Upieczone i wystudzone, smarujemy polewą czekoladową!
sobota, 30 stycznia 2010
Nocne podsumowanie dnia...
Upieczone i wystudzone, smarujemy polewą czekoladową!
czwartek, 28 stycznia 2010
Tam gdzie zima ciągle trwa...
..Odbyłam długą wędrówkę.. podążając wzdłuż drogi prowadzącej w nieznane, otoczona szczytami oraz wiatrem szargającym moje włosy, mijałam kolejne zbocza pokryte śniegiem..
Moje myśli przemierzały kolejne alejki mego umysłu, podobnie jak ja przemierzałam kolejne kilometry tej pięknej krainy..
Tylko ja i góry..
Ich muzyka i pejzaże malowane przez nieznanego artystę..
Błądząc wśród niezmierzonej przestrzeni mej duszy, niepostrzeżenie dotarłam do miejsca, gdzie szum płynącego potoku splatał rzeczywistość z niezwykłą mistyką...
..gdzieś za horyzontem kryje się nieznana kraina, tam ulotność naszych codziennych doznań zanika bezwiednie.. jest tylko świat pokryty śniegiem, wzburzone wody lodowatych potoków, które opływają szorstkie kamienie, unosząc w nieznane resztki skruszonego lodu..
..Po dłuższej wędrówce dotarłam do okrągłej kawiarni.. wymagało to nieznacznej wspinaczki, która napełniła mnie posmakiem optymizmu - teraz w mojej głowie rodzi się chęć prawdziwej wyprawy górskiej.. bowiem moja noga zniosła to wybornie, a to oznacza, że jak tylko śruby zostaną usunięte z mojej nogi - po jakimś czasie znów będę mogła przemierzać górskie szlaki :)
..maleńki budynek, położony na niewielkim wzgórzu - z oknami spoglądającymi w dal malowaną, rozciągającym się widokiem..
Przestrzeń i niezmierzone poczucie wolności..
Kolejne wierzchołki wyłaniają się z oddali, a na skrawku błękitnego nieba.. księżyc płynący wśród jasnych obłoków - jak samotny statek po wodach oceanu..
..wkrótce wracamy.. czas minął tak niepostrzeżenie - zaledwie odkryłam pierwsze pokłady zalegających myśli mych nieskładnych... zal i potrzeba dłuższej cichej bytności opływa wnętrze mojej duszy... na szczęście, niebawem znów tutaj wrócimy...
Pięknych snów Wam życzę!!!
wtorek, 26 stycznia 2010
My wee Mocca...
Jest słodka i urocza.. zaczepia nas, kokietuje.. uwielbia zabawy wszelkimi piłeczkami, a kiedy ma ochotę na odrobinę poleniuchowania - kładzie się niczym kłębek wełny na moim niedawno zakupionym krześle..
Jej sierść wyjątkowo dobrze komponuje się z nowym pokryciem siedzenia.. które zresztą, wyjątkowo polubiła - zazwyczaj siada za mną, zasypiając niczym małe dziecię :)
..bywa też, iż dokonuje na nim przedziwnych akrobacji..
..a spoglądanie przez okno - to jedno z bardziej fascynujących zajęć.. oczywiście zaraz po bieganiu za światełkiem lasera..
..Kilka migawek z życia naszej kotki...
piątek, 22 stycznia 2010
Przerwane ogniwo..
Czy istnieje dolna granica kresu naszego życia?
Mało dziś we mnie nastroju do optymistycznych uniesień... nie pogrążam się w ciemnej otchłani rozpaczy, jednak wypełnia mnie szereg myśli dotyczących naszej kruchej egzystencji..
Ponoć łatwiej zaakceptować nam śmierć starszej osoby, bowiem zazwyczaj kiedy odchodzą dzieci myślimy jakie to niesprawiedliwe, przecież całe życie przed nimi!! Jest to trudne i bolesne!
Przysparza nam to tak wiele bólu - najtwardsze serca miękną, a chwilę potem rodzi się chęć niesienia pomocy! To dobrze! Kryje to nadzieję, iż świat nie został zupełnie wyuzdany z ludzi dobrej woli.. ludzi o dobrym sercu!!
Tegoroczna Orkiestra była mi wyjątkowo bliska.. niestety w dzisiejszych czasach problem raka dotyczy tak naprawdę każdego z nas!!
W mniejszym lub większym stopniu jesteśmy powiązani i skazani na tę chorobę..
...kiedyś rak, kojarzył mi się z czymś złym i bolesnym, ale bardzo odległym - do czasu, kiedy rozpoczęłam naukę w szkole pracowników socjalnych.. tam usłyszałam o Poznańskim Hospicjum - od tamtej pory, wielokrotnie myślałam o tym aby zostać wolontariuszem.. niestety zbyt wiele rzeczy wówczas robiłam, a może to nie był jeszcze odpowiedni czas..
Czytałam za to wiele książek pisanych zarówno przez osoby chore na raka, jak i przez osoby pośrednio dotknięte tą chorobą..
.. kiedy przyjechałam do Szkocji, drugiego dnia czekała mnie rozmowa o pracę - jak się później dowiedziałam, oddział na który zostałam przyjęta, był oddziałem geriatrycznym, jednakże przede wszystkim paliatywno - opiekuńczym.
Naszymi pacjentami do niedawna były starsze osoby chore na raka lub z postępującą demencją.
Nagle okazało się, że moje pragnienie pracowania z osobami dotkniętymi tą jakże bolesną chorobą - spełniło się.. pragnienia (bez względu na to jaki mają one wymiar..) naprawdę się spełniają!
Można by rzec, iż moja skala pragnień sięga bardzo nieprzewidywalnych granic.. a jednak tego od bardzo dawna pragnęłam!
Nie jestem wolontariuszem w hospicjum, jednak moje życie bardzo ściśle powiązane jest z tą a nie inną rzeczywistością..
Nawet teraz, pomimo tego, iż zostałam oddelegowana na oddział zimowy, bliskość tejże choroby mnie nie opuszcza..
..Pomagałam dziś G. - w pewnym momencie, popatrzył na mnie, po czym rzekł:
"co się ze mną dzieje?? Następnie powiedział: mam raka!"
Wiedziałam o tym oczywiście, ale sposób w jaki to wypowiedział, po czym uśmiech, jakim mnie obdarzył - poruszył moje serce dogłębnie.
Moje serce łka - nie godzi się na taką rzeczywistość - jaka to różnica, że G. nie jest dzieckiem, czy też młodym człowiekiem?!!
Cóż z tego, że ma 83 lata i przeżył tak wiele!
On sam w pewien sposób, pogodził się z faktem, iż wkrótce Jego życie dobiegnie końca - jakby nie chcąc przedłużać tego stanu - zaprzestał przyjmować jakiekolwiek pokarmy.. od ponad dwóch tygodni tylko pije.. jest coraz słabszy, a mimo to z Jego twarzy nie znika uśmiech - budzi to w sercu bardzo zróżnicowane uczucia.. narasta ból.. ale też rodzi się pytanie jaka siła sprawia, iż potrafimy zaakceptować w taki pogodny sposób to co nas spotyka?!
Prawdopodobnie, kiedy chorobie towarzyszy zatrważający ból - uśmiech nie jest już tak częstym naszym towarzyszem.. często tak boleśnie nas zmienia..
...Nie godzę się na to bez względu na wiek.. ale jakie to ma znaczenie??
Przykro mi tylko, że w wielu przypadkach starsi ludzie pozostawieni są niemalże sami sobie.. zapomina się o nich.. a przecież pewnego dnia, niemalże każdego z nas czeka starość.. i niestety nie każdy będzie sprawny, i do końca swych dni zdrowy.. starsi ludzie jak każdy człowiek bez względu na wiek, potrzebuje miłości i ciepła! Naszej obecności!
...Wczorajszego nocnego pisania nie skończyłam... dziś szaro i smutno za oknem.. od czasu do czasu próbuję zrobić zdjęcia naszej kotce - niestety nie jest to łatwe :(
... kiedy nasze życie trwa w zdrowiu - wszystkie ogniwa funkcjonują prawidłowo - możemy cieszyć się tym co wokól nas.. celebrować zwykłe życie, które może być tak naprawdę niezwykłe! Tak niewiele potrzeba aby być szczęśliwym...
...Jednak, kiedy choćby jedno ogniwo zostaje przerwane - wszystko inne przestaje być ważne - nawet ta zieleń, soczysta i życiodajna...
..Przeczytałam wczoraj krótką opowieść o człowieku, który walczył z chorobą, zacytuję Wam tylko samo zakończenie:
"Czułem się tak samotny z łysiną i rakiem.
Dzięki Bogu jednak wy jesteście przy mnie.
Niech Bóg Was błogosławi za to, że daliście mi siłę, której potrzebuję,
I obyśmy długo jeszcze żyli, darząc się miłością."
Od kilku dni docieram na różne blogi, osób które walczą z rakiem - dotyka to mocno, mego serca i zastanawiam się jak mogę i ja pomóc??
W jaki sposób możemy odmienić życie tych wszystkich, którzy walczą o zdrowie??
Zazwyczaj walka wiąże się z potrzebą pieniędzy.. a to jest zawsze bardzo trudne..
Potrzeba krwi - z tym już dużo łatwiej, bo o ile nic nam nie dolega i nie byliśmy w podróży egzotycznej - każdy z nas może ofiarować taki dar!
Potrzeby zawsze są ogromne - dlatego zachęcam Was gorąco!!! Tutaj znajdziecie wiele przydatnych informacji!
Nie jestem ekspertem, ale dzięki 5-letniej pracy z osobami chorymi, wiem że oprócz podstawowej opieki - bardzo ważna jest nasza obecność - dotyk dłoni i ciepło słowo...
A dziś chciałabym jeszcze dodać, iż dzięki konkursowi na najlepszego bloga roku - każdy z nas może dodać maleńką cegiełkę, aby pomóc tym, którzy bardzo tej pomocy potrzebują! To między innymi: Paula i Tomek, możemy również głosować na Lenkę!!
Zresztą, być może Wy sami słyszeliście o innych osobach - najważniejsze jest to, iż tak drobnym gestem, możemy i my pomóc!
Dobrego dnia Wam życzę!!!
wtorek, 19 stycznia 2010
Mlekiem malowane Glenshee..
O poranku Damian jako pierwszy, przebudzony niczym poranny ptaszek - zaczął skrupulatnie pakować cały sprzęt.
W końcu i ja wygramoliwszy się spod ciepłej kołdry, zaspanym krokiem ruszyłam w kierunku prysznica..
W kuchni czeka gotowa już kawa! Cudownie pachnąca, kusi swym zniewalającym aromatem..
Szybciutko przygotowane kanapki ze świeżo upieczonego chleba wraz z poranną kawą, nastroiły nas optymistycznie do drogi..
W końcu wyruszyliśmy!!
Wystarczyło, iż przekroczyliśmy granice Edinburgha a krajobraz zmienił się diametralnie!
Niekończące się przestrzenie, pokryte białą kołderką... drzewa oprószone śniegiem, niczym posągi - stoją samotnie szargane podmuchami wiatru..
Pojawiające się w oddali białe pagórki tonące w opadającej mgle - emanują mistycznym blaskiem!
Ilość śniegu przybywa wraz ze zbliżającymi się górami...
Niejednokrotnie mijamy pasące się "hamisze" - nie potrafię inaczej ich nazwać - to oczywiście górskie krowy, jednak samo słowo hamisz - kryje w sobie pewną słodycz, wyłączność, która bezwiednie przylgnęła w mych myślach do nich, już na zawsze!
Mijamy je z żalem - zwłaszcza ja :( jednak drogi niemiłosiernie wąskie, okolone zaspami śniegu, nie pozwalają na zatrzymanie samochodu.. szkoda - bardzo chciałam sfotografować je w tak cudnie - zimowej aurze!Może następnym razem -Damian obiecał mi to w drodze powrotnej.. ostatecznie ilość samochodów pojawiających się na tych drogach, nie należy do zbyt częstych!!
Dwie godziny drogi, minęły niepostrzeżenie.. otoczyła nas biała niekończąca się przestrzeń!!
W przeciwieństwie do bajkowych krajobrazów, mijanych podczas drogi - tutaj nie widzimy nic!!
Opadająca mgła tworzy wszechobecną biel skąpaną w białych puchach!!
Wybrałam się na spacer, jednak po kilkunastu metrach widziałam zaledwie czubek swego nosa..
.. zatem kroki swe skierowałam ku ciepłej barowej przestrzeni.. nie jest to przytulna kawiarenka, ani górskie schronisko, w jakich bywałam w różnorakich zakątkach górskich - jednak ogromne okna rekompensują wszystko!
Popijając ciepłą kawę, następnie czekoladę na gorąco.. ostatecznie smaczną zupę z soczewicy - wpatruję się z nostalgią w zaśnieżony stok - to jedyne co widzę!!
Tęsknota za powiewem wiatru podczas snowboardowych zjazdów zaczyna mi cichutko doskwierać... ale miło choćby patrzeć na wszystkich tych szczęśliwców szusujących z radością!
Za rok i ja będę jedną z nich!!
...Wpatrzona w śnieżną biel, wsłuchuję się w dźwięki muzyki..
Kołyszą mnie rytmicznie jak kołysze się płaczące dziecię..
Znużone powieki, bezwiednie opadają przeszkadzając w lekturze... przytuliłabym się z przyjemnością twarz do miłej poduszki, poddając się błogiej senności..
Tymczasem za oknem pada śnieg... a soczyste sople, wdzięcznie opadające ku puchatym zaspom śniegu - kuszą niczym zakazany owoc...
...czas na kolejny spacer..
niedziela, 17 stycznia 2010
Chleb, muffinki, wyróżnienia oraz... kilka myśli mych nieskładnych...
Piękny dziś był dzień..*
Słoneczny i ciepły.. wymarzony na popołudniowy spacer!
Wspomniałam dziś o tym po śniadaniu - jakiż nietakt z mojej strony!! Jeden z moich pacjentów nie ma jednej nogi - oczywiście nie potraktował tego poważnie, ale zapytał mnie z uśmiechem, czy staram się być dowcipna :(
..Kiedy spojrzałam na niego zdałam sobie sprawę, jakież popełniłam fopa!!
.. to On powiedział mi dwa dni temu, iż jestem jego "favourite sweet-heart" :) a ja wykazałam się taką ignorancją!!
Wierzycie w cuda? takie małe, codzienne, które przytrafiają się nie spodziewanie!
Chleb pełno-ziarnisty!
5 łyżek zakwasu (odłożony z wcześniej gotowego ciasta)
Upiekłam również moje pierwsze muffinki :)
Miałam ogromną na nie ochotę i choć przez dłuższą chwilę nie potrafiłam dokonać wyboru, w końcu zdecydowałam się na marchewkowo - ananasowe.
Bardzo lubię ciasto marchewkowe, być może stąd ten wybór.. jeśli i Wy je lubicie - polecam również takież muffinki :)
Spiced Carrot Cake Muffins!
Przepis na 12 sztuk:
2 łyż. oleju roślinnego oraz dodatkowo odrobinę do natłuszczenia
100g mąki pszennej
100g mąki razowej
1łyż. sody
1/4 łyż. soli
1 łyż. cynamonu
1/2 łyż. imbiru
2 łyżki cukru pudru
2 białka
5 łyżek mleka (odtłuszczonego)
225g rozdrobnionego ananasa (z puszki)
250g marchwi
40g rodzynek
40g rozdrobnionych orzechów włoskich
Wszystkie suche składniki mieszamy dokładnie. W oddzielnej misce mieszamy białka, mleko oraz olej, po czym dodajemy rozdrobnionego ananasa, następnie startą na drobnych oczkach marchewkę, rodzynki oraz orzechy. Delikatnie mieszamy owocową miksturę wraz z miksturą mączną. Nie należy przejmować się jeśli masa będzie odrobinę grudkowata..
Kolejnym etapem jest przełożenie masy do 12 foremek - powinny być wypełnione w 2/3 wysokości. Pieczemy mufinki w nagrzanym do 190* C piekarniku, przez około 25 min. Muffinki muszą być zarumienione na złocisty kolor.
Upieczone, możemy przybrać masą serową :
250g serka typu philadelphia lub mascarpone
1 1/2 łyżki cukru pudru
1 1/2 łyżeczki olejku waniliowego
1 1/2 łyżeczki cynamonu
Dokładnie wymieszane składniki, nakładamy na wypieczone muffinki, posypując je dodatkowo cynamonem...
Smacznego!!!
Niedawno otrzymałam od Was kolejne wyróżnienia - czerwienię się jak mała zawstydzona dziewczynka.. ale jest mi równie miło, jak wówczas, kiedy moi pacjenci obdarzają mnie różnymi komplementami :)
Dziękuję Jolanno!!!
I Tobie Matyldo bardzo dziękuję!!!
Wyróżnienia przesyłam Wam wszystkim, którzy mnie odwiedzacie i których ja odwiedzam!!!