czwartek, 5 marca 2009

Wspomnienia sentymentalne...

Santorini, Thira..

w oddali wulkan Nea Kameni


Oia...



oraz niepowtarzalne zachody słońca...


Nieprawdopodobne jak szybko mija czas.. Od miesiąca jestem w Polsce, choć mam wrażenie jakbym przyjechała dopiero kilka dni temu!
W między czasie odwiedziłam Gdynię, spędziliśmy jeden uroczy dzień u znajomych na Kaszubach - w pięknej scenerii moja dusza doświadczyła magii - bieli wszechobecnego śniegu, ciszy zakłócanej jedynie powiewem wiatru oraz szeleszczącymi gałązkami drzew.. jak również dzięki wyjątkowej atmosferze w magicznym domu naszych znajomych!
Od kilkunastu dni jestem u rodziców.. czas jednak tak szybko przemija, już zaczynam odczuwać powiew wiatru, który gna mnie w dalszą drogę..
Poddając się jego dyskretnej mocy, jak również korzystając z faktu, iż chodzenie sprawia mi coraz mniej problemów - wyruszyłam w wędrówkę po Poznaniu..
Spacerując jego uliczkami natrafiłam na grecką restauracyjkę - widząc czarno-białe zdjęcia
z Santorini, nie potrafiłam oprzeć się pokusie aby przekroczyć jej próg, by w symboliczny sposób przenieść się w inną rzeczywistość.. Biorąc pod uwagę fakt, iż poziom moich sił witalnych nagle bardzo zmalał, był to dobry moment aby skosztować coś smacznego!
Zamówiłam greckie naleśniki z musem z fety, szpinakiem i świeżą miętą, zapiekane z serami graviera i kafalotiri!
Oczekując na owe pyszności - przyglądałam się zdjęciom - przywołały jakże wyraźne wspomnienia z naszego pobytu na błękitno - białej wyspie..
Czas jakże uroczy, upalny - niemalże czuję wiatr, który przez kilka dni szargał moimi włosami, kiedy to mknąc na niebieskim kładzie, wędrowaliśmy krętymi, urwistymi drogami w górę i w dól, z jednego końca wyspy na drugi, by w wieczornym chłodzie rozkoszować się niepowtarzalnymi zachodami Słońca!
Dzięki tym fotografiom, znów czuję się jakbym leniwie kroczyła po wąskich, niekończących się uliczkach miasteczek, które sprawiają wrażenie jakby były niemalże zawieszone na stromej skale. Białymi, tudzież gdzieniegdzie pastelowymi budynkami malowane, wraz z charakterystycznymi niebieskimi kopulami świątyń - stwarzają wyjątkowy, bardzo charakterystyczny krajobraz..

Moje wspomnienia ze słonecznej wyspy - nieodłącznie wiążą się z wszechobecnymi glinianymi donicami, w których zazwyczaj królowały pelargonie.. Grecka wyspa Santorini, to również niepowtarzalne skalne urwiska z nutką grozy opadające w morską toń..

A dla smakoszy - kojarzy się ona oczywiście z pyszną sałatką grecką - wyjątkowy smak pomidorów przesyconych słońcem, ser feta, oliwa z oliwek - harmonia doskonała! Bezgraniczna rozkosz dla podniebienia!

..Z krainy wspomnień, wybudził mnie piękny zapach - moje naleśniki gotowe - wyglądały doprawdy smakowicie!

Przyznam, iż kompozycja naleśnikowo - szpinakowa jest jedną z moich ulubionych. Tym razem jednak zaskoczyła mnie intrygująca nuta mięty, delikatnie pobrzmiewająca w tym królewskim niemalże daniu! Naleśniki były przepyszne!

...Posiliwszy się tak smakowitym daniem, pozostawiłam wspomnienia o dalekiej Grecji, aby kontynuować moją krótką wędrówkę sentymentalną po uliczkach Poznania!

Oczywiście nie potrafiłam oprzeć się, aby zajrzeć do Arsenału - aby znów zasilić moją domową biblioteczkę, kolejną książką..

Kontynuując spacer, od czasu do czasu utrwalałam w kadrze fragmenty kamieniczek, uliczki - które stały mi się szczególnie bliskie pod wpływem 6-letniego pobytu w tymże zakątku świata : )

Pamiętam dzień, w którym tutaj zamieszkałam - było zimo, szaro, nieszczególnie przyjaźnie...
Jednak wraz z nadejściem wiosny, zazieleniony Poznań stał się bliższy memu sercu - kupiwszy nowy rower (mojego białego mustanga), wędrowałam nieustannie w miejsca zalesione, miejsca pełne zieleni.
Nad brzegiem Warty natomiast, odkryłyśmy z Lucynką -moim dobrym przyjacielem - magiczne miejsce - niewielki staw, wokół którego rozbrzmiewał rechot żab - niesamowita muzyka, której słuchałyśmy wielokrotnie podczas wiosennych wieczorów..
Samo miasto, natomiast tak bardzo zmieniło swoje oblicze, iż pod koniec mojego pobytu poczułam głęboką więź zarówno z samym miejscem jak i przede wszystkim z osobami, które tutaj poznałam, które już na zawsze pozostały bliskie memu sercu, bez względu na to, gdzie powiedzie mnie wiatr wiejący z "północy".

Moją wędrówkę kończę w kafejce "Stary Młynek", gdzie popijając aromatyczną kawę, ponownie oddaję się podróżom sentymentalnym - tym razem w dalekie otchłanie mojej duszy...

1 komentarz:

  1. Ach, Aniu!
    Wspaniale jest z Toba tak podrozowac. Potrafisz tak barwnie wszystko opisac, ze niemalze czuje sie ten sam powiew wiatru i kosztuje sie smakowitych nalesnikow. Niestety, nie jadlam jeszcze sniadania, wiec zrobilam sie strasznie glodna po przeczytaniu Twojego dokladnego opisu smakowitych potraw.
    Aniu! Pisz jak najwiecej! Masz cudowny talent, ktory przenosi w miejsca, w ktorych sama nigdy nie bylam i daje odczuc to co Ty odczuwasz. Lucyna

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin