Piękno roztacza swe uroki niemalże za każdym zakrętem...
Jest wszędzie tam gdzie serce unosi swe skrzydła w tęsknocie, spragnionej poczucia niezwykłości..
Pojawia się niespodziewanie.. po nagłej zatrważającej wichurze - tak było dziś, kiedy podczas spaceru do ogrodu botanicznego, niebo spowiły czarne chmury..
W ostatniej chwili udało nam się schronić w nowo - wybudowanym budynku zapraszającym w progi krainy pięknych roślin.. starych drzew.. alejek pachnących świerkiem..
Niespodziewana ulewa, przerodziła się w zawieję śnieżną, która skutecznie zatrzymała nas na dłuższy czas w ciepłym wnętrzu - który oprócz restauracji oraz sklepu, został wyposażony w ciekawe wystawy, krótki film z pięknym przesłaniem refleksyjnym.. jak i mały zakątek przeznaczony dla dzieci, które wraz z prowadzącym mogą przygotować własnoręcznie małe upominki, wykorzystując dary przyrody..
Bardzo sympatyczne miejsce!
Kiedy nawałnica ucichła - delikatnie opadające płatki śniegu radośnie wirowały w powietrzu - a takie przeobrażenie było jedynie zachętą do odbycia spaceru wśród tutejszych drzew..
Spacer nie był długi, jednak piękny.. magiczny!
Takie śnieżne pejzaże nie często goszczą w Edinburghu - tym bardziej napełniają rodością..
Wspominałam już o braku czasu braku spokojnej zadumy... wiem, że nie mi jednej ale przyznam, iż brakowało mi już tej niespiesznej przestrzeni.. ciągle jeszcze dużo do zrobienia przede mną, ale nie spieszę się zbytnio..
Od tygodnia cieszymy się wspólnym byciem razem z Damiana mamą - czas mija wolniej, spokojniej...
Byłyśmy znów na tradycyjnych zakupach :) po naszych ulubionych charity shops.. gdzie i tym razem udało nam się wyszukać kilka perełek..
Zdradzę Wam tylko, iż dopuściłam się małego szaleństwa i zakupiłam nawet dwa piękne krzesła (dla mnie piękne!! Damian zdecydowanie nie podziela mego zachwytu, jednak ostatecznie.. być może w obawie przed moim posępnym milczeniem - stwierdził, że skoro tak bardzo chcę - mogę je zakupić!) Krzesła jak dla mnie są cudowne i idealnie komponują się do naszego salonu, wymagają tylko zmiany obicia siedzenia, które z łatwością mogę dokonać :)
Niedawno zostałam zaproszona na przedświąteczny wieczór do moich znajomych - chcąc przygotować choć maleńki podarek, pomyślałam, iż wino oraz paczuszka słodkości będzie bardzo małym, ale przyjemnym drobiazgiem.. wino udekorowałam podobnie jak kiedyś, tym razem jednak w szatę świąteczną.. gałązka z modrzewiowymi szyszkami, plasterek pomarańczy, cynamon.. oraz tradycyjny bluszcz.. efekt końcowy wyjątkowo uroczy :)
..Wieczorami, kiedy nadrabiamy zaległości filmowe - delektujemy się moimi nalewkami.. udało mi się zrobić tylko dwie - ale zarówno, jedna jak i druga - pychotka!
Jest wszędzie tam gdzie serce unosi swe skrzydła w tęsknocie, spragnionej poczucia niezwykłości..
Pojawia się niespodziewanie.. po nagłej zatrważającej wichurze - tak było dziś, kiedy podczas spaceru do ogrodu botanicznego, niebo spowiły czarne chmury..
W ostatniej chwili udało nam się schronić w nowo - wybudowanym budynku zapraszającym w progi krainy pięknych roślin.. starych drzew.. alejek pachnących świerkiem..
Niespodziewana ulewa, przerodziła się w zawieję śnieżną, która skutecznie zatrzymała nas na dłuższy czas w ciepłym wnętrzu - który oprócz restauracji oraz sklepu, został wyposażony w ciekawe wystawy, krótki film z pięknym przesłaniem refleksyjnym.. jak i mały zakątek przeznaczony dla dzieci, które wraz z prowadzącym mogą przygotować własnoręcznie małe upominki, wykorzystując dary przyrody..
Bardzo sympatyczne miejsce!
Kiedy nawałnica ucichła - delikatnie opadające płatki śniegu radośnie wirowały w powietrzu - a takie przeobrażenie było jedynie zachętą do odbycia spaceru wśród tutejszych drzew..
Spacer nie był długi, jednak piękny.. magiczny!
Takie śnieżne pejzaże nie często goszczą w Edinburghu - tym bardziej napełniają rodością..
Wspominałam już o braku czasu braku spokojnej zadumy... wiem, że nie mi jednej ale przyznam, iż brakowało mi już tej niespiesznej przestrzeni.. ciągle jeszcze dużo do zrobienia przede mną, ale nie spieszę się zbytnio..
Od tygodnia cieszymy się wspólnym byciem razem z Damiana mamą - czas mija wolniej, spokojniej...
Byłyśmy znów na tradycyjnych zakupach :) po naszych ulubionych charity shops.. gdzie i tym razem udało nam się wyszukać kilka perełek..
Zdradzę Wam tylko, iż dopuściłam się małego szaleństwa i zakupiłam nawet dwa piękne krzesła (dla mnie piękne!! Damian zdecydowanie nie podziela mego zachwytu, jednak ostatecznie.. być może w obawie przed moim posępnym milczeniem - stwierdził, że skoro tak bardzo chcę - mogę je zakupić!) Krzesła jak dla mnie są cudowne i idealnie komponują się do naszego salonu, wymagają tylko zmiany obicia siedzenia, które z łatwością mogę dokonać :)
Niedawno zostałam zaproszona na przedświąteczny wieczór do moich znajomych - chcąc przygotować choć maleńki podarek, pomyślałam, iż wino oraz paczuszka słodkości będzie bardzo małym, ale przyjemnym drobiazgiem.. wino udekorowałam podobnie jak kiedyś, tym razem jednak w szatę świąteczną.. gałązka z modrzewiowymi szyszkami, plasterek pomarańczy, cynamon.. oraz tradycyjny bluszcz.. efekt końcowy wyjątkowo uroczy :)
..Wieczorami, kiedy nadrabiamy zaległości filmowe - delektujemy się moimi nalewkami.. udało mi się zrobić tylko dwie - ale zarówno, jedna jak i druga - pychotka!
Likier z bakalii!
100g: rodzynek, suszonych śliwek, fig, suszonych gruszek, suszonych moreli , jabłek
1 łyżka posiekanych orzechów włoskich
2 szklanki rumu
1/2 szklanki wódki
1/2 szklanki koniaku
Bakalie umyć, osuszyć i ułożyć w dużym słoju warstwami, każdą przesypując orzechami oraz rodzynkami i skrapiając wódką oraz koniakiem. Zalać rumem, szczelnie zakorkować i odstawić w chłodne, ciemne miejsce na co najmniej 2 miesiące. Po tym czasie zlać z owoców płyn, przesączyć przez gęste sito.. przelać do butelek, zakorkować po czym odstawić na minimum miesiąc.
Wypieki świąteczne przede mną.. jednak kilka dni temu gościłam moich szkockich przyjaciół, a z tej okazji upiekłam szybki piernik wylewany..
Dawno go nie robiłam i przyznaję, iż miło zaskoczył mnie swoim smakiem :)
Polecam!
Piernik Wylewany!
3 szkl mąki
1/2 kostki margaryny lub masła
2 jajka
słoiczek dżemu (ja skorzystałam z pysznego porzeczkowego mojej mamy!)
Duże opakowanie przyprawy do pierników
3 łyżeczki sody
2 łyżeczki kakao
szklanka mleka
Margarynę, jajka i cukier ucieramy bardzo dokładnie. Następnie mieszamy mąkę, przyprawy do pierników, sodę oraz kakao, po czym dodajemy do utartej margaryny. Mieszając dolewamy mleko. Ostatecznie do masy dodajemy dżem.
Ciasto ucieramy raz jeszcze dokładnie i z radością w sercu :)
Wylane na blaszkę, pieczemy około godzinę.
Upieczone, polewamy smakowitą czekoladową polewą... gorzką czekoladę zazwyczaj mieszam ze śmietaną kremówką, ucieram do momentu zagotowania, aż powstanie gęsta, aksamitna polewa..
Naprawdę pyszna!
Mamy jednak siebie i razem możemy przetrwać wszelkie trudności..
Bardzo lubię ten utwór.. wczorajszego wieczoru, przez kilka minut moje serce zamarło w okrutnym bólu strachu.. strachu przed utratą kogoś bardzo bliskiego - był to tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale bardzo skutecznie, po raz kolejny uświadomił mi jak łatwo możemy utracić tych których kochamy..
Kochajmy póki czas!!!
Życzę Wam pięknego, słonecznego tygodnia,
który zaprowadzi nas prosto w ramiona zbliżających się świąt!
Z przepisu na nalewkę skorzystam.A do piernika ile dać przyprawy do piernika , mam różne opakowania?
OdpowiedzUsuńWitaj Barbaro! Duże opakowanie :)
OdpowiedzUsuńZaraz wniosę poprawkę..
Pozdrawiam serdecznie!
Dzisiejszy Twój post jakiś wyjątkowo nastrojowy, piękny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapewniam, ze skorzystam z tych pysznych przepisów :))
Przepiękny post i ten padający śnieg***jakże ja za nim tęsknię;)Mam nadzieję, że zima w Polsce przycupnie i zaczeka aż do Świąt;)Pozdrawiam przedświątecznie
OdpowiedzUsuńZnalazłam jeszcze w sobie siłę, by padnięta o 3 w nocy przycupnąć na chwilę u Ciebie i poczytać... teraz mogę położyć się spać :)
OdpowiedzUsuńDobranoc :)
Cudnie u Ciebie Aniu ... jak zawsze ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Przepis na likier wydaje się bardzo zachęcający;)Napewno kiedyś wypróbuję.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się zaakcentowana świątecznie butelka .Pozdrawiam
bardzo miły Twój blog. pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńWitaj Aniu:-)Uwielbiam do Ciebie zaglądać...Widzę,że już zagościł u Ciebie świąteczny nastrój.Przepięknie udekorowałaś buteleczkę.Masz taki artystyczny zmysł:-) Bardzo chętnie skorzystam z Twoich przepisów i tym samym umilę sobie ten wyjątkowy czas.Ja niestety już nie czerpię z tej magicznej pory tyle szczęścia co kiedyś...Jednak nauczyłam się cieszyć każdą chwilą i doceniać nawet drobne gesty:-) To one sprawiają,że Nasze życie jest bardziej słoneczne.Pozdrawiam ciepło! *Matylda*
OdpowiedzUsuńWitaj, tak ciepło i nastrojowo tu u Ciebie...
OdpowiedzUsuńCzuje prawie smak Twojej nalewki, a o pierniku
nie wspomnę....
czy zamiast sody można dać proszek?
pozdrawiam serdecznie ;-)
Uwielbiam Twoje opisy przyrody nawet burza sprawia że chciałoby się tam być ;) Urzekło mnie zdobienie butelki wina świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Piękne te szyszki zwłaszcza przypruszone białym puchem niczym cukrem pudrem wypieki swiateczne. Przepisy tez apetycznie wygladaja i aż sie proszą do realizacji!
OdpowiedzUsuńAniu - dziękuję Ci ślicznie za życznia urodzinowe i to przemiłe wyróżnienie. Będe teraz do Ciebie częściej wpadać bo dodałam sobie Twojego bloga do paska u siebie. Ostatnio zaganiana kobita ze mnie i nie mam czasu nawet by jakoś tego bloga okiełznac i sobie uporządkować, zaktualizować . Robię sobie świateczną przerwę by odsapnąć trochę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło i życzę wesołych świąt.
Dorota
Dziś tak bardzo szybko. dopiero dziś! .. znów zrobiło się strsznie późno a jutro kolejny dzień.. dalsze przygotowania :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam ślicznie - choć nie mam już sił pisać personalnie. wybaczcie!
Napiszę tylko o pierniku - przyznam, że sama nie wiem, dlaczego do piernika zawsze dodaje się sodę?? Ja zazwyczaj piekę właśnie z nią, choć kiedyś dodałam proszek i ciato wyrosło (był to piernik okłamany.. ale również smakował) :)
Pozdrawiam Cię Cicha.. jak i Was wszystkich!!
Dobrej nocy!