Góry to.. wolność
słońce, deszcz i.. wiatr we włosach.
To krople potu i słodkie uczucie zmęczenia..
to zapach lasu i przestrzeń
To mistyczna aura otaczająca mnie zewsząd...
Po czterech tygodniach spędzonych w Polsce, znów jestem w Szkocji.. nie na długo, jednak dziś pogoda piękna zachęca do spacerów i górskich wędrówek..
Po górach Szkocji chodzić chwilowo jednak nie będę, natomiast prawdopodobnie spędzę noc pod niebem pełnym gwiazd w otoczeniu właśnie gór...
Tymczasem zabieram Was w krótką podróż jaką odbyliśmy tego lata.. Mój pobyt rozpoczęłam odwiedzinami rodziców, spędzając urocze chwile w ogrodzie, w lesie.. wraz z bliskimi.
..Po czym wyruszyliśmy w oddalone Beskidy. Naszym celem (a raczej Damiana), był kurs paralotniowy, dzięki któremu ja sama jako fotograf - amator, spędzałam przepiękne poranki w otoczeniu ptaków, świerszczy i porannej rosy..
Przyznam, iż z odrobiną zazdrości przyglądałam się wzbijającym, następnie lawirującym jak podniebne ptaki, uczestnikom kursu..
W końcu wyruszyliśmy w drogę..
Szlaki Beskidu Śląskiego pozostają niemalże opustoszałe. Jedynie, w okolicach Szyndzielni oraz Klimczoka pojawiają się liczniejsze wycieczki.. ludzi, którzy wjechali kolejką, zjedli obiad, popili piwem, po czym zjechali... absolutnie nie mam nic przeciwko temu, jednak smutny to fakt, iż mając tak piękne trasy, szlaki zazwyczaj dobrze oznakowane.. ciszę niezakłuconą ulicznym wrzaskiem - chętnych jest tak niewielu..
Czy wynika to z faktu, iż pozwalamy lenistwu ogarnąć nasze jestestwo do tego stopnia, iż stać nas zaledwie na wjechanie kolejką i spacer naprawdę łagodnym szlakiem około 10 - 30 min?
A może, w dużej mierze przyczyną są finanse? Nie stać nas na wakacje połączone z aktywnym spędzaniem czasu... choć pamiętam, że jeszcze niedawno po Tatrach chodziły tłumy ludzi.. więc może, to kwestia miejsca, które wybieramy - w końcu Beskidy nie są aż tak spektakularne, jak same Tatry.. pomimo, iż uroku i piękna im nie brak.
A może, po prostu niewielu ludzi lubi spędzać swój wolny czas aktywnie?
Przyznam, iż pomimo moich różnorodnych rozważań nasuwających się podczas tego wyjazdu, cieszył mnie fakt, iż szlaki którymi kroczyliśmy zazwyczaj były ciche i zapomniane.. taka dawka spokoju, to jak pigułka szczęścia. Polecam!
Schronisko na Klimczoku, okazało się miłą przystanią w trakcie nagłej straszliwej ulewy, co prawda planowaliśmy już wcześniej prawdopodobny nocleg właśnie tam, jednakże i obsługa, jak i wnętrze schroniska sprawiły, iż powróciliśmy tam z przyjemnością raz jeszcze dwa dni później.
Schronisko na Błatniej - był to kolejny cel naszej wędrówki. I tam spotkaliśmy się z przesympatyczną obsługą, jednak wędrowców docierających w to miejsce jak na lekarstwo.. byliśmy jedynymi osobami , które nocowały tego dnia.
Natomiast niebo, po po południowym deszczu, zauroczył mnie dogłębi..
Do tego momentu, szlak był oznaczony bardzo dobrze... w końcu jednak zbłądziliśmy (co muszę się przyznać od czasu do czasu nam się zdarza wędrując przez świat :) ). Jednak, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło..
Po drodze napotkaliśmy tę oto opuszczoną.. lub też nie? Chatę..
..oraz chacinkę, w której mieszka starsza, drobna osóbka. Zastanawiałam się jak sobie radzi zimą?
..a w Bielsko - Białej, napotkałam tegoż zaczytanego człowieka..
Zdecydowanie Emerytom Podwyżkę!!!
Na zakończenie, mój ukochany sen o Victorii..
Pięknego dnia Wam życzę!
..i pozdrawiam serdecznie!