niedziela, 24 października 2010

Złoty październik...

Maria Pawlikowska - Jasnorzewska napisała o październiku:
"Brzozy są jak złote wodotryski.
Zimno jest jak w ostatnim liście.
A słońce jest jak ktoś bliski,
który ziębnie i odchodzi.
Lecą liście.."

.... w czwartkowy poranek okraszony płatkami śniegu, wyruszyliśmy w podniebną podróż, aby po dwóch tygodniach pobytu w Polsce, powrócić w ramiona naszej szkockiej rzeczywistości..
Przywitało nas niebo spowite jasnym błękitem oraz ciepłe, choć zdecydowanie późno jesienne powietrze..
Podobnie jak w Polsce, drzewa malowane złotymi liśćmi, kreują obrazy wyjątkowe, choć tak ulotne...
Jeszcze zaledwie kilka tygodni a opatuleni w ciepłe szale, będziemy witać zimę.. jednak dziś, mrużąc oczy w kierunku  popołudniowego słońca, wędruję tam gdzie aleje pełne złocistych liści..
Kiedy spragnieni zapachu lasu, odbywaliśmy choćby krótkie spacery, wydawało mi się, iż dwa tygodnie to przestrzeń, niezwykle odległa - dziś w towarzystwie mruczącej Mocci, przeglądając kilkanaście zdjęć z minionego pobytu, odczuwam cichy niedosyt, który niestety nieodłącznym mym towarzyszem jest..
Spędziliśmy kilka dni w domu moich rodziców, gdzie z przyjemnością zaglądałam w coraz bardziej zarośnięte zagajniki - czy oznacza to, iż mieszkańcy coraz rzadziej odbywają spacery, choćby w niedzielne popołudnia, zastępując je długimi godzinami przed telewizorem?
Przyznam, iż od wielu lat ilekroć wracam w rodzinne strony, podczas moich leśnych wędrówek, spotykam znikomą ilość ludzi.. szkoda - lasy mamy takie piękne, pachnące igliwiem, kołysane podmuchami wiatru..
Mam jednak nadzieję, iż mimo wszystko mieszkańcy naszego miasteczka nie pozbywają się tak niezaprzeczalnej przyjemności jaką jest spacer leśną dróżką.. nieopodal szemrzącego jeziora..


..Zawitaliśmy również z bardzo krótką wizytą w Warszawie.. bardzo krótką, dodatkowo z okropnym kaszlem, który po końskiej dawce witamin, jakimi uraczyła mnie nasza znajoma,  pożegnałam już po dwóch dniach, bez cienia żalu!



A powróciwszy do Gdyni - poddawaliśmy się urokowi jesiennym, Trójmiejskim pejzażom, poczynając od Witomińskiego lasu, po bulwar, czy też moje ulubione, Orłowskie plaże...







Piękna złota jesień, za jaką tęskniłam otuliła nas z całą swoją łaskawością... w tym miejscu nasuwa mi się jednak refleksja - czy możemy mieć nadzieję, że w najbliższym czasie, los człowieka w późno jesiennym okresie jego życia, może być równie piękny, pełny jasnych złocistych barw??
A podążając dalej tą myślą, czy życie człowieka chorego oraz jego rodziny, która opiekując się, często niemalże po omacku, zdana  sama na siebie, na własną intuicję, która niestety nie zawsze pozwala na możliwie najbardziej łagodne przejście przez proces trudny i często bolesny jakim jest choroba..
Często zastanawiałam się nad reakcjami ludzi, którzy pytali mnie czym zajmuję się mieszkając w Szkocji. Najczęściej padały słowa, iż oni nie wyobrażają sobie, iż mogliby pracować z ludźmi podlegającymi opiece paliatywnej. Niewątpliwie jest to ciężkie zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym  zajęcie, jednakże w moim odczuciu, bez względu na to jak bardzo chciałabym robić inne rzeczy - nigdy nie przestanę uważać, iż jest to specyficzny dar.. trudny, przysparzający niejednokrotnie dodatkowych łez, jednak, kiedy obserwuję,  naszych pacjentów, wiem, iż to co robimy jest słuszne i dobre.
Jednocześnie ból przeszywa moje serce, kiedy myślę, w jaki sposób traktowani są pacjenci zwłaszcza w przedziale późno-starczym w Polsce!
Czy można mówić o jakiejkolwiek opiece, kiedy jedyna porada lekarza, to - należy być cierpliwym (to prawdo podobnie łagodniejszy i milszy przejaw zainteresowania ze strony specjalisty!), lub też: "cieszcie się, że to krwotok zewnętrzny, a nie wewnętrzny!! 
Doprawdy  rodzą się we mnie grzmoty, podobne do tych podczas najgroźniejszej z burz!
Poradoksalknie, każdy z nas może pewnego dnia stać się ofiarą choroby, oczywiście bez względu na wiek, jednak to ludzie starsi, najczęściej narażeni są na bezsilną akceptację tego co brakiem opieki należałoby nazwać -  bez względu jak wiele serca i czasu poświęca najbliższa rodzina (jeśli takowa jest!), a co jeśli jej nie ma?
W naszych głowach wielokrotnie pobrzmiewa myśl, iż starszy człowiek oddany do domu opieki, to najgorsze zło - oczywiście są domy lepsze i gorsze.
Jednakże w obliczu zbliżającej się starości, często samotnej, czyż nie jest to droga lepsza?
Szkockie społeczeństwo zestarzało się bardzo drastycznie, gdyby nie fakt, iż wielotysięczne tłumy młodych obcokrajowców przybyły tutaj, wypełniając lukę sięgającą głębin - na ulicach moglibyśmy spotkać niemalże samych starszych ludzi.
Domów opieki jest tutaj prawdopodobnie więcej, aniżeli przedszkoli - jeśli kogoś nie stać na taki rodzaj opieki, można starać się o miejsce w szpitalu np. w takim, w jakim pracuję ja. Dodatkowo, jeśli osoba chora nie wymaga zaawansowanej opieki lekarskiej, państwo prowadzi pomoc doraźną - pracownik socjalny - opiekun - to prawdopodobnie odpowiednik naszej pielęgniarki środowiskowej, jednakże w przeciwieństwie do niej, taki pracownik pojawia się każdego dnia u chorej osoby, w zależności od potrzeb - pomagając przy myciu, ubieraniu, czasem tylko podaniu posiłku, czy też lekarstw.. takie działania znacznie odciążają rodzinę, a jeśli jest taka potrzeba - udzielają wskazówek w jak bezpieczny sposób, zarówno dla chorego, jak i opiekuna, np.  chorą osobę podnosić..
15 lat temu, mieszkając wówczas w Poznaniu, zamierzałam zostać wolontariuszem w tamtejszym hospicjum - idea opieki nad osobami umierającymi, w kompleksowym pojęciu tego słowa, wydawała mi się wówczas niezwykle mądra, zresztą nadal tak myślę i żałuję, że jej zakres pomimo wysiłku prowadzących, nadal jest tak niewielki. 
"..każdy człowiek w Polsce ma prawo do umierania w spokoju i godności"..
Czyż taki los czeka każdego człowieka?
Życie dostarcza nam różnorodnych doznań - piękno jakie dostrzegam zarówno w Himalajskich górach, czy Marokańskiej pustyni, otacza nas również w Polskich lasach, nad brzegiem morza, czy też pachnących sianem łąkach..  
Podobnie problemy oraz choroby jakich doświadczamy, dotykają ludzi zarówno na kontynencie Europejskim, jak i Amerykańskim.. to co najważniejsze, to fakt w jaki sposób potrafimy wykorzystać nasze możliwości, aby to co trudne stało się możliwe do zaakceptowania, aby nieść pomoc tym, którzy rzeczywiście jej potrzebują - aby wykwalifikowani specjaliści, podobnie jak profesor Jacek Łuczak - bez względu na przeciwności, pomoc niósł i szerzył wśród tych, którzy są wstanie cokolwiek zmienić.

...

Czy myśli me stanowią składną i poprawną wypowiedź?
Niechaj pozostanie to kwestią sporną, natomiast ja sama mam głęboką nadzieję, iż zamiast niewiele wnoszących sporów jakie mają miejsce w naszym rządzie - nastąpią zmiany, pozwalające wielu ludziom, rzeczywiście w godny sposób, przechodzić jakąkolwiek chorobę - bowiem, jeśli chory i jego rodzina nie posiada wystarczającej ilości pieniędzy -trudno czasem mówić o jakiejkolwiek godności!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z resztkami okruchów popołudniwego słońca!
Dziękuję Wam za każdy wpis, odwiedziny - słowa pełne serdeczności! Zaległości w czytaniu i pisaniu namnożyły się niemiłosiernie, aczkolwiek przed nami długie, jesienne wieczory. Zatem do zobaczenia niebawem!! :)


13 komentarzy:

  1. Aniu,
    Piękną i jakże smutną prawdę napisałaś...
    Podziwiam Twój piękny dar i siłę z jaką wykonujesz ten bardzo trudny "zawód"...

    Niestety nasze realia opieki medycznej w Polsce wołają o pomstę...i najgorsze jest to że z dnia na dzień jest coraz gorzej, już miesiąc temu- był brak zapisów do niejednego specjalisty do końca roku z przyczyn oczywistych... - koniec limitów!
    Czy choroby tez podlegają limitom?
    a Osoby starsze też są limitowe?
    Kiedy ostatnio poczułam się źle i zdzwoniłam do przychodni się zarejestrować, Pani w słuchawce odpowiedziała"proszę przyjść za tydzień...;-((("
    Tak to obecnie u nas wygląda...

    A zmieniając temat to - przyklaszcze jesiennym nastrojowym fotkom mojej ukochanej Gdyni i Orłowa...Pozdrawiam serdecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna prawda! Przyszlosc dla staruszkow wymagajacych opieki w Polsce jawi sie nieciekawie... niestety!!!

    I ja podziwiam Twoje zdjecia takze moich ukochanych trojmiejskich miejsc :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój wpis to "samo życie" z miejscem na zachwyty nad urokami barw jesieni jak i pochyleniem się nad smutnymi barwami "jesieni życia" czy chorób w każdym wieku... ocieram się o jedne i drugie...
    ...a dzisiaj również zachwycałam się lasami Witomina w jesiennej oprawie. Co za doznania!
    Byłaś w Gdyni????
    Pozdrawiam Cię serdecznie. Może kiedyś dasz znać...

    OdpowiedzUsuń
  4. ja dla odmiany opiekuje sie tutaj dziecmi i powiem, ze z moich obserwacji wynika, ze jest ich masa. a kobiet ciezarnych i ze spora iloscia malenstw druga masa.i to wcale nie obcokrajowcow. przedszkoli, bo z nimi jestem zwiazana, jest multum. na Portobello, gdzie pracuje jest ich sporo, nie mowiac o innych dzielnicach.
    punkt widzenia zalezy od tego, gdzie sie pracuje i co sie na co dzien widzi:)
    praca z ludzmi chorymi i starszymi na pewno jest trudna, podziwiam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm gdzieś miało swoje źródło stwierdzenie, człowiek człowiekowi wilkiem.. niestety, sami sobie gotujemy taki los.. a podobno człowiek to brzmi dumnie, czasem się nad tym zastanawiam czy aby na pewno.. to jak traktujemy słabszych, chorych, starszych świadczy o naszej wrażliwości, podejściu do życia, i perspektywie na przyszłość.. dlatego aż strach się bać.. nie tak dawno zobaczyłam artykuł 10 najdziwniejszych związków.. miałam oczy jak spodki czytajac, ze facet ożenił się z robotem(ką) lub kobieta z własnym psem.. tak to chore.. ale kim właściwe się stajemy dla siebie, jeżeli ludzie wybierają zwierzęta, czy roboty? i proszę mnie źle nie zrozumieć, zupełnie nie chodziło tu o kwestie cielesno-fizyczne.. strach przed chłodem, zranieniem, brutalnością drugiego człowieka sprawa, że uciekamy w skrajności..
    Wesz Aniu teraz z innej beczki, tak tu u Ciebie jak zwykle miło, klimatycznie,kolorowo, że czasem mam ochotę się tu przeprowadzić;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mechanizmy, które sterują naszym systemem opieki medycznej,a dotyczy to zarówno opieki paliatywnej , jak i każdej, to najkrócej mówiąc skandal. Ludzka wrażliwość i dobre chęci rozbijają się o mur urzędniczej głupoty i niekompetencji, dodaj do tego niegospodarność, korupcję, brak kontroli wydatkowania pieniędzy z budżetu, permanentny brak tychże pieniędzy i otrzymasz obraz tego co czeka ludzi chorych, starych i wymagających opieki. Lekarze i specjaliści uciekają i trudno im się dziwić, oj nieciekawa przyszłość się nam maluje. Nie piszę już więcej, bo to nie miejsce na bezsilną wściekłość. Co pozostaje, tylko "Róbmy swoje" z nadzieją,że kapiąca latami kropla ma siłę wodospadu. Ściskam I pozdrawiam serdecznie:)
    PS. Piękne jesienne zdjęcia, jak zwykle zresztą:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda słów na to, co w Polsce się dzieje. Służba zdrowia, opieka nad osobami nieuleczalnie chorymi, starszymi, upośledzonymi leży i kwiczy. Możemy robić, to co robimy, pomagać - ponoć od jednego człowieka rozpoczyna się zmiana świata. Oby.

    Zdjęcia piękne, refleksje takoż. Uwielbiam jesień.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Wam, że piszecie, choć zdaję sobie sprawę, iż tak naprawdę to tak jakby włożyć kij w mrowisko, narobić hałasu.. i tyle!
    Jednak kiedy wróciliśmy z Polski ogarnęły mnie strasznie przygnębiające myśli.. a słowa same się pisały..

    Najwłaściwsze będzie jeśli, jak pisałaś Mi - weźmiemy pod uwagę jeden, ale jakże istotny fakt - a mianowicie, iż "od jednego człowieka rozpoczyna się zmiana świat" - my sami powinniśmy się zmieniać.. na lepsze :)

    Renato - przyznaję Ci absolutną rację, co do faktu, iż w zależności od tego z jakiego punktu widzenia i w zależności od tego co sami robimy, tak postrzegamy rzecziwstość.. ja faktycznie najczęściej mam do czynienia z osobami starszymi i ludźmi pracującymi z nimi.. w każdym razie do niedawna.. ale nie wiem, czy wiesz, że w wielu domach zupełnie nie oznakowanych, znajdują się prywatne domy opieki? Kiedyś o tym nie wiedziałam, teraz kiedy wiem, naprawdę wydaje mi się, iż mimo wszystko jest ich więcej aniżeli przedszkoli, aczkolwiek nie zamierzam się z Tobą sprzeczać w tej kwestii.
    Zazwyczaj staram się wypośrodkować to co mi się wydaje, a to jaka jest rzeczywistość - być może tym razem nie byłam zbyt obiektywna :(

    Tak naprawdę, chciałabym aby w Poslce - każdy człowiek miał szansę otrzymać jak najlepszą opiekę i wsparcie jeśli tego potrzebuje..hmm..

    ..cieszę się, że odezwałaś się Renato - ja sama muszę podnarabiać zaległości - chwilowo, nadrabiam te z collegu.. głównie :)

    Penelopo - spędziliśmy w Gdyni 4 dni (to nasz drugi dom.. powinnam rzec, iż mój 3..) znów zdecydowanie za mało, aby spotkać się ze wszystkimi..
    Planujemy, niestety dopiero w przyszłe wakacje zawiatać na troszkę dłużej, choć w głowie mamy już kolejne wyprawy, więc ostatecznie nie wiem jak uda nam się to wszystko połączyc.. tym niemniej jeśli będę - z przyjemnością odezwę się :)

    Jazziku - byłoby mi szalenie miło :)

    Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję - Wasze słowa są motywacją, radością i zatrzymują aby znów pomilczeć i podumać - bardzo Wam dziękuję!!

    Pozdrawiam was bardzo serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  9. wiem, ze sa. nawet blisko od miejsca, w ktorym mieszkam jest kompleks domow dla ludzi starszych, a doslownie za rogiem, dla niepelnosprawnych. jest tych domow sporo. tylko tutaj, w przeciwienstwie do PL starsi ludzie moga bez wstydu do takiego domu pojsc, aby nie umierac w samotnosci i nie starzec sie w pojedynke, tylko z innymi ludzmi.ja bym chciala, aby w Pl szanowano zwierzeta, tak jak tutaj i aby mialy takie schroniska, jakie tutaj maja. ale to juz inna bajka. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie o tym myślałam pisząc o tutejszych domach.. Aby nie był to wstyd, aby starsi ludzie mieli taką możliwość.. a rodzina mimo wszystko mogła być blisko! A jeśłi jej nie ma - aby taka osoba tak jak piszesz, nie umierała w samotności!
    ..myślę też np. o takich centrach jak Maggie's, które w sposób kompleksowy wspomagają osoby i rodziny walczące z rakiem - taką role pełni hospicjum, ale myślę, że potrzeba czegoś o znacznie większym zakresie.. sile!
    czas goni, a i moje rozprawy niczego nie zmienią..
    Za oknem mroczno i mokro.. mimo to słonecznego dnia Renato!

    OdpowiedzUsuń
  11. W Pl wszystko pięknie wygląda na papierze i w serialach ;)..nawet lekarz przyjeżdża do domu po jednym telefonie ('Dom nad rozlewiskiem')..
    Teraz wolą spacerować po Galeriach Handlowych i Supermarketach niż po lasach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiękne zdjęcia. A na tą codzienność pełną wad mi osobiście pomaga bycie ponad tym. Mam swoje ścieżki i nimi chadzam. Tylko czasem, jak trzeba się zmierzyć z machiną i systemem, to krew zalewa...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Porcelanowy blogu, to prawdopodobnie najlepsza z rad.. jeśli możemy - jeśli dotyka nas to osobiście, wówczas jest znacznie trudniej.. niestety!
    Aczkolwiek, zazwyczaj i ja chadzam swoimi ścieżkami - to pomaga utrzymać odpowiedni poziom normalności jak i zdrowej równowagi :)
    Dziękuję za zdjęcia :) poza tym miło mi, że zatrzymałaś się choć na moment w moim wirtualnym świecie!

    Wolfie, cóż - niestety to prawda, choć przyznam, że odkąd mieszkam w Szkocji telewizji nie oglądam, zatem i życie serialowe jest mi obce - choć, pamiętam jak sprawnie działała służba zdrowia w 'na dobre i na złe'..dawno temu, ale już wówczas rodziły się refleksje, iż w realym świecie, nie zawsze jest tak dobrze..

    Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin