piątek, 2 marca 2012

Learning to fly..

"We have stretched our arms towards him,
We have longed to draw him down,
Sought to raise him from the frozen heart of stone,
We have searched the rocky passes with our sisters and our brothers,
We have raced through shadowed valleys of our own.
And our fingertips have touched him,
Though we move before his touch can slow us down,
How we grieve that in our turning,
The eternal moment passes,
As our newly floating hopes begin to drown.
And we long for when we rise with him,
Beyond this place of searching,
Moving effortlessly through the new - made sky,
Where the blue could not be deeper,
And a child's sun is smiling,
On the citizens of Heaven as they fly.
Then the rising will not lift us, nor the falling
bring us down,
And the springs`will ring with echoing delight,
But until we spread our wings in the company of angels,
Dancing is the nearest thing to flight."

- Adrian Plass


Moje pragnienie latania często przypomina pragnienie Ikara. Choć, żyjemy w takich czasach kiedy nie tak trudno spełnić, choćby namiastkę marzeń o locie ponad kłębiącymi się chmurami, w pobliżu nieba - niemalże na wyciągnięcie ręki.
Odkąd mieszkam w Szkocji, moje marzenie w ów namiastce - a może tak naprawdę w całkiem dużej części, spełnia się każdorazowo podczas kolejnych lotów, a przyznam, iż w przeciągu 7 lat troszkę ich już było.. Jednak najbliższe lotu ptaka, którym to chciałabym być, choćby jeden dzień - był lot paralotnią. Pamiętam 5 lat temu, kiedy byliśmy po raz pierwszy w Mayrhofen, gro ludzi, po kończącym dniu na stoku, szykowali się do lotu, po czym szybowali nad słoneczną doliną, otoczoną koroną gór. Jakaż była moja cicha rozpacz :) kiedy powiedziawszy Damianowi, że chciałabym polecieć, postukał się po czole.. a dziś - On zamierza zrobić kurs, a ja, najzwyczajniej nie mam odwagi, choć przeżyty po raz kolejny lot, był jednym z piękniejszych momentów mego życia. Cóż, lot z pilotem, to zupełnie co innego, aniżeli samodzielne wystartowanie, jak i samo wylądowanie...

Niedawno oglądałam program dokumentalny o brytyjskim skoczku, który postanowił odbyć lot spadochronem, który został zaprojektowany przez Leonarda da Vinci - był to lot o tyle niezwykły, iż nikt wcześniej nie odważył się tego dokonać.. sprawdzić, czy ów projekt rzeczywiście może być zrealizowany. Przyznam, iż był to bardzo ekscytujący program - pełna napięcia czekałam na finał, choć ze względu na fakt, iż ów program został nakręcony, miałam nadzieję, iż rzeczywiście będzie to pomyślny lot. Tym niemniej nie spodziewałam się, iż ogarnie mnie tak duże wzruszenie - jestem przekonana, iż Leonardo byłby szczęśliwy wiedząc, iż projekt nad którym pracował tak długo - był możliwy do zrealizowania, a tym samym Jego pragnienie latania - realne!

"Leonardo nie ograniczał się tylko do projektowania latających maszyn z mechanicznymi skrzydłami, zaprojektował także spadochron. Lotnik miał się go trzymać za pomocą rąk. Projekt został pomyślnie przetestowany 26 czerwca 2000 przez brytyjskiego skoczka spadochronowego, Adriana Nicholasa. Nicholas zgodnie z wskazówkami wynalazcy przypiął 187-funtowy spadochron w kształcie piramidy, wykonany z sosnowego drewna. Jednakże zamiast bawełnianego użył lnianego płótna. Ważąca 90 kg czasza była 40 razy większa od obecnie używanych. Skoczył z pokładu balonu z wysokości 10 000 stóp w Parku Narodowym Krugera w Południowej Afryce. Opadał łagodnie i na wysokości 2000 stóp otworzył nowoczesny spadochron, by wylądować." (wg. wikipedia.pl)

A to już kilka zdjęć z naszego lotu do Austrii oraz lotu paralotnią..




 




Właśnie powitaliśmy astrologiczną wiosnę - w Edinburghu widać i czuć ją coraz bardziej.. po powrocie z zimowej Austrii, powitały mnie krokusy, które tak naprawdę od dawna stroją tutejsze parki, jednak ja dopiero teraz miałam możliwość nacieszyć nimi oczy..
..a dziś - odbyłam cudowny spacer, przepełniony wiosennymi perełkami..ale to już następnym razem, mam nadzieję jeszcze przed moim kolejnym wyjazdem. :)

Wraz z nadejściem wiosny, od dłuższego czasu odczuwałam wewnętrzną potrzebę opuszczenia mojej księżycowej przestrzeni - z jakim efektem? hm, sami ocenicie - tymczasem niechaj pozostanie tutaj jasność.. : )



Pozdrawiam Was cieplutko!

9 komentarzy:

  1. POZDRAWIAM RÓWNIE WIOSENNIE CHOC KROKUSÓW U MNIE JESZCZE NIE WIDAC, ZDJĘCIA FANTASTYCZNE, JA W GÓRY RUSZAM DOPIERO W KWIETNIU :D I JUZ SIE NIE MOGE DOCZEKAC !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Isso, naprawdę jest mi bardzo miło, że napisałaś :) oh, tutaj krokusów naprawdę mnóstwo! aż trudno wzrok oderwać, ale dziś odkryłam, że i żonkile już kwitną!
    Isso, zatem cudownych chwil Ci życzę w Twoich górach, kwiecień szybko nadejdzie!
    Przyznam, że również planowałam wyprawę w góry podczas kwietniowej przerwy, ale niestety będę tuż po zdjęciu gipsu, więc chyba muszę zaczekać do lata :(
    Pozdrawiam serdecznie Isso!

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc latałaś:))) Wspaniale:) Ja chyba wolałabym latem i może raczej balonem. Lot paralotnią mógłby się skończyć podobnie jak moja jazda na nartach;)
    Kto wie, może kiedyś polecę:)
    W Warszawie twardo zima. Słońce świeciło dziś pięknie, ale zimnym blaskiem. Na ciepłe dni jeszcze musimy trochę poczekać. Pozdrawiam serdecznie i cieplutko jak zwykle zapatrzona w Twoje zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaprysiu tak, latałam :))) oh, to był naprawdę cudny lot! Niestety bardzo krótki, ale niezapomniany.. Wiesz, nawet nie było zimno, troszkę się obawiałam, że ręce mi zamarzną ;) ale nie, co prawda kiedy przez dłuższy czas trzymałam aparat w dłoni i pstrykałam kolejne zdjęcie, w końcu straciłam czucie w palcach, jednak generalknie było ok.
    ..u nas dziś pogoda w kratkę - u mnie padało jak z cebra, a kiedy zajechałam do znajomych, okazało się, że zaledwie pół godziny jazdy autobusem, a u nich cały dzień świeciło słońce.. szkoda, nie udało mi się dodać wiosennnych zdjęć z Edinburgha, a już mam kolejne z wczorajszej wycieczki, ale jutro wylatuję na 5 dni do Paryża :) oh, sama w to nie wierzę :)
    Kaprysiu, pięknego tygodnia Ci życzę!
    Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. wooow krokusy, u mnie jeszcze za zimno, więc czekam;-) co do lotu, zdjęcia piękne, jednak ze mnie Ikar nigdy nie będzie, totalnie boje się latać, a mój lęk wysokości to jakaś masakra.. ale cieszę się, że Ty spełniasz swoje marzenia.. iść za marzeniem, i znowu iść za marzeniem, i tak aż do końca... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu,
    bardzo się cieszę ,że "rozjaśniłaś" bloga.
    Tak trzymać. Jolka

    OdpowiedzUsuń
  7. Jazziku, właśnie wróciłam z Paryża :) było cudnie.. ale co kwiatów - to gdziekolwiek spojrzysz, kwitną żonkile! Cudne.
    Pozdrawiam cieplutko.

    Jolu, dziękuję! :)
    oh.. chciałabym zapytać, kim jesteś Jolu?? :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. wooow Paryż.. może mi się zdarzy, mam taką nadzieję, i marzenie... a na razie liczę na jakieś zdjęcia z Paryża;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh, próbowałam napisać przez telefon, kiedy odebrałam Wiadomość w telefonie.. niestety widzę, że nie dotarła :(
    Życzę Ci Jezziku aby i Twoje marzenie się spełniło, bowiem pomimo zatłoczenia i potrzeby grubego portfela, jest to miejsce, gdzie na pewno warto dotrzeć.
    Przygotowałam już zdjęcia z pierwszego dnia, niestety nie mam czasu aby troszkę opisać i opublikować :( może dziś dam radę :)
    Pozdrawiam Ci ę serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin