..gitary nie zabiorę, ale plecak już spakowany czeka.. na kolejną podróż mojego życia.
Jeszcze nie do końca to do mnie dociera, ale już za dwa dni będę na drugim krańcu świata.
W głowie kłębią się myśli.. zastanawiam się nad wieloma rzeczami..
Czy o poranku w Laosie, napotkamy młodych mnichów, kroczących w skupieniu, wraz z małą miseczką, po to aby otrzymać niewielką porcję ryżu, stanowiącą ich dzienny posiłek..
..jaki będzie poziom wody, biorąc pod uwagę fakt, iż jedziemy w porze monsunowej.. jakie będą nasze wrażenia podczas rejsu rzeką Mekong... Czy świątynie w Angkor zachwycą mnie tak jak zachwycają dzieła Michała Anioła? Jak smakują świerszcze?
Jak wyglądają pola ryżowe w Wietnamie?
..pomimo, iż pojawiające się w mojej wyobraźni obrazy, widziałam na licznych zdjęciach, rzeczywistość zazwyczaj onieśmiela, wprowadza w stan wyjątkowej wrażliwości na otaczający nas świat.. niezmiernie ciekawi mnie to co czeka na mnie za progiem...
..Ludzie i ich życie - jakże różne od tego, które znamy.. niebawem przez moment stanę się jego częścią, a przynajmniej będę miała szansę posmakować codzienności, którą znam zaledwie w maleńkim stopniu z kartek przewodnika.. podręczników szkolnych oraz licznych programów podróżniczych.
..zatem w stronę Laosu, Kambodży oraz Wietnamu jak i maleńkiej części Tajlandii podążać będę, już za parę dni, za dni parę...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, nie żegnając się, wręcz przeciwnie zabierając w podróż w mym sercu, myślach i duszy..
..a piosenka z mojego dzieciństwa, niechaj niesie nas wszystkich w dalekie zakątki świata, tam gdzie pragną dotrzeć nasze serca! : )
Bo
widzisz tu są tacy którzy się kochają i muszą się spotykać aby się
ominąć bliscy i oddaleni Jakby stali w lustrze piszą do siebie listy
gorące i zimne rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty by nie
wiedzieć do końca czemu tak się stało są inni co się nawet po ciemku
odnajdą lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać tak czyści i
spokojni jakby śnieg się zaczął byliby doskonali lecz wad im
zabrakło bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej niektórzy umierają
- to znaczy już wiedzą miłości się nie szuka jest albo Jej nie ma nikt z
nas nie jest samotny tylko przez przypadek są i tacy co się na zawsze
kochają i dopiero dlatego nie mogą być razem jak bażanty co nigdy nie
chodzą parami można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie nasze drogi
pocięte schodzą się z powrotem
Po czterech tygodniach spędzonych w Polsce, znów jestem w Szkocji.. nie na długo, jednak dziś pogoda piękna zachęca do spacerów i górskich wędrówek..
Po górach Szkocji chodzić chwilowo jednak nie będę, natomiast prawdopodobnie spędzę noc pod niebem pełnym gwiazd w otoczeniu właśnie gór...
Tymczasem zabieram Was w krótką podróż jaką odbyliśmy tego lata.. Mój pobyt rozpoczęłam odwiedzinami rodziców, spędzając urocze chwile w ogrodzie, w lesie.. wraz z bliskimi.
..Po czym wyruszyliśmy w oddalone Beskidy. Naszym celem (a raczej Damiana), był kurs paralotniowy, dzięki któremu ja sama jako fotograf - amator, spędzałam przepiękne poranki w otoczeniu ptaków, świerszczy i porannej rosy..
Przyznam, iż z odrobiną zazdrości przyglądałam się wzbijającym, następnie lawirującym jak podniebne ptaki, uczestnikom kursu..
W końcu wyruszyliśmy w drogę..
Szlaki Beskidu Śląskiego pozostają niemalże opustoszałe. Jedynie, w okolicach Szyndzielni oraz Klimczoka pojawiają się liczniejsze wycieczki.. ludzi, którzy wjechali kolejką, zjedli obiad, popili piwem, po czym zjechali... absolutnie nie mam nic przeciwko temu, jednak smutny to fakt, iż mając tak piękne trasy, szlaki zazwyczaj dobrze oznakowane.. ciszę niezakłuconą ulicznym wrzaskiem - chętnych jest tak niewielu..
Czy wynika to z faktu, iż pozwalamy lenistwu ogarnąć nasze jestestwo do tego stopnia, iż stać nas zaledwie na wjechanie kolejką i spacer naprawdę łagodnym szlakiem około 10 - 30 min?
A może, w dużej mierze przyczyną są finanse? Nie stać nas na wakacje połączone z aktywnym spędzaniem czasu... choć pamiętam, że jeszcze niedawno po Tatrach chodziły tłumy ludzi.. więc może, to kwestia miejsca, które wybieramy - w końcu Beskidy nie są aż tak spektakularne, jak same Tatry.. pomimo, iż uroku i piękna im nie brak.
A może, po prostu niewielu ludzi lubi spędzać swój wolny czas aktywnie?
Przyznam, iż pomimo moich różnorodnych rozważań nasuwających się podczas tego wyjazdu, cieszył mnie fakt, iż szlaki którymi kroczyliśmy zazwyczaj były ciche i zapomniane.. taka dawka spokoju, to jak pigułka szczęścia. Polecam!
Schronisko na Klimczoku, okazało się miłą przystanią w trakcie nagłej straszliwej ulewy, co prawda planowaliśmy już wcześniej prawdopodobny nocleg właśnie tam, jednakże i obsługa, jak i wnętrze schroniska sprawiły, iż powróciliśmy tam z przyjemnością raz jeszcze dwa dni później.
Schronisko na Błatniej - był to kolejny cel naszej wędrówki. I tam spotkaliśmy się z przesympatyczną obsługą, jednak wędrowców docierających w to miejsce jak na lekarstwo.. byliśmy jedynymi osobami , które nocowały tego dnia.
Natomiast niebo, po po południowym deszczu, zauroczył mnie dogłębi..
Do tego momentu, szlak był oznaczony bardzo dobrze... w końcu jednak zbłądziliśmy (co muszę się przyznać od czasu do czasu nam się zdarza wędrując przez świat :) ). Jednak, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło..
Po drodze napotkaliśmy tę oto opuszczoną.. lub też nie? Chatę..
..oraz chacinkę, w której mieszka starsza, drobna osóbka. Zastanawiałam się jak sobie radzi zimą?
..a w Bielsko - Białej, napotkałam tegoż zaczytanego człowieka..
Minęły cztery tygodnie od mojego wylotu do Polski.. jeszcze dziś obudziłam się pod Polskim niebem.. jednak śnić już będę otoczona aurą Szkockich pejzaży.. z Moccą niczym kłębek wełny, wtulony w moje stopy.. Kolorowych snów Wam życzę i do zobaczenia niebawem...