sobota, 7 lutego 2009

..Ścieżki uzdrawiające ciało, umysł, ducha a nawet serce...






" Nic nie wypala złej karmy lepiej aniżeli choroba.
Nie utrzymuj smutnego umysłu ani negatywnych poglądów
na temat chorób,
Ale postrzegaj je jako oznakę wyczerpania się złej karmy
i ciesz się nimi."

- Dzigma Lingpa


"Zarówno dla niebuddystów, jak i buddystów
choroba może stanowić okazję do zatrzymania się,
odprężenia i docenienia życia, nawet pośród cierpienia"

- Tulku Thondup


... 19 stycznia wracając rowerem z pracy, złamałam dość niefortunnie nogę, w konsekwencji zostałam poddana operacji,podczas której stałam się posiadaczką platynowej szyny...
Od trzech tygodni jestem w dużym stopniu unieruchomiona - nie mogę chodzić tak jak dawniej, większość czasu spędzam na kanapie... nie mogę biegać, jeździć na rowerze.. tańczyć!
A wszystkie te ograniczenia będą moim stałym towarzyszem prawdopodobnie przez trzy miesiące..
Swoje rozmyślania rozpoczęłam cytatami z książki, którą zaczęłam czytać, krótko przed wypadkiem, a która jak się okazało - stała się lekturą nade wszystko odpowiednią w sytuacji,
w jakiej się znalazłam!
Oczywiście złamana noga to nie krytyczny stan cierpienia, choć przyznam, iż pierwsze dwa tygodnie były bardzo bolesne, pozbawione niemalże snu..
...Powolnemu procesowi uzdrawiania, przez cały czas towarzyszyły pojawiające się w moim umyśle nowe refleksje... ścieżki, którymi kroczył w owym czasie mój umysł, bywały równie bolesne jak moje złamanie nogi... Jednak ostatecznie za każdym razem dochodziłam do miejsca,
w którym rozjaśniał mały promień słońca - a kiedy już widzimy jasność, pojawia się nadzieja
i pragnienie przemiany...
... Mojego wypadku nie można zaliczyć do największych cierpień tego świata, choć oczywiście zmienił moją sytuację dość drastycznie... Ja osoba, która nieustannie odczuwa potrzebę bycia aktywnym - nagle zostałam unieruchomiona..
Wczorajszego wieczoru wybraliśmy się ze znajomymi na koncert Jazzowy - niestety zaistniało małe nieporozumienie - w klubie, rzeczywiście grała na żywo pewna grupa - jednak muzyka okazała się typowo rozrywkową, która zachęcała przede wszystkim do tańca... Wszyscy moi znajomi podążając w rytm muzyki, naprawdę świetnie się bawili - ja przyglądając się tańczącym parom, poczułam jak ogarnia mnie smutek i żal - ogarnęło mnie bolesne uczucie niemocy.. Taniec od zawsze jest dla mnie formą wypowiedzi, której poddaję się z pasją z jednoczesnym poczuciem wypełniającej mnie uzdrawiającej energii : )
...Niestety ze względu na moją sytuację tańczyć nie będę jeszcze długo!
...Tym niemniej, jedna z moich znajomych jest naprawdę bardzo dobrą tancerką - przyglądanie się Jej, to przyjemność i uczta dla oka oraz duszy człowieka, który kocha taniec, choć przypuszczam, iż nie tylko...
Przyjemnością zatem, było choćby przyglądanie się w jak aksamitny i harmonijny sposób Jej ciało podąża za rytmem muzyki...
... Przyglądanie się, obserwowanie - to elementy życia, które towarzyszyć mi będą przez najbliższe tygodnie - jednakże jak sięgam pamięcią, zawsze sprawiało mi przyjemność przyglądanie się ludziom, roślinom obłokom na niebie... a nocą spoglądanie w jasne oblicze księżyca.... dlatego i tym razem poddaję się beztroskiej obserwacji...
...Mieszkając w Poznaniu, tak często spędzałam czas, siedząc pod ulubioną fontanną aby
w milczeniu spoglądać na otaczającą mnie rzeczywistość... na ludzi, którzy śpiesznie kroczyli
w sobie znane tylko miejsca... ludzi, którzy spokojnie spacerowali, spotykali się ze znajomymi... ich reakcje, wyrazy twarzy...
...Pamiętam doskonale, również godziny, spędzone leżąc na zielonej trawie w moim rodzinnym miasteczku! Przyglądając się płynącym na błękitnym niebie, jasnym obłokom.....cóż za rozkosz wypływająca z jakże prostego faktu, iż jestem nierozłączną częścią otaczającego mnie wszechświata!
...Wkrótce odwiedzę Polskę - tym razem dzięki mojej złamanej nodze, mój pobyt znacznie się przedłuży - doprawdy cieszy mnie przeogromnie myśl, iż będę mogła spędzić znów wiele godzin
z moimi najbliższymi, przyjaciółmi, znajomymi... niebawem pierwsze oznaki wiosny, a w ogrodzie moich rodziców, zazwyczaj tyle kwiatów, małych roślinek rodzących się ponownie do życia, po długim okresie zimowego snu... mam nadzieję, że moja noga szybko będzie odzyskiwać sprawność, a wówczas będę mogła kroczyć leśnymi ścieżkami, zagłębiając się w bezkresach otaczających mnie drzew, śpiewu ptaków - tego, czego często tutaj w Szkocji brakuje mi najbardziej!
...Przeglądając nasze archiwum fotograficzne natrafiłam na zdjęcia, które zrobiłam w Dani, u Kasi - Damiana (mojego męża) kuzynki.... zdjęcia te wyjątkowo lubię i Wam wszystkim, którzy lubicie marzyć oraz tym, którzy bliscy są memu sercu - dedykuję! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin