środa, 17 października 2012

Jestem w Edinburghu...

"Take care of the one you love,
Take care of the one you need,
Take care of the one who needs you most,
The one far from home, the one that fills your soul.
Take care of the one that holds your hand,
When it's cold."
 


 
Jestem w Edinburghu..
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż tydzień temu niespodziewanie wyjechałam do Polski. Niestety czasem życie układa za nas swój scenariusz, zmuszając nas do niezaplanowanych czynów.. tak bywa podczas podróży, ale i w normalnym codziennym życiu, zdarzają się nam takie niespodzianki - niestety nie zawsze miłe i optymistyczne, choć czy do końca wiemy, jaki był ich prawdziwy sens?
Od jakiegoś czasu, choć zanurzona po czubek nosa w pracy jaką dostarcza mi szkoła, z niecierpliwością czekałam na przylot moich rodziców, który splatał się z przerwą jesienną, jaką mamy w collegu. Niestety tuż przed przylotem zaistniały niespodziewane okoliczności, które sprawiły, iż to ja poleciałam do Polski do rodziców, a nie Oni do mnie.
Tydzień rozpoczęty niepokojem, minął jednak szybko z optymistyczną nutą w sercu.. a kiedy już co najmniej spokojnie pakowałam niewielki bagaż, szykując dokumenty potrzebne do przelotu - odkryłam, iż nigdzie nie ma mojego dowodu osobistego, a paszport bezpiecznie spoczywa w przeznaczonej na ten cel skrzyneczce.. ale w Edinburghu! Początkowo, sądziłam, iż jak to ze mną bywa, niefortunnie włożyłam ów dowód pomiędzy stronice książki (oczywiście mało to rozsądny fakt), przeszukałam wszystkie możliwe zakamarki, pamiętałam, iż ostatni raz trzymałam go w ręce po przylocie do Polski na lotnisku, następnie szybkim krokiem podążyłam ku busikowi, który zawiózł mnie do Szczecina.. i tym tropem powinnam podążać od początku. Jednak mnie wydawało się, iż jedynym możliwym miejscem zagubienia, było właśnie lotnisko. Zatem odbyłam kilkanaście telefonów, 3 razy rozmawiałam ze Strażą graniczną, w końcu zgłosiłam zagubienie na Policji, a następnego dnia zastrzegłam go zarówno w banku, jak i Urzędzie Stanu Cywilnego -  nie jestem pewna, czy powinnam o tym pisać, bowiem dowód został ostatecznie unieważniony - a mnie cudem udało się pokonać granicę! 
Jak do tego doszło? Otóż ostatnim krokiem, jaki poczyniłam, był telefon do firmy przewozowej, która ponownie miała mnie zabrać na lotnisko. Podczas rozmowy, kiedy napomknęłam, iż nie mogę lecieć bowiem zgubiłam dowód osobisty, Pani zapytała, kiedy przyleciałam, po czym poinformowała mnie bardzo spokojnie, iż ów dowód leży u Nich! W jednej sekundzie, odczułam ulgę, radość i rozgoryczenie.. przecież mogłam spokojnie odlecieć, bez zbędnych porannych zabiegów zapobiegawczych, nadmiernych emocji - niekoniecznie pozytywnych.. Oczywiście cała ta sytuacja świadczy o mojej roztargnionej naturze, jednak przez chwilę ogarnęła mnie ogromna rozpacz, dlaczego osoby, które ów dowód przechowały, nie powiadomiły mnie o tym, tym bardziej, że będąc klientem ich biura, posiadają Oni moje dane, a tym samym adres e-mailowy. Oczywiście nie jest to ich obowiązek i odczuwam wdzięczność, iż nie wyrzucono mojego dowodu po prostu do śmieci, jednak tak po ludzku, najzwyczajniej - czy byłoby to tak ogromnym problemem aby przesłać jedno zdanie.. cóż, dowód odnalazł się, ale ja już zdążyłam go unieważnić! Zatem według prawa, nie mogę przekroczyć granicy. Kiedy jednak rozmawiałam po raz kolejny ze strażnikiem, Ten poinformował mnie, iż być może jeszcze w systemie ogólnodostępnym nie widnieje on jako nieważny, zatem mogę zaryzykować.. Ryzyko o tyle trudne, iż czasu na dojechanie na lotnisko, było jak na lekarstwo - gdyby nie mój brat, który po prostu wszystko porzucił, pokonując ze mną kilkaset kilometrów - nigdy w życiu nie zdążyłabym na godzinę odlotu. Poza tym w głowie bębniło pytanie - czy ów system wykaże, iż w świetle prawa nie mogę opuścić kraju? Przecież widziałam, jak Pani skrupulatnie wypełnia wniosek w Internecie, po czym potwierdza, iż dowód winien być unieważniony! Zatem? Kolejny raz duża doza szczęścia.. do strażnika podchodziłam z walącym sercem i.. uśmiechem na twarzy dla niepoznaki.. ale pomimo tego, iż Pan przeciągnął dokument w sekretnym i złowieszczym dla mnie w danym momencie urządzeniu - po chwili oddał mi go, a tym samym udzielił mi prawa do przekroczenia granicy! Łzy popłynęły mi po twarzy, bowiem, pomimo, iż mój pobyt w Polsce absolutnie nie miał wymiaru wakacyjnego, jednak piękna kolorowa jesień, serdeczność płynąca z serc bliskich nam osób, powodowała, iż każdy dzień  stawał się jaśniejszy.. po czym nagle złowieszcze chmury ponownie nadciągnęły niespodziewanie i choć tym razem miały one inny wymiar, skutecznie zasłoniły jasne oblicze nieba.. aby w końcu wszysko zakończyło się dobrze.
To tak naprawdę duża nauka i chwila pokory.. zakończone szczęśliwą nutą.
Piszę o tym, ponieważ w całej tej tygodniowej historii splata się wiele wątków, o których oczywiście nie do końca tak naprawdę wspominam, jednak w tym wszystkim prześwieca duża doza serdeczności, która nas otoczyła - mnie przygarnęła swymi ramionami - za co dziękuję!
A dla osób, które jak ja, miewają chwile roztargnienia - mała przestroga - pieniądze choć ważne, to rzecz nabyta - dokumenty osobiste...hm.. te, a raczej ich utrata mogą przysporzyć nam wielu kłopotów.
Nie będę wspominać o zdrowiu, którego wszystkim Wam życzę!
..Oraz najbliższych i przyjaciół, którzy są z Wami w każdym momencie życia!
 
ps. Na Policyjnej poczekalni, dostrzegłam słowa prawdo podobnie wypowiedziane, przez bohatera filmu "jestem bogiem" - filmu nie oglądałam, ale słowa zapadły mi w serce - nie przetoczę ich dokładnie, jednak brzmiały mniej więcej tak: ..dbajmy o przypadkowe akty serdeczności!
 
A ja na zakończenie dodam słowa piosenki:
 
dbajmy o Tych których kochamy,   
   Dbajmy o Tych, których potrzebujemy,
Dbajmy o Tych, którzy potrzebują nas najbardziej,
O Tych, daleko od domu, i Tych którzy czują Naszą duszę,
Dbajmy o Tych, którzy trzymają nasze dłonie,
kiedy bywają ona zimne...
 
Pozdrawiam Was serdecznie po bardzo długiej przerwie.. pozostawiając z kilkoma zdjęciami z Kambodży - Angkor, do którego dotarłam z tak dużym zasobem pozytywnej energii.. 
 
 
 
 
 
 
 
 
Pięknego Tygodnia Wam życzę!
Dbajcie o siebie!
 

3 komentarze:

  1. Witaj Aniu, mnie zawsze zadziwiać będzie , nie wiem jak to nazwać, głupota?, bezmyślność? egoizm? a może bezduszność drugiego człowieka.. a wystarczy tak niewiele by komuś pomóc.. w dobie wszechogarniającej nas techniki, wystarczy chcieć.. wysłać mail z informacją, mając czyjś dowód, namiary w ręce.. a skąd, niech sam kombinuje, a mnie się to nigdy nie przydarzy... nic tak mnie nie wkurza jak ludzka ignorancja.. ale ufff, że dobrze się skończyło, z dowodem i nie tylko, bo z tego co czytam, trochę nerwów Cię to kosztowało... i zgadzam się z Tobą w 100% a nawet 101;-) pieniądze też są ważne, ale są rzeczy o wiele ważniejsze.. i dbajmy o tych których kochamy, potrzebujemy, o tych którzy nas potrzebują... a zdjęcia jak zwykle klimatyczne;-) Pozdrawiam ciepło z dzisiaj słonecznej Polski;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jazziku, ciągle jestem przy komputerze, wiec szybko choć dwa zdania.. : ) oh, widzisz, właśnie tak sobie pomyślałam, oczywiście to ja zgubiłam dowód i tylko mogę mieć do siebie pretensje, ale czy jeśli odnajdujemy i nie mamy złego zamiaru aby wykorzystać go z krzywdą dla właściciela, czy tak trudno poczynić kolejny krok - przecież jechałam w ich busie i to tam jak się okazało, dowód mi wypadł, wystarczyło zajrzeć w komputer i skreślić jedno zdanie, iż znajduje się on właśnie u nich... no cóż, miło ze strony Pani, że poinformowała mnie kiedy napomknęłam o jedo zagubieniu.. aczkolwiek, jednocześnie pokazuje to, iż czasem chyba nie przychodzi nam do głowy, że można pomóc w bardzo prosty sposób.. oh, a nerwów troszke było, choć na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
      ..W Polsce piękna jesień, świeci słońce, a tutaj zastałam deszcz i ziąb.. niestety.
      Tym niemniej pozdrawiam Cię z uśmiechem na twarzy! : )
      Dziękuję Jazziku!

      Usuń
    2. Ty zgubiłaś, każdy z nas coś zgubi, zapewne ta pani też... czy to zbyt skomplikowane by postawić się na miejscu tej drugiej osoby??? ludzie są samolubnymi egoistami, na szczęście nie wszyscy.. hmmmm a deszczowa Szkocja ma w sobie coś romantycznego.. wprawdzie znam tylko ze zdjęć i filmów, ale jestem zauroczona;-) chociaż deszcz w nadmiarze topi romantyzm, więc mam nadzieję, że słońce do Ciebie też zawita;-)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin