niedziela, 19 kwietnia 2009

Life is real...

Od kilku dni miałam ogromną ochotę na długą, nieśpieszną włóczęgę.. Pogoda niestety nie sprzyjała, zatem pozostawała mi zaledwie krótka wyprawa na fizjoterapię.. Dzisiaj jednak pogoda diametralnie uległa zmianie, dlatego, kiedy tylko słońce nieśmiało wyjrzało zza chmur - wybrałam się do ulubionego parku, w którym zazwyczaj zatrzymuję się na dłuższą chwilę będąc nieopodal, aby poddać się cichej kontemplacji...

Dzień rozkwitł niemalże w ciepłych promieniach słońca, co przyczyniło się do wyjątkowej frekwencji, głównie młodzieży grającej w rugby - widok zacny i przyjemny, niestety troszkę za tłoczno dla mnie... jednak podążając w dół parku - dochodzi się do miejsca, gdzie w malowniczym zaciszu rozpościera się niewielki staw - moje sekretne miejsce, w którym siedząc w ciszy na jednej z ławeczek - pozwalam aby myśli nieskrępowanie przemierzały przestrzenie, których wrota bywają otwarte tylko wówczas, kiedy serce, dusza i umysł znajdują się w idealnej harmonii z naturą..
Tym razem po prostu stałam i przyglądałam się łabędziom, unoszącym się na wodzie bez pośpiechu - mój wzrok skupiłam na jednym z łabędzi, który emanował niezwykłą aurą - jego śnieżno-białe pióra lśniły w promieniach słońca, skrzydła swe unosił ponad wodą z wysublimowaną gracją... pojedyncze piórka tańczyły wraz z powiewem wiatru, niczym wiotkie baletnice... zaczarowana tym ujmującym widokiem - pozwalałam aby jej czar przenikał przez okna i bramy mego wnętrza...

... Z tego błogiego letargu, wytrącił mnie głos starszej Pani, której włosy były równie śnieżno-białe jak skrzydła mego łabędzia!

Spytała, czyż nie są one piękne - po czym zadała kolejne pytanie, a mianowicie, czy mieszkam w Edinburghu? Kiedy potwierdziłam - Pani powiedziała, że w takim razie muszę je dobrze znać!

Po czym życząc mi miłego dnia odeszła, pozostawiając mnie z przedziwnie miłym uczuciem wyjątkowości tego co miało miejsce kilka chwil wcześniej...

Być może, ta odrobinę dziwna konwersacja, tak naprawdę nie miała wydźwięku niezwykłości, jednak w chwili tak magicznej - słowa tej starszej Pani, spowodowały, iż ten zwykły dla wielu ludzi łabędź - ze wzmożoną siłą stał się częścią mego świata - upiększył go nie jako przypadkowo dostrzeżone piękno - lecz podobnie, jak czerwona róża Małego Księcia - stał się moim łabędziem!
Jak powiedział lisek do Małego Księcia - "Dobrze widzi się tylko sercem - najważniejsze jest niewidoczne dla oczu!"
Dobrze jest czasem, spoglądać na świat z perspektywy serca - niejednokrotnie pozwala dostrzec rzeczy, które umykają nam w zatłoczonej rzeczywistości...

Nie zabrałam niestety, tym razem aparatu... a szkoda, drzewa pokryte białymi, czerwonymi tudzież różowymi płatkami - wyglądają niezwykle.. odszukałam jednak zdjęcia, które zrobiłam w październiku - nie ma w nich takiej świeżości jaka towarzyszy rodzącej się na nowo roślinności - jednakże, mam nadzieję, iż wystarczająco oddają charakter tego miejsca!


...A to lubię szczególnie - urocza para, której nie potrafiłam nie sfotografować!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin