misternym ukłonie
łączy swe dłonie, oddając hołd mistrzom tworzącym muzykę..
Czy słyszałeś szept leśnego morza?
Zadumałeś nad pachnącym chlebem?
Tak wielu, przecież tego chleba nigdy nie jadło..

Życie niejedno ma imię i nie jest prostą drogą
zakręca i pnie się pod górę
opada wartkim strumieniem,
by znów przeobrazić się w spokojną rzekę..
Nie zawsze są mosty wybudowane przez ludzi dobrej woli
czasem to my musimy je sami zbudować..
Czasem i łzy są nam potrzebne
jak nieoceniona źródlana woda,
nade wszystko jednak - wiara w to co niemożliwe
 miłość do świata i samego siebie
na przekór zawiejom i trwogom  budzącym niepokój serca.


Od ponad tygodnia w wyjątkowo wyrazisty sposób obserwuję radość i ból..
doświadczam piękna,dobra, ale i zła, które tak wiele niszczy..
Słyszę płacz i słowa niezadowolenia, pytania dlaczego inni mają tak, a ja nie?
A ja przyglądam się z boku i zastanawiam się, ile tak naprawdę zależy od nas samych abyśmy żyli w szczęściu, pogodzeni z własną rzeczywistością?
Od czego zależy to, iż czasem jesteśmy uwikłani w sidłach niemocy i dlaczego nie możemy lub nie jesteśmy w stanie opuścić tej pajęczyny? Ile tak naprawdę zależy od naszej silnej woli i samozaparcia, aby osiągać to czego pragniemy, a przynajmniej zdobywać cele na miarę naszych możliwości, które jednocześnie będą motorem i motywacją do tego aby sięgać po jeszcze i więcej.. tyle ile jesteśmy w stanie udźwignąć.
Tydzień temu otrzymałam przejmująco trudny i smutny list od bardzo młodej kobiety.. być może dziecka jeszcze, choć biorąc pod uwagę w jaki sposób doświadcza ją los - być może dzieciństwo bezpowrotnie minęło.. pisała o swoim tacie cierpiącym i umierającym, o swojej bezradności i o tym, iż prosi o pomoc.. dlaczego spośród tak wielu ludzi, dotarła do mnie? Przeczytawszy moje krótkie słowa zostawione pod jednym z Waszych postów - pomyślała, iż mogę Jej pomóc? Z medycznego punktu widzenia - nie! Czy istnieje jakakolwiek inna możliwość? Dobre słowo, chęć wysłuchania? Czy to wystarczy? W obliczu cierpienia szukamy wszędzie pomocy.. wiele bym dała aby rzeczywiście posiąść moc uleczania.. któż by nie chciał, prawda?
Paradoksem stał się fakt, iż następnego dnia, kiedy wróciłam do szpitala -  przywieziono do nas pacjenta, który niemalże w identyczny sposób  odpowiadał opisowi choroby, o której pisała młoda dziewczyna.
Nagle, pomimo tego, iż ów pacjent nie jest moją rodziną - mogłam bardzo wyraźnie poczuć ból i cierpienie, które być może doświadcza ów młoda osoba i Jej tata.

Moje dzisiejsze zdjęcia, nie zupełnie odzwierciedlają myśli jakie rodzą się w mojej głowie - kiedy, po dłuższej już przerwie, zamierzałam znów napisać kilka słów - był to piękny, pełen radości i niewypowiedzianych emocji, rodzących plejadę pozytywnych uczuć dzień..
Czasem mam poczucie, iż pewne zdarzenia  inicjują kolejne - pragniemy czegoś, zaczynamy robić coś w tym kierunku, po czym okazuje się, iż wszechświat zaczyna mam pomagać - bez względu na to jaki ma to wymiar - dla mnie jest czymś niezwykłym i magicznym!
Kilka tygodni temu, rozpoczynając kolejny projekt - tym razem, każdy z nas sam wybierał temat i decydował w jaki sposób przedstawi rodzący się obraz naszego zainteresowania.
Ja z miłości do tańca - taki też wybrałam temat przewodni. Początkowo wzbogacając  moje poszukiwania artystów, ćwicząc, naśladując tych ulubionych, w końcu opierając się na zdjęciach, które sama zrobiłam dwa lata temu podczas oglądanego spektaklu, malowałam pierwsze swoje nie kopiowane obrazy - obrazy, należy czytać nadal małymi literami , jednak to duża przyjemność tworzyć coś zupełnie własnego, bez względu na to jak daleko nam jeszcze do poziomu prawdziwego artysty.
Zdjęcia moje spodobały się mojej prowadzącej, po czym nagle zapytała mnie, czy nie chciałabym, aby ona poszła i zapytała prowadzących zajęcia z tańca i chorografii, czy mogłabym zrobić sesję zdjęciową - co prawda zdziwiło ich, iż nie dysponuję dużym i robiącym wrażenie aparatem, jednak wyrazili zgodę,  a ja dzięki temu przeżyłam piękne chwile.
Po powrocie do domu, otrzymałam sms-a od przyjaciela - napisał mi, iż przez kilka dni, w Playhousie będą gościć mistrzowie baletu na lodzie - z przepiękną muzyką Tchaikowskiego, wykonując "Jezioro łabędzi".
Dodał, iż mam się spieszyć z zakupem biletów, bowiem miejsc jest coraz mniej. Zanim jednak bilet kupiłam, otrzymałam kolejnego sms-a, tym razem od mojego drugiego tutejszego przyjaciela - przyjaciółki - napisała, iż ma dla mnie niespodziankę - okazało się, iż zakupiła dla nas bilety właśnie na "jezioro łabędzi".

Odkąd pamiętam, moja miłość do tańca, a zwłaszcza baletu, była tak silna i nieprzemijająca, jak blask słońca o poranku. 
Pamiętam jednak, iż będąc małą dziewczynką, kiedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłam taniec na lodzie - moje serce zamarło, aby trwać w tej niezwykłej chwili bez względu na przemijanie..
Od tamtego czasu, nieustannie zamykałam oczy, aby ujrzeć siebie płynącą po białej tafli lodu, zupełnie jak widziane wcześniej łyżwiarki, przenosząc się w świat subtelnych, wzniosłych emocji, wykonując piruety w rytm dźwięków muzyki, najwspanialszych kompozytorów świata.. oczy zroszone napływającymi łzami odczuwały piękno, równie mocno jak przesycone niewypowiedzianymi uczuciami serce..

Po dotarciu do teatru, okazało się, iż mam możliwość uczestniczenia w balecie, siedząc tuż przy scenie. Niezwykłe to uczucie, bowiem zarówno mimika twarzy tancerzy, jak i sam dźwięk pryskającego lodu - stwarzały niepowtarzalną możliwość przenikania i odbioru baletu, w bardzo sugestywny i osobisty sposób.
Nagle zdałam sobie sprawę, iż spełniło się jedno z moich skrytych, dziecięcych marzeń - pozornie to takie proste do zrealizowania - ja jednak jeszcze nigdy w życiu, nie widziałam profesjonalnych pokazów łyżwiarskich na żywo - a teraz miałam możliwość zobaczyć jednych z  najlepszych, a zarazem  najpiękniejszy balet zatańczony, właśnie na lodzie. 
Cudowne i niezapomniane przeżycie!
Kiedy wróciłam do domu, odszukałam na YouTube film dokładnie z tego samego baletu, na którym byłam ja - Ci sami tancerze, te same uczucia pojawiające się w zakamarkach mej duszy.. 

Czyż paradoksem nie jest fakt, iż w świecie tak bardzo skomercjalizowanym, przepełnionym nijakością i bylejakością, piękno nadal istnieje i my nadal tak naprawdę go potrzebujemy?!
Nie zawsze jesteśmy wstanie uczestniczyć w pięknych przedstawieniach, ale bywa, iż spacerując  letnią porą, cichymi uliczkami, nagle napotykamy ulicznego grajka, z którego harmonijki unoszą się  przepiękne dźwięki muzyki..

Zastanawiałam się, czy powinnam swe zachwyty nieustannie zapisywać i dzielić się nimi z innymi jak powszednim chlebem.. potrafię zachwycać się pięknem, choćby tym najmniejszym, choć nie kryję, iż życie obdarowało mnie wielokrotnie niezapomnianą możliwością dotknięcia piękna w dużo większym rozmiarze, choć tak naprawdę tylko od nas zależy czy dostrzegane piękno ma duży, czy też mniejszy wymiar - ja przeżyłam jedne z najpięniejszych chwil swojego życia włócząc się po Himalajskich drogach, ale czy mieszkańcy tego rejonu odczuwają  piękno w równy sposób jak ja je odczuwałam? Przecież żyją często w skrajnie ubogich warunkach, dzieci docierając do szkoły, pokonują strome ścieżki, nierzadko przemierzając drogę dwa dni, często bez odpowiedniego obuwia, ciepłych ubrań..
Wiem jak cieszyć się z najmniejszych darów, ale też wiem jak smakuje ból i choć sama pracowałam bardzo ciężko, wiem, że prawdopodobnie nigdy nie będę tak ciężko pracować jak pracowali moi rodzice. Być może to ich zasługa, iż ja otrzymuję tak wiele, i o wiele łatwiej zostaję obdarzana tym co naprawdę dobre.
Kiedyś usłyszałam, iż to nasi przodkowie budują podstawę do tego, z czego późniejsze pokolenia mogą czerpać - nie wiem, ile w tym prawdy, jednak pomimo świadomości, iż my sami musimy włożyć wkład  poprzez swoją pracę, aby zdobyć to czego pragniemy, czasem mam poczucie, iż wszechświat  - cokolwiek to oznacza - może nam bardzo pomóc.

Żyjąc pod wpływem tych wszystkich dobrych uczuć, jakich doświadczyłam podczas baletu, wczoraj powróciłam do szpitala.. jedna z pacjentek, znów sprowadziła mnie na płaszczyznę, w której pojawiły się pytania, dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe? Dlaczego pewne sytuacje nas doświadczają, a inni mają łatwe i bezstresowe życie - moja 83 letnia pacjentka, ze łzami w oczach, powiedziała, że całe życie prowadziła zdrowy tryb życia, kiedy nagle okazało się, iż jest ciężko chora - operacja nie wchodzi w grę głównie ze względu na wiek, ale starsza Pani z ogromnym żalem powiedziała, że życie jest bardzo niesprawiedliwe, dlaczego lekarze zostawiają Ją w takim stanie?
I jakie czeka ją teraz życie? Jednak na końcu naszej rozmowy pojawił się na Jej twarzy uśmiech, a kiedy powiedziałam, że cieszy mnie ogromnie, iż mimo wszystko potrafi się tak pięknie uśmiechać, pogłaskała łagodnie moją rękę..
Kochani piszę o tym, ponieważ niedawno przeczytałam słowa młodej osóbki, którą cenię za Jej niezwykłą kreatywność i umiejętność tworzenia,  pełnych uroku małych dzieł - wiem, że życie nie zawsze nas rozpieszcza, co więcej czasem zdaje się jakby kładło nam nieustannie kłody pod nogi - mam wielu bliskich, którzy doświadczali bardzo ciężkich sytuacji finansowych, dotykając niemalże dna - a mimo to potrafili się odbić, co oczywiście nie jest czymś łatwym i często wymagało wsparcia osób z zewnątrz.. ale udało im się!
Niestety bez względu na wiek, poczucie niesprawiedliwości pojawia się w naszych umysłach - co  pomyślelibyście słysząc słowa 83-letniej Pani? Czy nie pojawiłaby się myśl, że przecież przeżyła długie szczęśliwe życie?
 Bez względu na to ile ma lat -  są to Jej uczucia i podobnie jak 4 - letni syn moich znajomych, który dzisiejszego poranka zaczął dotkliwie płakać, ponieważ nie mógł puszczać dłużej baniek mydlanych, odczuwając przeogromne poczucie niesprawiedliwości, na domiar wszystkiego ja nie byłam zmienić tej sytuacji, a przecież jestem starsza i powinnam wiele!
Jednocześnie wiem, iż jeśli dopisuje nam zdrowie, możemy pokonać największe trudności, bo życie składa się z wielu aspektów - bywa trudne, ale i piękne.
Myśli moje potoczyły się niczym lawina rozbudzonego wulkanu.. nie jestem pewna czy dotrwaliście do końca i czy nie zamęczyłam Was  niesfornymi myślami, lawirującymi pomiędzy tym co optymistyczne, a tym co napawa smutkiem..
Kończąc, pozostawiam Was z kilkoma  zdjęciami oraz przepięknym baletem... teraz i Wy możecie przenieść się w ten magiczny świat muzyki, lodu i tańca...

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jednocześnie dziękując Wam za nadsyłane słowa jak i same odwiedziny!!!






 


 

14 komentarzy:

  1. oczywiście, że dotrwałam do końca, czytając Ciebie, zawsze jest mało i chciałoby się więcej.. co do baletu ,oglądałam ostatnio film "Czarny Łabędź" z Natalie Portman, polecam... no i oczywiście pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Jazziku :)
    Wiesz, skończyłam pisać, po czym opublikowałam posta.. a kiedy sprawdziłam już na samym blogu - zobaczyłam delikatne udziwnienia, niezamierzone zresztą.. ale już się z nim i uporałam :)
    Co do filmu, wczoraj otrzymałam kolejnego smsa od Gail, iż wchodzi on na ekrany - zamierzamy wybrać się na niego w nadchodzącym tygodniu :)
    Uściski ślę, a sama zmykam do angielskiego.. jutro ostateczny termin a muszę jeszcze przepisać i wydrukować swoje prace..
    Pozdrawiam Cię cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się i jednocześnie smucę.
    Czy miałaś kiedyś taki stan ducha?
    Ja... tak.

    Chciałybyśmy móc uzdrowić wszystko, co dotknięte chorobą i nie koniecznie musi to być choroba ciała..., ale niestety nie na wszystko mamy wpływ. Może to dobrze, może źle?

    Co do narzekań ludzkich..., największe przynosi ból samotności. Może Staruszka, którą spotkałaś na swojej drodze była dotknięta rozpaczą samotności?

    Spełnianie marzeń najskrytszych...
    Cóż, jedne się spełniają, inne pozostają tylko w umyśle i sercu, ale budujmy z cegiełek marzeń jak największe budowle..., one dają człowiekowi poczucie szczęścia.

    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za stąpanie z lekkością tańca po najpiękniejszych dźwiękach. Również kocham taniec :) Fotografie piękne!

    Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  4. W balecie najlepiej widać dwoistość natury. Piękno, perfekcja, lekkość i mistrzostwo wykonania okupione są katorżniczą pracą, bólem i cierpieniem. Tak sobie myślę, że i radość jest dobra i smutki, najgorsza jest obojętność i trwanie w pustce.
    Piękne przedstawienie, wspaniale było obejrzeć u Ciebie choć fragment.
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. piekny post !!!! Wielkm natchnieniem i ostoja jest natura......to ona najlepiej uspokaja. Czasami daleko do niej...... i mysle, ze dlatego ludzie tak bardzo sa zestresowani, znerwicowani, smutni, agresywni nawet. Nie zyjemy dniem dzisiejszym, tylko tym co chcielibysmy miec, a nie mamy, nie doceniamy tego co juz mamy, poczawszy o najwazniejszym, o czym wspomnialas.....chlebie powszednim.juz sie za niego nie dziekuje....Mieszkalam 16 lat w Paryzu i oprocz ewidentnych wspanialosci, historia ktora bylam otoczona.......ucieklam z Paryza.....teraz zachwycam sie nim jako turystka.
    Czy wiesz, ze tam nie slychac bylo spiewu ptakow??? Co mowic dopiero o motylach. Najmniejszy skrawek zieleni ogrodzony... Trzeba bylo isc do parku, wlasnie zawsze ogrodzonego, ktory zima zamykany byl o 18, a latem o 20; zeby znalesc troche trawy i wiekszych polaci zieleni i posluchac spiewu ptakow. Ja juz sie dusilam. Teraz jestem na poludniu Fracji, w Prowansji.....wielkim moim oczyszczeniem jest morze...nosi w sobie tyle opowiesci.....
    Dziekuje za piekny post jakze prawdziwy.
    Tak wiele zalezy od naszej wlasnej postawy

    OdpowiedzUsuń
  6. Imaginacjo - dziękuję za tyle przemyśleń.. czy miałam kiedyś taki stan ducha? to trudne pytanie, jeśli pragnie się odpowiedzieć szczerze.. moja dusza doświadcza piękna i bólu, czasem rozpaczy i totalnej niemocy a czasem lekkości jak piórko ptaka.. nie wiem na ilu płaszczyznach doznań ludzkich jeszcze się znajdę, ale było ich już wiele. Nie wiem ile w tym dobra i błogosławieństwa, jednak wiem czym jest samotność, a jednocześnie znam smak miłości i prawdziwej przyjaźni - i wiem, że bez nich byłoby mi trudno podnieść się, kiedy nie mam na to sił..
    A czy ów Pani jest dotknięta samotnością? Ta Pani, wydaje mi się, iż nie - w każdym razie nie w takim stopniu aby wypowiadać wspomniane słowa - oddział na którym pracuję jest bardzo specyficznym miejscem, z jednej strony chorzy i umierający na raka, którzy rzeczywiście wielokrotnie oprócz choroby ciała, cierpią na samotność, straszną i bolesną.. z drugiej strony ludzie z postępującą demencją - a ona ma wiele oblicz - bywa tak, iż człowiek zupełnie nie pamięta tego co wydarzyło się minutę temu, ale nadal pamięta i potrafi zagrać na pianinie utwory grane w młodości.. oczywiście dotyczy to pamięci długotrwałej i krótkiej..ale często takie osoby nie odczuwają samotności, są pogodni i zdają się być zadowoleni.. czasem przypomina im się ktoś bliski a wówczas tęsknią.. czasem pamiętają niewiele, ale żyją w bardzo wyraźnym poczuciu braku szczęścia, trwania właśnie w samotności i tylko chwile kiedy ktoś przy nich jest są chwilami, kiedy czują się dobrze.. wiedzą, że coś jest nie tak jak powinno, ale nie wiedzą co.. mogłabym pisać i pisać.. niemalże każdy pacjent stanowi przykład odrębnej historii choroby..
    A marzenia - zgadzam się z Tobą i oby było ich jak najwięcej, na pewno wiele z nich pewnego dnia się spełni.. i nie ma to chyba znaczenia, jak wiele z nich - najważniejsze, że są!

    Rozpisałam się.. dziękuję raz jeszcze!!

    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kaprysiu, Twoje spostrzeżenie, to jak trafienie w dziesiątkę - rzeczywiście balet ma bardzo prawdziwe odzwierciedlenie naszego życia - tyle w nim emocji tych dobrych i tych złych.. ale zachwyca, pomimo świadomości jak wiele kosztuje a by to piękno wydobyć, oszlifować.. kiedy byłam małą dziewczynką marzyłam o tym aby być baletnicą, niestety mieszkałam w małej miejscowości a umieszczenie mnie w internacie w dużym mieście, było dla moich rodziców raczej niewyobrażalną decyzją - byłam zbyt mała i nieśmiała..przede wszystkim musiałabym opuścić dom rodzinny zbyt wcześnie.. w liceum trenowałam biegi - trenowałam naprawdę ciężko a każde zawody opłacane były ciężkimi zaburzeniami żołądka :( ale nadal kocham biegać i kiedy niedawno okazało się, że znów mogę biegać nie odczuwając bólu, byłam tak podekscytowana iszczęśliwa, jakby wydarzyło się coś naprawdę niezwykłego : )
    I tak to jest z naszym życiem - choć boli, bywa piękne i ekscytujące - i to chyba całe jego niezwykłość??

    I znów się rozpisałam... Kaprysiu - późno już - pięknych snów!!
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  8. Elfiku, czytając Twoje słowa, zobaczyłam również siebie, mieszkającą w początkowym okresie w Poznaniu - była to zima, szaro, zimo, drzewa smutnie przywoływały uczucia tchnące samotnością i tęsknotą za lasem, w którym się wychowałam.. nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo tęskniłam za przyrodą.. choć czytając Twoje słowa, chyba potrafisz sobie to wyobrazić bardzo dobrze! W końcu polubiłam Poznań, ale głównie dzięki temu, iż kupiłam sobie rower i zaczęłam docierać do miejsc, gdzie były drzewa, łąki, gdzie śpiewały ptaki, a kiedy zamieszkłam nad Wartą - razem z Lucynką, moim dobrym przyjacielem odkryłyśmy nawet staw pełen żab : )
    Chyba naprawdę wówczas polubiłam to miasto, ale wówczas opuściłam je aby powędrować dalej, jednak gdziekolwiek docieram - zawsze odczuwam głęboką potrzebę bliskości z naturą - szkoda, że często zapominamy jak bardzo potrafi być to uzdrawiające!

    Och, a Ty mieszkasz teraz w Prowansji! Byłam tam raz i przyznam, że podobnie jak Toskania zachwyca mnie bardzo - od kilku lat mamy w planach objechać rowerem Prowansję, mamy już wytyczony szlak, ale ciągle coś nam staje na przeszkodzie.. mam nadzieję, że w końcu nam się uda :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za podzielenie się cząstką Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Och to ja Ci bardzo dziekuje , bo ciesze sie , ze sa takie bratnie dusze, ktore rozumieja i nie pukaja sie w glowe,jak mowie , ze opuscilam Paryz, bo nie slyszalam ptakow..i nie nadazalam za gonitwa.....A to ja do siebie zapraszam, wprawdzie mieszkam w miasteczku, ale wkolo piekna natura. Mieszkam w Arles, w miasteczku , ktorym zyl Van Gogh, wokol Park Narodowy Camargue, ktory slynie z bialych dzikich koni , rozowych flamingow.....i niestety hodowli bykow, mowie niestety, bo one poziej na corride, eh. Zapraszam bardzo serdecznie pozdrawiajac cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu kochana! Piekny post... wiele przemyslen, skrajnych uczuc, potok zalewajacy dusze. Samo zycie! Tak to juz jest w zyciu, ze kazdemu dane jest doswiadczac piekna i brzydoty, radosci i smutku, milosci i bolu rozstania... moze dzieki ciemnej stronie zycia jestesmy w stanie bardziej doceniac jasne jego strony? Tak wiele niewiadomych, tak wiele nieodkrytych i oczekuacych na nas miejsc, ludzi, zdarzen. Zyjmy poki dane nam jest zyc i bierzmy z tego zycia to co najpiekniejsze. Dziekuje Ci Aniu za wszystko. Bez Ciebie moj swiat pozbawiony bylby poezji. Prosze, zacznij pisac ksiazki, publikowac, bierz udzial w konkursach literackich! Ludzie chca czytac to co piszesz! Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że tu trafiłam. Piękne i mądre słowa. Zatopiłam się w emocjach jakie wzbudził we mnie Twój post. Karma - dla mnie to odpowiedź na wiele egzystencjalnych pytań. Balet - doświadczyłam osobiście! Piękno i ból, satysfakcja i cierpienie. Suma załamań nerwowych równa jest sumie łez szczęścia! Aniu pozdrawiam Cię ciepło i przesyłam całą garść promieni słonecznych!!!
    P.S. Gdybyś miała czas to zapraszam Cię do siebie estera-notatkiniecodzienne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Hello

    Your work is very nice, it's a pleasure to visit this blog.

    warm greetings from Greece
    my blogs are
    http://travellerofdream.blogspot.com
    http://www.mpleveloudo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Elfiku, przepraszam, że nie pisałam wcześniej - tymniemniej dziękuję Ci za zaproszenie - naprawdę mieszkasz w Arles? To niesamowite, po pierwsze nasza trasa, o której wspominałam prowadzi również przez Arles, ale ma to w dużej mierze związek z tym, iż od bardzo dawna chciałam tam poechać - odkąd przeczytałam pierwszą książkę o Vincencie :) Jego obrazy z temtego okresu są moimi ulubionymi. Zwłaszcza "Taras kawiarni na placu Forum", bardzo chciałabym kiedyś go namalować :)
    Elfiku, dziękuję i przesyłam serdecznosci!

    Lucynko, moja droga - ściskam Cię mocno.. może w poniedziałek uda mi się z Tobą znów porozmawiać!

    Estero, miałam już jak wiesz, przyjemność gościć na Twoim blogu - dziękuję raz jeszcze za Twoje słowa i zaproszenie!

    Vaso - thank You so much! I will visit You soon!
    And I sending You warm greetings!!

    Serdeczności przesyłam dla Was!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawie to wszystko napisane i w poscie i w komciach. Co do malowania, grunt to wypracowac swój własny styl malowania.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin