wtorek, 28 sierpnia 2012

Życie nad rzeką Mekong.

"Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą.
I jest to rodzaj choroby
 w gruncie rzeczy nieuleczalnej"*
- Ryszard Kapuściński
 

Po niemalże czterech tygodniach nasza podróż dobiegła końca, jednak jak słusznie stwierdził Ryszard Kapuściński,  podróże to rodzaj choroby, z której trudno się wyleczyć.. choć czy istnieje jakikolwiek racjonalny powód, dla którego mielibyśmy poddać się jakiemukolwiek leczeniu?? :)
Podróże dostarczają tak wielu wrażeń i emocji jak tęcza na niebie, a każdy kolor to barwy radości, szczęścia, smutku, zmęczenia, zachwytu, czasem złości i niemocy. Jednakże razem splecione, stają się niezapomnianym przeżyciem, do którego tęsknimy, zaledwie kilka dni po powrocie..

Nasza podróż była długą drogą, którą pokonywaliśmy najróżniejszymi środkami transportu.. począwszy oczywiście od samolotu, po autobusy różnej klasy.. pociąg (19 godzin przez Wietnamskie bezdroża), skuterem, barką, łodzią..oraz rowerem : )
Przyznam, iż rower był jednym z bardziej  może nie szalonych, ale niezwykłych pojazdów, dzięki któremu mogliśmy objechać dwie niewielkiej wielkości Laotańskie wyspy..ale to już oddzielna opowieść.

Laos, był naszym pierwszym celem wędrówki, dlatego kiedy dotarliśmy do Bangkoku, wybraliśmy się na egzotyczne śniadanie na obrzeża miasta, po czym kolejnym samolotem, dotarliśmy do małej miejscowości  Chiang Rai, a dalej autobusem do Chiang Khong - stamtąd do granicy, to zaledwie kilka kilometrów, które natomiast pokonaliśmy Tuk Tukiem.. aby przy samej rzece Mekong przesiąść się na łódź przypominającą długie kajaki.. tym sposobem do Chiang Khong dotarliśmy.. tuż po godzinie 18 - oficjalnym zamknięciu granicy. Na szczęście panowie pozostali po godzinach :) a my zapłaciwszy dolara więcej z tej okazji - przekroczyliśmy jeszcze tego samego dnia granicę z Laosem.



 

..a następnego dnia wyruszyliśmy w dwudniowy rejs poniższą barką po rzece Mekong.
Był to wyjątkowy rejs, począwszy od ludzi, których poznaliśmy w międzyczasie, przepięknym krajobrazie, który towarzyszył nam od początku do końca rejsu.. jak i samej możliwości obserwacji normalnego życia mieszkańców tej pięknej krainy.
Sama barka, jak wiele innych była miejscem szczególnym, bowiem pomijając jej zarobkowy charakter - czyli przewożenie turystów oraz samych  mieszkańców Laosu z jednego miejsca na drugie, jest ona domem dla jej właścicieli.





Pozostawiając po drodze kolejnych pasażerów, mieliśmy okazję zatrzymać się choć na kilka chwil, w maleńkich zagrodach, gdzie z entuzjazmem witały nas dzieci.. czasem na podobieństwo walecznych Szkotów - pokazywały nam swoją tylną część ciała : ) ..choć zdarzyło się to zaledwie raz..




Kolejne postoje były okazją do obopólnej obserwacji - zarówno my ludzie zachodu, byliśmy ciekawi, jak i sami mieszkańcy tych ubogich domostw...









A na samej barce, życie toczy się spokojnym rytmem.. przyjemności, codzienne obowiązki..

 
Czasem niespodziewane ulewy (w końcu to pora monsunu).. a po ulewie piękne zjawiska zachodzące na szerokim niebie..




Dzieci, podczas całej naszej podróży wypełniały dużą przestrzeń mego serca.. radosne iskierki, pełne szlachetnej mocy.

 
Świat, to wielka księga przeciwności. To piękno i brzydota,  ubóstwo i nadmierne bogactwo.. to śmiech i płacz.. to słodycz i cierpki posmak porażki.  To mozaika drobnych detali, sprawiająca, iż bez względu na okoliczności, potrafimy odczuwać szczęście i radość.. a tego Wam wszystkim życzę!
 
Dziękuję kochani za wszystkie przesłane mi słowa!
Pozdrawiam serdecznie!
 
 

8 komentarzy:

  1. czekałam, i jak zwykle było warto.. spełniasz moje marzenia.. i po części mogę w nich uczestniczyć.. Dziękuje Aniu;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, Aniu, mimo pokocich smutków zajrzałam na chwlkę do sieci i zobaczyłam Twoją relację. Az podskoczyłam na krześle, bo moja Młoda jest właśnie w Bangkoku, co prawda pierwsze dziesięć dni służbowo, ale kolejne dziesięć postanowiła wykorzystać na urlop. Wybiera się do Laosu i Kambodży. Napisz proszę do mnie na maila i podrzuć proszę jeśli możesz kilka gorących wskazówek i podpowiedzi. Ściskam i jak zwykle zauroczona oglądam Twoje zdjęcia. Pozdrawiam ciepło.
    (serki2@poczta.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaprysiu mam nadziję, ze wiadomość dotarła.
      Ściskam Cię mocno!

      Usuń
    2. Niestety nie doszło:( Może coś nie tak z adresem?
      Uściski:)

      Usuń
    3. Kaprysiu, przed chwilką wysłałam raz jeszcze.. nie wiem, wpisałam ten sam adres, który mi podałaś i który jest na Twoim blogu (czyli ten sam :) ). A czy otrzymałaś dwie poprzednie wiadomości?
      No cóż mam nadzieję, że tym razem się uda..hmm.. może spróbuję jeszcze poprzez mojego drugiego maila..

      Usuń
  3. Alez ciekawe zdjecia! Widoki calkiem inne niz te znane nam dotad, ludzie jakby z poprzedniej epoki. Wszystko zadziwia!
    Ciesze sie, ze wakacje udaly sie,

    serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wildrose, dziękuję i cieszę się ogromnie, że sprawiła Ci przyjemność ta wirtualna podróż ze mną.. czasem, rzeczywiście życie tam nadal wygląda jak z minionych epok.. a jednak nadal tak bardzo realnie..
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin