Maroko, to prawdziwy bazar rozmaitości!
Kiedy pierwszego dnia przemierzałam wąskie uliczki, zachwycałam się bezmiarem wszystkiego.. barw, zapachów, muzyki.. czułam się odrobinę jakbym powróciła do magicznego Katmandu - a jednak Maroko to nie Azja..
To mieszanka Afrykańskiej kultury z Azjatycką domieszką intrygujących zapachów, kadzideł..
Marrakesz, to miasto bardzo egzotyczne, barwne, jednakże równocześnie bardzo turystyczne - tym niemniej pierwszego dnia zachwyciło mnie odmiennością jaka mu towarzyszy..
Początkowo mieszkaliśmy w małym hoteliku, wyszukanym w internecie (Riadzie - to rodzaj pensjonatu, o rodzinnym, przyjaznym charakterze), chwilę po naszym dotarciu, zostaliśmy poczęstowani pyszną, orzeźwiającą herbatą miętową - którą to, w późniejszym czasie częstowani byliśmy niejednokrotnie!
Zapach mięty roznosi się niemalże wszędzie, w górach rośnie w wielu miejscach, dzięki czemu tamtejsi mieszkańcy - Berberowie - przygotowują swój magiczny napar, niemalże nieustannie - chętnie częstując nim poznanych przybyszów.
Napar zwany Berberan Whisky, bywa nieprzyzwoicie słodki ale też niebywale smakowity - i choć do tej pory słodką, piłam tylko herbatę z cytryną - berberan whisky z cukrem bardzo polubiłam - smakuje wyśmienicie!
Jak twierdzą sami Berberowie - dodaje energii i jest dobra na żołądek..
Po spożyciu tegoż obowiązkowego trunku, zaciemnioną uliczką podążaliśmy w kierunku wielobarwnych alejek, pełnych wszelakich rozmaitości..
Ostatniego dnia, w poszukiwaniu drobnych upominków, zatrzymaliśmy się przy maleńkim straganie tegoż sympatycznego człowieka..
W dużej, emaliowanej misce znajdowały się - cynamon, anyż, gałka muszkatołowa.. i wiele, wiele innych przypraw - zarówno kawa, jak i garść pachnących smakowitości, zostały zmielone, po czym zapełniły niebiańskim aromatem otaczającą nas przestrzeń - jak żyję, nie wąchałam tak pięknego, niepowtarzalnego zapachu kawy!!
Przyprawy, barwniki...
To specjały, królujące na marokańskich bazarach!
Moje oczekiwania kulinarne odrobinę wybiegały, poza obszar tamtejszych specjałów - i choć kuchnia Marokańska bywa prawdziwym ucztowaniem - to jednak ostatecznie jest ona dość ograniczona - moim współtowarzyszom, po kilku dniach wędrówki zdarzało się nawet narzekać na brak różnorodności - jednakże niewątpliwym faktem jest to, iż kuchnia Marokańska charakteryzuje się cudowną kombinacją przypraw - a to sprawia, iż najprostsze danie uzyskuje niepowtarzalny smak, jedyny w swoim rodzaju!
Z całej podróży, w szczególny sposób w mojej pamięci zachowały się dwa iście królewskie dania - pierwszego wieczoru, w niezwykle nastrojowej restauracyjce, znajdującej się na jednym z wielu tarasów, przy dźwiękach Ayo - rozkoszowałam się nieprawdopodobnie smacznym kuskus, podanym z pieczonym kurczakiem, posypanym rodzynkami i prażoną cebulką wraz z duszonymi warzywami - wyśmienite danie!!
Druga potrawa, jaką będę wspominać bardzooo długo, a którą poczęstował nas mistrz kuchni w niewielkim hoteliku w którym nocowaliśmy w Fez - to, tagine - również z kurczakiem, suszoną morelą uduszoną wcześniej w smakowitym sosie cebulowym - danie bardzo proste, jednakże smak wspomnianej moreli nadał potrawie, absolutny smak wyjątkowości!!
Niezapomniane smaki - to również świeżo upieczony chlebek marokański, sałatka o tej samej nazwie oraz naleśniki podawane wraz z pachnącym miodem!!
Niebywała jest dla mnie ich różnorodność - i choć po raz pierwszy w życiu oczarowana nimi zostałam na jednym ze szwajcarskich bazarów - tutaj również chłonęłam ich smak, aromat.. oczywiście częstowana przez sprzedawców - kończąc skromną degustację, zakupem tych najsmaczniejszych :)
Marokańskie bazary - to oczywiście wszelkiego rodzaju suszone smakowitości!
Czytając przewodnik po Maroku, natrafiłam na informacje, iż tamtejsze daktyle należą do najlepszych na świecie - przyznam, iż do tej pory daktyle nie stanowiły mojego ulubionego przysmaku, jednakże znów zaskoczona różnorodnością tego słodkiego owocu - poddawałam się niewątpliwej pokusie!
Rzeczywiście były pyszne!
Orzechy, daktyle, morele... trudny wybór - ostatecznie po licznych degustacjach, decydowaliśmy się na kilka smakołyków, aby niemalże podczas całej dalszej podróży, zajadać się nimi doznając rozkoszy podniebienia..
Moim niewątpliwym faworytem, stały się prażone migdały - wyśmienite - z przykrością i bólem w sercu walczyliśmy dziś z Damianem o ostatnie ziarenka...
Wędrując po Marokańskiej ziemi, nie sposób oprzeć się - a raczej grzechem byłoby nie skorzystanie z okazji, posmakowania pomarańczowego soku!
Po herbacie miętowej, to napój dostępny absolutnie wszędzie!
Wyciskany ze świeżych owoców, schłodzony - smakuje wybornie, gasząc pragnienie (należy jedynie zwracać uwagę, aby przypadkiem, nie został zmieszany z wodą, najczęściej z kranu.. co z kolei grozi rozstrojem żołądka!).
Maroko - to oczywiście, wielobarwni ludzie, którzy zawsze i wszędzie mnie fascynują.. ale o nich następnym razem - dziś zaledwie kilka zdjęć..
..z dźwiękami muzyki w zakamarkach duszy..
Pozdrawiam Was serdecznie i pięknych snów życzę!!!
Przepiękne zdjęcia, cudna opowieść ... czuję się tak, jakbym tam była - prawie :) Masz wielki dar ciekawego przekazywania tego, co widzisz, historii, których jesteś świdkiem ... uwielbiam czytać Twoje podróżnicze wspomnienia, no i zdjęcia! bez trudu przenoszą moje "ja" w odwiedzane przez Ciebie miejsca. Proszę o więcej i więcej :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe zapachy się doświadcza . Słowa przydają zmysłowość zdjęciom .
OdpowiedzUsuńAniu! Jestem totalnie oczarowana!Uwielbiam sposób w jaki opowiadasz o swoich podróżach... Przepiękne barwne zdjęcia i klimatyczna treść sprawia,że SERCE RWIE SIĘ by spędzić choć kilka dni w tak uroczym zakątku:-)Jesteś Naszą Beatą Pawlikowską / Martyną Wojciechowską:-) BUZIAKI PRZEOGROMNE PRZESYŁAM!!! Ja szykuję się cicho do Viva Flamenco:) Miłego popołudnia...Pa
OdpowiedzUsuńOch, faktycznie wybornie musiała smakować i pachnieć taka kawa jak niczym z Bajki tysiąca i jednej nocy !
OdpowiedzUsuńpo takiej lekturze sny będą, cudnie pachnące i kolorowe.. dziękuje.. jako dziecko zaczytywałam się w książkach podróżniczych, Fidlera, Szklarskiego..i wielu innych, byłam też fanką T. Halika i E. Dzikowskiej, teraz B.Pawlikowskiej, W.Cejrowskiego, ale internet pozwala mi mieć nowych idoli, którzy w tak cudny sposób pozwalają mi być tam, gdzie z różnych powodów być nie mogę, ale marzę nadal..jeszcze raz dziękuje Aniu i czekam na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szybciutko.. tylko słów kilka - przede wszystkim dziękuję Wam za słowa uznania - cieszę się przeogromnie, że lubicie moje pisanie.. moje wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zaglądacie do mnie i jeśli ja gdzieś wędruję - również Wy za mną podążacie!!
Uporałam się z dużą częścią zdjęć - na moim blogu "dzień za dniem" udało mi się umieścić zdjęcia z minionych 2 tygodni w Markoku - jeśli mielibyście ochotę je zobaczyć - zapraszam serdecznie!
I tym optymistycznym zakończeniem - pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknych snów!!
Ja też jestem oczarowana Twoimi opowieściami, bije od nich taki spokój - poczułam się jakbym tam była razem z Tobą. Przepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMasz cudowny dar !
Ściskam
Piękne zdjęcia! Cudnie opowiadasz o swoich podróżach:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Przepiękne kolory Maroka i zachwycające zdjęcia a wszystko ujęte barwnym komentarzem który tak przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńAniu!
OdpowiedzUsuńCudo!!! Ogladalam razem z Rosie na moim kolanie, nie chcilala sie oderwac! Chyba mioja misja zyciowa jest naklanianie Cebie do zmiany kariery... wiec po raz kolejy cichutko wspominam - spojrz na komentarze jakie dostalas i wez pod uwage kariere pisania ksiazek podrozniczych!
Sama mam ochote wskoczyc w samolot i doznac wrazen podobnych do tych Twoich, ale na razie pczekamy za nasza mala Rozyczka podrosnie...
Sciskam serdecznie
Ola
Piękne zdjecia, piękny blog, dziękuję, ze mogłam się zanurzyć w to piękno.
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękną kartkę, która przed weekend-em dotarła do Mnie z Maroka. Ogromną niespodziankę Mi nią sprawiłaś Aniu i buzia mi się cieszyła potem cały wieczór;)
OdpowiedzUsuńCudowny wpis, taki pobudzający zmysły i marzenia;)
Przepiękne fotografie;)
Trzymam za ciebie kciuki i ślę mnóstwo dobrej energii na pobyt w szpitalu.
Ściskam gorąco;)
Dziękuję Wam ślicznie - przepraszam, ze dopiero dziś wracam aby napisać choć kilka słów..
OdpowiedzUsuńBramasole, Poradniku domowy, Betsy, Petsy - witam Was bardzo serdecznie i dziękuję Wam za słowa pełne serdeczności!
Oleńko - kochana, ochotę na pisanie to ja mam ogromną.. to chyba jedno z moich dziecinnych pragnień, aby zostać pisarką :) ..aczkolwiek, ach to chyba nie takie proste... ale jeśli wyjadę kiedyś w bardzo długą podróż - obiecuję, ze książkę napiszę :) nawet jeśli miałabym ją później sama czytać :)
Olu - cieszę, że kartka dotarła - i dziękuję Ci ślicznie!!
jeszcze tylko 4 dni i pozbędę się moich ukochanych śrub :) jednak przedtem 4 bardzo długie dni w szpitalu :(
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!