Na zegarze wybiła godzina trzecia.. ptaki szczebiocą a z nieba bezdźwięcznie opada magła , czarując mistyczną aurą..
..godzina podniebnych czarów - rekompensata nieznośnej bezsenności.
...
Niczym w poszukiwaniu straconego czasu, snuję swe myśli po kłębku minionych dni. zaledwie tydzień temu okupowałam swoją kanapę, niezmiennie opuszczając ją przez kolejne siedem dni, pozbawiona energii i jakichkolwiek sił witalnych.. efekt niespodziewanej choroby.. która, nie narzekając zbytnio - zawsze wybiera najlepszy moment naszego życia :(
Zaledwie kilka dni wcześniej, spędziłam 3 dni w Polsce, intensywnie, jak nigdy wcześniej, z czasem skrojonym niemalże na miarę.. a już po kilku dniach, ominęły mnie wszytkie zaplanowane wczesniej wydarzenia.
Ominęło mnie cudowne spotkanie ludzi, którzy niosą muzykę w sercu, w miejscu które rozkochuje serca miłośników dalekiej Azji. (O tym miejscu choć wspominałam już kiedyś, myślę, iż przy najbliższej okazji napiszę więcej).
Niestety ominęła mnie również nasza wystawa oraz pokaz kapeluszy, które wykonaliśmy podczas wcześniejszego projektu. Wystawa ponoć wypadła pomyślnie, a sam pokaz dostarczył dużo śmiechu i dobrej zabawy.. niestety, mnie pozostaje tylko czekać na obiecane zdjęcia.
...
Tymczasem, zabieram Was na bardzo krótki spacer uliczkami Poznania, choć dłuższą chwilę spędziłam na opustoszałym o poranku rynku, który zawsze przywołuje wiele miłych wpomnień.
To tutaj, przesiadywałam wiele godzin, pod fontanną, wpatrzona w przechodzących ludzi.. zatopiona w myślach, niemalże każdego dnia poddawałam się wieczornej zadumie, a kiedy wczesnym rankiem, mijałam opuszczoną Starówkę, by zdążyć na czas do pracy, chłonęłam w ciszy, pierwsze promienie słońca, wyłaniające się zza koloroych kamieniczek..
To tutaj wielokrotnie umawiałam się z przyjaciółmi, pod znanym wszystkim mieszkańcom pręgierzem.. a o dwunastej w południe, w obecności zgromadzonego tłumu, wyciągałam szyję, niczym małe dziecko, by popatrzeć na trykające się koziołki..
..do dziś pamiętam, późny styczniowy wieczór, kiedy w długiej zwiewnej sukience, tańczyłam pod filarami, w rytm muzyki nocnego skrzypka.. tylko po to, aby moja przyjaciółka mogła uchwycić w swym kadrze moment ruchu.. splot wirującej czasoprzestrzeni.. a ja pośród niej,widoczna w świetle lamp, a jednocześnie zupełnie anonimowa.. niesamowite uczucie i przesympatyczne wspomnienie...
...
Ptaki nucą coraz głośniej, nawet Mocca zbudzona, przyszła do mnie pomrukując, jeszcze zaspana, a już przymilnie tuląc się do mnie..
Cóż, nawet ciepłe mleko z cynamonem tym razem nie pomogło, ale przynajmniej udało mi się choć kilka myśli uchywcić niespodziewanie..
Wybaczcie, że po ostatnim poście nie dałam znaku życia - niestety nie dałam rady...dziękuję za Wasze komentarze, one zawsze sprawiają mi wiele radości.
Pozdrawiam serdecznie i Pięknego poranku Wam życzę, a sama być może w końcu zanurzę się w otchłani snu...
...and for all of You... because I love Your Smile!
: )